ŚwiatNazywam się Czuma. Andrzej Czuma

Nazywam się Czuma. Andrzej Czuma

- Nazwisko mnie nie obciąża. Nigdy nie myślałem o jego zmianie, wręcz przeciwnie, jestem z niego dumny, kiedy myślę o historii mojej rodziny, której wszystko zawdzięczam. Ale owszem, szukałem nici pokrewieństwa z byłym ministrem sprawiedliwości, nawet go prosiłem, żeby w tym pomógł.

Nazywam się Czuma. Andrzej Czuma
Źródło zdjęć: © 4NewsMedia

16.11.2010 | aktual.: 17.11.2010 09:25

Andrzej Czuma z Chicago po raz pierwszy dowiedział się o tym, że ma imiennika, kiedy jeszcze mieszkał w Gdańsku. - Pod koniec lat siedemdziesiątych do mieszkania, które wówczas wynajmowałem pewnego dnia zapukało dwóch smutnych panów w ortalionach. Na pytanie czy jestem Andrzejem Czumą zażądało okazania dowodu. Sprawdzili datę urodzenia, orzekli, że jestem za młody i sobie poszli - opowiada 55-letni dziś imiennik byłego ministra sprawiedliwości, Andrzeja Jana Czumy.

Niezwykłym zbiegiem okoliczności losy obu Czumów skrzyżowały się ponownie w Chicago. W czasach, kiedy dzisiejszy poseł Platformy Obywatelskiej pracował w polonijnym radiu, doszło do spotkania imienników. Tak zaczęła się długoletnia zażyłość. - Poznałem osobiście pana posła w 1984 roku, kiedy przy kościele pw. Św. Jacka w Chicago zorganizował wiec w związku z zamordowaniem ks. Jerzego Popiełuszki. Od tego czasu zaczęła się nasza znajomość, bywałem w domu u Andrzeja; dzięki niemu poznałem wybitnych Polaków, w tym wielu polityków. Andrzej uczestniczył nawet w pogrzebie mojej mamy, tu w Chicago. My z siostrą wspomagaliśmy go po śmierci jego partnerki, Joasi - wspomina młodszy imiennik posła.

Po przeprowadzce Andrzeja Jana do Polski i rozpoczęciu kariery politycznej, znajomość obu Czumów urwała się. Najpierw poseł, a później minister nie miał już dla starego znajomego z Chicago czasu, nie odpowiadał na maile, ani na telefony.

Gwałtownie przypomniał sobie o istnieniu chicagowskiego "sobowtóra" w chwili, kiedy w Polsce wybuchła sprawa amerykańskich długów ministra. - Andrzej zaczął wtedy do mnie dzwonić, pytał co słychać u mnie, u dzieci. Nigdy mnie nie prosił, żebym nie dzielił się posiadaną wiedzą, ale było to wręcz oczywiste - relacjonuje chicagowski imiennik.

Czuma bis proszony wówczas o wywiady dla polskiej prasy, konsekwentnie ich odmawiał, ponieważ, jak twierdzi, nie chciał zaszkodzić. Ma jednak żal o to, że ówczesny minister w jednej z polskich gazet próbował swoimi zobowiązaniami finansowymi zostawionymi w Wietrznym Mieście obciążyć jego osobę. - Sugerował, że w Chicago jest inny Czuma, czyli ja i że to są moje a nie jego długi - mówi i dopowiada swoją część historii, o tym, jak próbował kupić mieszkanie na przedmieściach Chicago, a bank nie chciał mu udzielić pożyczki, ponieważ kredyt był obciążony długami jego imiennika. - Skontaktowałem się wtedy z Andrzejem i poprosiłem, żeby pomógł to wyjaśnić. Odmówił - opowiada młodszy Czuma.

Mimo, że na emigracji od 1984 roku, Andrzej Czuma bis deklaruje stałe zaangażowanie w sprawy polskie. Wspomina z młodości nasłuchiwanie z ojcem Wolnej Europy i późniejszą aktywność opozycyjną w stanie wojennym: - Byłem w hali stoczni, jako jeden z pracowników Rafinerii Gdańskiej podczas prowadzenia porozumień sierpniowych - mówi. W Chicago od wielu lat pracuje jako operator precyzyjnych obrabiarek CNC i należy do jednego z największych związków zawodowych w USA, United Auto Workers (Local 890).

Pytany o to, czy nazwisko go obciąża w kontekście doświadczeń ze swoim starszym imiennikiem, konstatuje: - Nie mam do niego o nic żalu jako do człowieka, natomiast dużo, jako do polityka. Przechodząc do Platformy Obywatelskiej bardzo zawiódł; stracił cały swój autorytet i to nie tylko w moich oczach. Nie mogę zrozumieć, jak człowiek z taką historią opozycyjną, z internowaniem w życiorysie, teraz reprezentuje PO. To bardzo mam mu za złe.

Małgorzata Błaszczuk

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)