Nawet syndyk ma dość
Wczoraj w południe protestowało kilkuset byłych pracowników Nysy Motor. Uważają, że zarząd Daewoo FSO Motor w Warszawie działa na szkodę zakładu w Nysie.
Dwugodzinną manifestację zorganizowano przed główną bramą zamkniętej fabryki. - Dwadzieścia miesięcy czekamy na sprzedaż majątku Nysy Motor, na miejsca pracy i zwrot wierzytelności - podkreśla Józef Pałys, przewodniczący zakładowej „Solidarności”. - Wysłaliśmy setki próśb i apeli do władz wszystkich szczebli o pomoc w przerwaniu destrukcyjnych działań zarządu Daewoo FSO Motor w Warszawie, który dba tylko o swoje partykularne interesy i nie jest zainteresowany uruchomieniem produkcji w Nysie.
- Jeśli rząd nie podejmie żadnych działań i nie wpłynie na właściciela majątku naszego zakładu, to przejmą go zdesperowani pracownicy w ramach odszkodowań za niewypłacone wynagrodzenia i sprzeniewierzone wkłady do kasy zapomogowo-pożyczkowej - grożą protestujący.
Nysa Motor zalega blisko tysiącowi pracowników od kilku do kilku tysięcy złotych z tytułu wynagrodzeń i łącznie pół miliona złotych zagarniętych z kasy zapomogowo-pożyczkowej.
- Występowaliśmy w tej sprawie do sądu pracy, do sądu gospodarczego, do prokuratury i nic nie odzyskaliśmy - żali się Wiesław Pałczyk, który podjął dziewięciodniową głodówkę przed ogłoszeniem upadłości fabryki. - Ten strajk, tak jak wszystkie dotychczasowe protesty, niczego nie zmienił, a ja trafiłem do szpitala.
Jarosław Marczyński, pełnomocnik syndyka masy upadłościowej Nysy Motor, poinformował wczoraj, iż wyczerpał już możliwości bezpiecznego prowadzenia postępowania upadłościowego tej fabryki i zmuszony będzie wystąpić o jego umorzenie. - Kończą nam się pieniądze, a nie dysponujemy żadnym majątkiem - wyjaśnia Jarosław Marczyński. - Sama ochrona zakładu kosztuje miesięcznie 18 tysięcy złotych netto, a utrzymanie w pełnej gotowości wszystkich stacji transformatorowych i mocy zamówieniowych to wydatek przekraczający 30 tysięcy. Jeśli opuścimy zakład, to po tygodniu nie zostanie tu kamień na kamieniu. Już dziś mamy po kilkanaście prób włamań na dobę.
Nysa Motor nie sprzedała żadnych maszyn i urządzeń i jest gotowa do uruchomienia produkcji. Mimo iż fabryką zainteresowało się wielu inwestorów, do żadnej transakcji nie doszło.
- Negocjacje ciągną się miesiącami i nie prowadzą do żadnych rozstrzygnięć - irytuje się pełnomocnik syndyka. - Właściciel majątku - zarząd Daewoo FSO Motor torpeduje każdy pomysł, a dokumenty giną na Żeraniu. Wczoraj wysłałem do ministra skarbu raport w tej sprawie, a właściwie donos na warszawski zarząd.
Syndyk Nysy Motor dwukrotnie podejmował próbę uruchomienia w fabryce produkcji. Nawiązał kontakt z Polską Fabryką Samochodów, która skonstruowała clicka, autko miejskie. Grupa dealerów sfinansowała prace nad polonezem truckiem z nowym silnikiem. Samochody stoją na terenie zakładu i czekają na homologację.
- Ta grupa przedsiębiorców złożyła kompleksową i wyczerpującą ofertę kupna fabryki - mówi Marczyński. - W lutym ubiegłego roku zawarłem umowę notarialną na sprzedaż zakładowych terenów przyległych do ronda w Nysie. Połowa zysku z tej transakcji, czyli dwa miliony złotych, miała pójść na zaległe wynagrodzenia pracowników. Niestety, zarząd Daewoo FSO Motor do dziś nie stawił się do podpisania tej umowy. O kupno zakładu od wielu miesięcy zabiega Alan Waters, właściciel brytyjskiej fabryki International Car, który chce przenieść do Nysy produkcję samochodów terenowych i kontynuować produkcję unowocześnionego trucka.
- Nie rozumiem, dlaczego nie sprzedano mu zakładu, skoro zgodził się nawet zapłacić cenę podniesioną z 14 do 28 milionów złotych - dziwi się Marian Smutkiewicz, burmistrz Nysy. - Nikt nie podejmuje rozmów ani z nim, ani z polską grupa kapitałową, a w efekcie postawy zarządu warszawskiego Click wyprowadził się z Nysy.
Marian Smutkiewicz ubolewa nad tym, że żadne z dotychczasowych interwencji nie przyniosły skutku. - Byłem w Agencji Rozwoju Przemysłu, kilkakrotnie jeździłem do Daewoo FSO Motor, negocjowałem z bankami i wierzycielami, występowałem do premiera, ministra gospodarki, ministra skarbu i prezesa Agencji Inwestycji Zagranicznych - wylicza Smutkiewicz. - Nie doczekałem się żadnej reakcji. Aż płakać się chce z bezsilności...
Daewoo jest winne gminie Nysa 2,5 mln zł z tytułu niezapłaconych podatków. Pod koniec tego roku kwota ta sięgnie 3,5 miliona. Miasto chętnie przejęłoby fabrykę, a burmistrz - jak oświadczył - gotowy byłby zrzec się piastowanej funkcji i pokierować zakładem jeszcze raz. - Ale właściciel ma to gdzieś - dodaje Smutkiewicz. - Rozesłałem oferty do kilkunastu firm motoryzacyjnych na świecie. Zaoferowałem im szereg ulg i zwolnienia z podatku na dziesięć lat. Żadna nie mogła dogadać się z FSO.
Na wczorajszej manifestacji Zbigniew Majka, starosta powiatowy Nysy, oświadczył, iż wspólnie z burmistrzem i obecnym na proteście posłem Zenonem Tymą pojedzie interweniować w sprawie Nysy Motor do wicepremiera Jerzego Hausnera oraz ministrów skarbu i gospodarki. Delegacja z Nysy ma się udać do Warszawy w przyszły czwartek.
Beata Cichecka