Naukowiec oskarżony o współpracę z SB odchodzi na emeryturę
Prof. Janusz Kryszak, jeden z najbardziej
znanych toruńskich naukowców, oskarżony o agenturalną przeszłość,
zdecydował o odejściu na wcześniejszą emeryturę. Według dokumentów
IPN, naukowiec ponad 20 lat był płatnym agentem SB.
25.04.2007 | aktual.: 25.04.2007 16:17
Jak poinformował prof. Janusz Kryszak, odejście na emeryturę nastąpi wraz z początkiem nowego roku akademickiego. Do tego czasu prowadzić będzie jedynie zajęcia dla kilku seminarzystów.
Prof. Kryszak jest wybitnym znawcą polskiej literatury emigracyjnej oraz dwudziestolecia międzywojennego, a także poetą. W ubiegłym roku działacz toruńskiej "Solidarności" Stanisław Śmigiel ujawnił agenturalną przeszłość Kryszaka na podstawie dokumentów otrzymanych z IPN.
Według Śmigla, Kryszak pod pseudonimem "Krzysztof" przez 22 lata był tajnym współpracownikiem SB. Zwerbowano go w 1967 r., gdy był 22-letnim studentem filologii polskiej UMK. Współpracował z SB nieprzerwanie aż do 1990 r, pobierając za to wysokie jak na owe czasy wynagrodzenie, a także otrzymując od funkcjonariuszy liczne prezenty.
W latach 80. profesor prowadził jakąś podwójną grę: z jednej strony uważany był za działacza Solidarności podziemnej, prowadził wykłady w mieszkaniach prywatnych, kościele i miał wizerunek opozycjonisty; jednocześnie cały czas donosił. Odnosi się wrażenie, że starano się go wykorzystywać w działalności wywiadu podczas jego dwóch wyjazdów do Londynu - powiedział prof. Wojciech Polak, który w uczelnianym piśmie UMK opisał działalność TW "Krzysztofa".
SB liczyła, że prof. Kryszak pomoże w rozpracowywaniu emigracyjnego środowiska literackiego.
Był cenionym znawcą literatury emigracyjnej i Józef Garliński, znany pisarz i publicysta, prosił Kryszaka o opiniowanie wniosków stypendialnych Polaków jeżdżących do Londynu. Uzasadniał to obawą, że SB może nasyłać swoich ludzi i opinia Kryszaka może temu zapobiec - dodał prof. Polak.
Naukowiec miał także donosić m.in. na wybitnego polonistę prof. Artura Hutnikiewicza, którego był ulubionym uczniem, a po jego śmierci w zeszłym roku, stał się też spadkobiercą. Po ujawnieniu dokumentów przez Śmigla, Kryszak przyznał się do współpracy i podał się do dymisji z funkcji dyrektora Instytutu Literatury Polskiej, ale uczelnia nie miała podstaw by zwolnić go z pracy.
Prof. Kryszak unikał komentowania w mediach swojej przeszłości, czyniąc wyjątek dla dziennikarza toruńskiego dziennika "Nowości", któremu udzielił wywiadu pod tytułem "Byłem dobrym agentem". W rozmowie potwierdził informacje o swej działalności na rzecz Służby Bezpieczeństwa i nie dostrzegł w tym niczego nagannego.
Ujawnienie sprawy zszokowało byłych studentów i kolegów profesora. Zgodnie z prawem nie można go było jednak zwolnić z pracy. Jedynym wyjściem była emerytura. Po miesiącach wahań Janusz Kryszak zdecydował się odejść. Sprawy nie chciał jednak komentować.
Profesor Czesław Łapicz, dziekan Wydziału Filologicznego UMK, wieloletni kolega Kryszaka cieszy się, że sprawa wreszcie się kończy. Profesor nie wyobrażał sobie dalszej współpracy z Kryszakiem. Dodał, że czarno na białym wykazano, jak często spotykał się ze służbami, jakie kwoty pobierał za współpracę, jak sam wychodził z pewnymi inicjatywami. Zdaniem Łapicza, jest to materiał porażający.