Nasze kury są bezpieczne
Ostatnie dzikie ptaki migrujące z północy kontynentu, które mogły być chore, przeleciały właśnie nad naszym regionem i podążyły na zimowiska w południowej Europie - powiadamia "Głos Szczeciński".
Spadek zagrożenia zarazą nie uszedł uwadze głównego lekarza weterynarii. Ale szef medyków od zwierząt dmucha na zimne i woli poczekać jeszcze tydzień-dwa. Zapowiedział właśnie, że drób odzyska całkowitą wolność na początku grudnia. Pod warunkiem, że wirus nie zaatakuje. Ptactwo domowe może już przebywać pod gołym niebem. Gdy zechce coś zjeść albo się napić - musi wrócić do budynku.
Gospodarze i hodowcy mają już dość szlabanu dla ptactwa. - Kury niosą się słabo, jaja mikre i z cienką skorupką, żółtko blade - skarży się pan Wacław z Węgorzyna. - Pora uwolnić menażerię i karmić na zewnątrz.
Narzekają też hodowcy gołębi, choć mało kto przejął się alarmem o ptasiej zarazie. - Jak latały, tak latają i nic im nie jest - tłumaczy Mateusz Zawada z Łobza. - Mam szwagra na Śląsku, też hoduje gołębie, ale tam dmuchają na zimne i trzymają ptaki w klatkach.
Powód do zmartwienia mają również hodowcy kanarków, ptaków i innych dzikich gatunków. Resort rolnictwa, ani myśli ustępować. Urzędnicy rozszerzyli zakaz organizowania targów, wystaw, pokazów i konkursów na wszystkie gatunki tych stworzeń. Do tej pory zakaz ten obejmował jedynie kury, kaczki, gęsi, indyki, przepiórki, perliczki, strusie, gołębie, bażanty i kuropatwy. Teraz, nawet papuga, kanarek itp. ozdobne i egzotyczne ptaki nie mogą być eksponowane.
Kolejna fala obostrzeń może nastąpić na wiosnę, gdy ptaki znów będą przelatywać nad Pomorzem Zachodnim. Środki bezpieczeństwa mogą być jednak łagodniejsze, bo wiosenne przeloty są krótsze i z mniej zagrożonych kierunków.(PAP)