Nasze dziecko jest z probówki
Jedyna nadzieja na dziecko, czy "wyrafinowana aborcja"? Takiego pytania nigdy nie zada sobie kobieta, która dowiaduje się, że nie może mieć dziecka. Tak było z Agnieszką. Znamy się od lat i żadna z nas nie wyobrażała sobie nigdy własnej rodziny bez dzieci. Spotkałam ją jakiś czas temu. Była w ciąży. Będę miała dziecko - była taka szczęśliwa. Potem dodała, że z zapłodnienia in vitro. I opowiedziała całą historię.
21.01.2008 | aktual.: 21.01.2008 11:38
Mając 24 lata wyszła za mąż. Właściwie zaraz po ślubie doszli do wniosku, że już chcieliby z mężem mieć dziecko. Staraliśmy się przez dwa lata i nic - opowiada Aga. Nigdy mi do głowy nie przyszło, że ten problem może nas dotyczyć.
Myślałam, że to nie możliwe, żeby było coś ze mną nie tak. Jestem młoda. Takie problemy mają kobiety po trzydziestce. Robią karierę, dziecko zostawiają na później. Ale z nami tak nie było. Na nic nie chcieliśmy czekać - opowiada Agnieszka.
No i się zaczęło... badania, wizyty. Razem z mężem przez długi czas chodzili od gabinetu do gabinetu. W końcu dowiedzieli się, że nie mają szans na własne dziecko. Nie wierzyła, że to może ich dotyczyć. A jednak...
Jak już doszliśmy do siebie i zaczęliśmy normalnie ze sobą rozmawiać, postanowiliśmy, że tak łatwo nie zrezygnujemy. Nie wyobrażaliśmy sobie życia bez dziecka. Stwierdziliśmy, że nigdy adopcja nie zastąpi in vitro! - opowiada.
W Polsce nie ma żadnego oficjalnego rejestru ośrodków in vitro. Prawdopodobnie działa ich ok. 40, ale liczbę wykonanych zabiegów i ich skuteczność ujawnia Polskiemu Towarzystwu Ginekologicznemu tylko 18 . W Polsce nie wydaje się też żadnych licencji ani pozwoleń na prowadzenie ośrodków, nie ma żadnego systemu ich kontroli.
O in vitro można właściwie dowiedzieć się tylko z reklam, internetowych forów i z poczty pantoflowej. Kobiety najczęściej dowiadują się tego od innych kobiet. Kiedy usłyszą: "Leczyłam się w klinice A przez pięć lat i nic", to zrezygnują. Jeśli usłyszą: "Po pierwszej próbie w klinice B zaszłam w ciążę", wybiorą klinikę B.
Agnieszka też usłyszała o takiej klinice "B". Pojechali. Wszystkie badania zaczęły się od początku.
My mieliśmy szczęście - mieliśmy pieniądze - cieszy się Agnieszka. Przy standardowej stymulacji hormonalnej na przygotowanie pacjentka powinna wydać nie więcej niż 3-4 tys. zł. Sama procedura kosztuje różnie - 4-8 tys. złotych. Koszty jednak zawsze będą podawane w przybliżeniu, różnice powstają z dostosowywania kuracji hormonalnej indywidualnie do pacjentki.
Udało się. Byłam w ciąży już po kilku miesiącach. To były miesiące stresu i lęku. Ale cały czas mieliśmy nadzieję, że się uda - wspomina Agnieszka. No i się udało.
Teraz Aga jest szczęśliwą mamą. Krzyś ma prawie rok. Rozwija się prawidłowo. Jest jej oczkiem w głowie.
Dzieci poczęte metodą in vitro rozwijają się nie gorzej niż inne. Tak wynika z badań, które przeprowadzili wrocławscy antropologowie.
Myślicie, że Krzyś jest mniej kochany? Może miej szanowany? Nie może być nic bardziej błędnego. Oboje rodzice świata poza nim nie widzą. Niczym się nie różni ich miłość od miłości tych, którzy poczęli swoje dziecko w sypialni. Może jedynie tym, że i Agnieszka i jej mąż będą zawsze pamiętać, jaką walkę musieli stoczyć, by cieszyć się tym "małym szczęściem", które do innych przychodzi bez trudu... czasem nawet przypadkiem. W czym one są lepsze od Krzysia? - Aga nie rozumie krytycznych opinii.
Kościół stoi na stanowisku, że życie jest darem Bożym, w który nie można ingerować. Jeśli tak na to spojrzymy, jakiekolwiek dyskusje o in vitro są przekreślone z góry. Sprzeciw Kościoła budzi pobieranie męskiego nasienia poprzez masturbację. Zgodnie z nauką Kościoła mężczyzna powinien składać nasienie wyłącznie w ciele kobiety. Po drugie, to już znacznie poważniejszy argument, Kościół nie godzi się na zamrażanie czy niszczenie ludzkich zarodków, bo tym - zgodnie z jego nauką - należy się poszanowanie od poczęcia.
Sondaże jednak pokazują, że, wbrew zdaniu Kościoła, większość Polaków jest za sztucznymi zapłodnieniami. Kościół wzbrania się od zapłodnienia In Vitro, gdyż uważa że dziecko powinno być poczęte w sposób naturalny. Takie rozumowanie dyskryminuje ludzi chcących mieć dzieci, lecz z przyczyn losowych nie mogą mieć, przecież takie dziecko jest również poczęte z genów małżeństwa które się kocha. Argumenty Kościoła nie trafiają na pewno do Agi. Nie potrafi patrzeć na swoje dziecko przez pryzmat naukowych, fachowych terminów. Nie żałuje swojego wyboru.
Medycyna odarła robienie dzieci z tajemnicy. Dla głęboko wierzących katolików zastąpienie Boga lekarzem w białym fartuchu może być trudne do przyjęcia. Ale ci, którzy zdecydowali się na metodę in vitro nie muszą eliminować Boga ze swojego życia. W końcu to, czy do zapłodnienia dojdzie, czy zarodek się przyjmie, zależy nadal od Niego.
Pewnie niedługo nasze dzieci będą bawiły się razem na placu zabaw i Agnieszka tak samo jak inne matki będzie biegała za Krzysiem pilnując, żeby tylko nie spadł z huśtawki. "Dziecko z probówki" - nie! Moje dziecko jest z miłości - kończy swoje opowiadanie Agnieszka.
Katarzyna Bogdańska, Wirtualna Polska