Nastolatki pobiły młodą wychowawczynię
Do Sądu Rodzinnego i Nieletnich w Kutnie trafiło zawiadomienie o czynie karalnym popełnionym przez trzy nieletnie, które pobiły wychowawczynię z Placówki Oświatowo-Wychowawczej we Franciszkowie. Teraz sąd zdecyduje o dalszym losie agresywnych dziewcząt.
11.12.2009 | aktual.: 11.12.2009 11:34
15 listopada panią Monikę, młodą wychowawczynię, najpierw zaatakowała 14-letnia Beata, która we wrześniu przeszła do Franciszkowa z placówki w Żychlinie. Rzuciła się na kobietę z pięściami. Potem ją kopała. Potem na godzinę zapanował spokój, ale Beata znów za-atakowała opiekunkę. Tym razem wraz ze swoją 12-letnią siostrą Wiolettą i 1 4-letnią Klaudią. Złapały kobietę za włosy, ciągnęły przez korytarz, kopały i biły na oślep. Panią Monikę z opresji wyciągnęła druga wychowawczyni.
Co ciekawe, choć zdarzenie miało miejsce w połowie listopada, Joanna Szymańska, dyrektor POW we Franciszkowie, a prywatnie dobra znajoma starosty kutnowskiego, nie poinformowała przełożonych o incydencie.
Jak się dowiedzieliśmy, na miesiąc przed pobiciem, 26 września, doszło do innego zdarzenia. Beata groziła wychowawczyni, że ją zabije. Groźby te na tyle wzbudziły niepokój opiekunki, że już wówczas złożyła doniesienie na policji.
- W obu sprawach do Sądu Rodzinnego i Nieletnich w Kutnie zostały skierowane zawiadomienia o czynie karalnym popełnionym przez nieletnie - mówi Andrzej Arkita, zastępca komendanta policji w Kutnie. - Dziewczyny przyznały się i przepraszały - dodaje Arkita.
Jolanta Skowrońska, dyrektor PCPR w Kutnie, któremu podlega placówka we Franciszkowie, dziś przyznaje, że o zdarzeniu dowiedziała się od nas.
- Wezwałam na wyjaśnienia Joannę Szymańską, dyrektorkę POW we Franciszkowie. Potwierdziła fakty. Jest mi niezmiernie przykro, że tak się stało - mówi Skowrońska. - Sprawy pobicia nie zamieciemy pod dywan. Dyrektor Szymańska twierdzi, że o pobiciu mówiła mojemu pracownikowi, zajmującemu się nadzorem placówek opiekuńczo-wychowawczych, ale z moich ustaleń wynika, że rozmowa faktycznie była, lecz dotyczyła ogólnych problemów wychowawczych z trudną młodzieżą.
Pracownicy POW nie chcą rozmawiać o pobiciu wychowawczyni przez podopieczne placówki. Boją się utraty pracy. - Pobita wychowawczyni to młoda kobieta, z krótkim stażem pracy z młodzieżą. Dalej pracuje we Franciszkowie - mówią nieoficjalnie. We Franciszkowie pracuje też radny powiatowy Tomasz Szczęsny, który dostał pracę dzięki poparciu pani starosty. Gdy go zapytaliśmy o pobicie w placówce, skwitował, że faktycznie miał miejsce mały incydent, niegodny uwagi.
- Rotacja kadry we Franciszkowie jest bardzo duża, a to nie sprzyja nawiązaniu lepszych relacji pomiędzy wychowankami a wychowawcami - dodaje były pracownik ośrodka (nazwisko do wiadomości redakcji). - Wychowawcy też czasami zachowują się niestosownie wobec młodzieży - dodaje.
Jolanta Skowrońska zapewnia, że sytuacja w placówce zostanie dokładnie przeanalizowana i wyjaśniona.
- Sprawdzimy też przebieg pracy wychowawców. Może zrobimy anonimową ankietę wśród podopiecznych. Anonimowo powiedzą nam więcej - mówi Skowrońska.
- Ten fakt tylko potwierdza to, o czym od dawna mówimy. Polityka kadrowa starostwa polega na układach koleżeńskich, a nie zatrudnianiu ludzi najwartościowszych z wykształceniem i doświadczeniem. Nepotyzm króluje w tej placówce i mamy tego efekty - komentuje Jerzy Pruk, przewodniczący komisji oświaty w Radzie Powiatu Kutnowskiego, który o pobiciu opiekunki też dowiedział się od nas.