Nasilenie przemocy po utworzeniu rządu w Iraku
Od utworzenia w czwartek nowego rządu
irackiego, kierowanego przez szyitę Ibrahima Dżafariego, nasiliły
się zamachy partyzantki irackiej. W sobotę i niedzielę zginęło co
najmniej 14 Irakijczyków. Kilkadziesiąt osób zostało rannych.
01.05.2005 | aktual.: 01.05.2005 19:09
Pięciu Irakijczyków zatrzymanych w niedzielę rano we wsi na południe od Bagdadu przyznało się do uprowadzenia i zamordowania szefowej misji humanitarnej CARE Margaret Hassan, uprowadzonej 19 października ubiegłego roku. Reuter podał, że w Iraku uprowadzono obywatela Australii.
W sobotę rebelianci dokonali w Bagdadzie trzech zamachów przy użyciu samochodów z ładunkami wybuchowymi prowadzonych przez kierowców-samobójców. W tym samym dniu koło Faludży dokonano ostrzału rakietowego. W tych czterech zamachach tych zginęło dziewięć osób, a 30 zostało rannych.
Liczba śmiertelnych ofiar tego weekendu wzrosła do 14 w niedzielę o świcie, kiedy pięciu irackich policjantów zostało zastrzelonych podczas ataku rebeliantów na jeden z punktów kontrolnych w Bagdadzie.
W sobotę pierwszy pojazd wybuchł w dzielnicy Zajuna, we wschodnim Bagdadzie, gdy w pobliżu przejeżdżał wspólny patrol wojsk irackich i amerykańskich. Zginęli dwaj przechodnie, w tym dziecko, a 16 osób odniosło rany.
Drugi samochód eksplodował w pobliżu siedziby sunnickiej partii politycznej w zachodniej części irackiej stolicy. Wybuch zabił dwóch strażników i poranił osiem innych osób. Trzecia bomba samochodowa wybuchła w pobliżu amerykańskiego patrolu we wschodnim Bagdadzie, zabijając dwóch cywili i raniąc pięciu.
Trzech irackich cywilów zginęło a czwarty został ranny w ostrzale rakietowym, do którego doszło w sobotę po południu w pobliżu Faludży na zachód od Bagdadu - poinformowało oficjalnie dowództwo wojsk amerykańskich.
W niedzielę rano pięciu irackich policjantów zginęło, a jeden został ranny podczas ataku rebeliantów na punkt kontrolny w Bagdadzie. Jak podała policja, atak nastąpił w sąsiedztwie dawnej szkoły wojskowej, w której aktualnie mieszczą się amerykańskie koszary.
Rebelianci uzbrojeni w karabiny maszynowe i granaty rakietowe podjechali samochodem pod punkt kontrolny we wschodnim Bagdadzie. Z pomocą ukrytych wśród pobliskich drzew innych bojowników zaatakowali posterunek, zabijając pięciu policjantów i raniąc kolejnego. Do zamachu przyznała się na stronie internetowej grupa terrorysty jordańskiego Abu Musaba al-Zarkawiego, szefa terrorystycznej siatki Al-Kaida w Iraku.
Źródło w irackim MSW poinformowało, że pięciu Irakijczyków, zatrzymanych w niedzielę rano na południe od Bagdadu, przyznało się do uprowadzenia i zamordowania pracowniczki organizacji humanitarnej Margaret Hassan.
Porywacze uprowadzili mającą brytyjskie, irlandzkie i irackie obywatelstwo Hassan 19 października ubiegłego roku z biura organizacji CARE Australia w Bagdadzie, dla której kobieta pracowała. Później nadali nagranie wideo, na którym Hassan płacząc prosiła o pomoc. W listopadzie mordercy przekazali następne nagranie wideo, na którym była scena rozstrzelania kobiety.
Telewizja państwowa Al-Irakija doniosła, że policja otrzymała informacje o porywaczach od miejscowej ludności, dzięki czemu ujęła pięciu Irakijczyków we wsi Al-Wardija, 35 km na południowy wschód od Bagdadu. Operację przeprowadziły siły irackie przy wsparciu żołnierzy amerykańskich.
W niedzielę Reuter podał, że uprowadzony został w Iraku obywatel Australii. Na nagraniu wideo dostarczonym w niedzielę przez porywaczy do agencji informacyjnych mężczyzna o blond włosach powiedział, że nazywa się Douglas Wood, ma 63 lata, jest ożeniony z Amerykanką i mieszka w Kalifornii. Zaapelował do władz USA i Australii o wycofanie się z Iraku.
Przeciwko przemocy, terroryzmowi i budowaniu państwa wyznaniowego demonstrowała w niedzielę w centrum Bagdadu z okazji 1 Maja licząca kilkaset osób grupa irackich robotników.