PolskaNaruszenia w firmie, której autokar spłonął pod Jeżewem

Naruszenia w firmie, której autokar spłonął pod Jeżewem

Naruszenie czasu pracy i nieprawidłowości w dokumentacji zarzuca Wojewódzki Inspektorat Transportu Drogowego w Białymstoku firmie, której autokar, wiozący licealistów spłonął 30 września w wypadku koło Jeżewa - dowiedziała się Polska Agencja Prasowa ze źródeł zbliżonych do inspekcji.

27.10.2005 16:50

Rzecznik głównego inspektora transportu drogowego, Alvin Gajadhur potwierdził, że w środę zakończyła się prowadzona od ponad trzech tygodni kontrola firmy przewozowej, a ilość naruszeń, jakie podczas niej wykryto, jest dość duża.

Przede wszystkim brakuje wielu wykresówek, czyli tarcz tachografu, które m.in. rejestrują czas pracy, odpoczynku i liczbę przejechanych kilometrów - powiedział rzecznik.

Jak wyjaśnił, z powodu braku tarczy trudno ustalić, ile kilometrów autokary przebyły w jakimś czasie. Można więc domniemywać, że łamany był czas pracy kierowców w tej firmie - powiedział Gajadhur.

Ponadto, jak nieoficjalnie dowiedziała się PAP ze źródeł zbliżonych do inspekcji, firma mogła dopuszczać się także fałszowania dokumentacji. Przewoźnik ma bowiem licencję na transport międzynarodowy, a do jej otrzymania niezbędne jest m.in. posiadanie tzw. certyfikatu kompetencji zawodowych. Tymczasem firma, ubiegając się o licencję, posłużyła się certyfikatem osoby, która nigdy w tej firmie nie pracowała.

Teraz przewoźnik ma siedem dni na ustosunkowanie się do przedstawionych zarzutów i dopiero po upływie tego terminu wydana zostanie decyzja administracyjna i nałożona ewentualna kara. Jednorazowa kara, jaką może nałożyć inspekcja na przewoźnika podczas kontroli przedsiębiorstwa, to 30 tys. zł - zaznaczył Gajadhur.

Jeśli w ciągu tego tygodnia firma nie przedstawi żadnych dodatkowych dokumentów, zebrany materiał dowodowy pozwala wnioskować do Ministerstwa Infrastruktury o odebranie licencji na wykonywanie transportu - powiedział Gajadhur.

W firmie transportowej nie było komu ustosunkować się do wstępnych zarzutów, ponieważ - jak powiedziano - szefowie firmy byli nieobecni.

W zderzeniu autobusu z ciężarową lawetą, na którą najechał jeszcze bus, zginęło na miejscu dwanaście osób, w tym dziewięcioro maturzystów z dwóch białostockich szkół: I LO i Zespołu Szkół Elektrycznych oraz dwaj kierowcy z autokaru i kierowca tira. Autokarem jechali na pielgrzymkę do Częstochowy uczniowie klas maturalnych. W wypadku ponad czterdzieści osób zostało rannych. Najpoważniej ranna dziewczyna, która miała poparzenia ok. 60 proc. powierzchni ciała i poparzenia dróg oddechowych, mimo szybkiego przetransportowania z Białegostoku do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich po dziesięciu dniach zmarła.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)