SpołeczeństwoNarnia - marketing i mitologia

Narnia - marketing i mitologia

W Święto Epifanii, zwane popularnie Świętem Trzech Króli, na ekrany polskich kin wchodzi pierwsza część "Kronik Narnii". Film nakręcony w wytwórni Disneya za kwotę 180 milionów dolarów ma nie tylko przynieść radość milionom widzów, ale i ogromne zyski producentowi. Stąd silna akcja promocyjna, w USA kierowana w sposób świadomy do chrześcijan. Wytwórnia współpracuje m.in. z Motive Marketing - odpowiedzialną za promocję "Pasji" Mela Gibsona, Campus Crusade for Christ oraz the National Association of Evangelicals, jak też z firmą Outreach, producentem artykułów religijnych.

29.12.2005 14:54

To najprawdopodobniej współpraca z tymi firmami spowodowała, że niektórzy piszą, że Narnia to "Pasja" dla dzieci. Chociaż te porównania być może odnoszą się nie tyle do tematyki obu filmów, lecz co do życzeń, by film powtórzył sukces frekwencyjny i finansowy produkcji Gibsona. Z drugiej strony wytwórnia stara się dystansować od tezy, że treść Lwa, czarownicy i starej szafy to zawoalowana historia chrześcijaństwa. Według szefów wytwórni tylko 5% budżetu marketingowego jest przeznaczonych dla specyficznych chrześcijańskich grup.

Obecna ekranizacja nie jest pierwszym przeniesieniem na ekran powieści Lewisa. Parę lat temu w ferie zimowe pokazywane były w polskiej telewizji "Kroniki Narnii" nakręcone przez BBC. Oczywiście bez obecnych możliwości technicznych i bez wielkiego szumu. Ot solidna ekranizacja brytyjska dla telewizji. Nie było też słychać z tej okazji nic o tym, że Lewis był przeciwny przenoszeniu na ekran swoich książek, a w szczególności Narnii.

Zapewne każda ekranizacja jest zubożeniem książki, chociaż akurat w wypadku tej może być odwrotnie. W przeciwieństwie do "Władcy pierścieni" "Kroniki" są dosyć prosto napisane, opisy łatwo mogą być zastąpione przez obraz, zaś dialogi wypowiedziane przez postaci. Nie trzeba dokonywać skracania akcji lub wyrzucania niektórych wątków. Solidna ekranizacja powinna dokładnie oddać myśl autora.

Sam Lewis twierdził, że bezpośrednią przyczyną powstania Lwa, czarownicy i starej szafy były jego koszmarne sny o lwach (ach, to zapewne przez brytyjski kolonializm). Będąc żarliwym apologetą chrześcijaństwa chciał też odpowiedzieć na pytanie: „Kim byłby Chrystus gdyby naprawdę istniał taki świat jak Narnia, na którym zechciałby pojawić się, umrzeć i zmartwychwstać, tak jak na naszym?” Oczywiście to, że "Opowieści z Narnii" mówią o chrześcijaństwie nie znaczy wcale, że są jego alegorią.

Autor wykorzystuje tworzywo chrześcijańskie, ale pozostawia czytelnikowi swobodę interpretacji. "Opowieści" powstały w tym samym czasie i w tym samym gronie przyjaciół co "Władca pierścieni". Jednak w reklamie filmu unika się odniesień do dzieła Tolkiena. Zupełnie słusznie, gdyż sam Tolkien nie był entuzjastą Narnii, a wręcz mu się ona (w przeciwieństwie do innych książek Lewisa) nie podobała. Szczególnie Lew, czarownica i stara szafa nie znalazły uznania ze względu na brak spójności stworzonego świata i zbyt obfite odniesienia do innych mitologii i opowieści (fauny, nimfy, Święty Mikołaj, mówiące zwierzęta).

To wszystko było mało wiarygodne i powstało za szybko, by Tolkien mógł książkę zaakceptować. Recenzja „To do niczego”, jaką miał wydać po przeczytaniu książki przez Lewisa, na pewno nie jest taką, którą producent ekranizacji chciałby się pochwalić. Ze swojej strony muszę powiedzieć, że sądząc z trailera filmu (który już od czerwca można obejrzeć w kinach) jego twórcy wykonali naprawdę dużą pracę i lekko przytęchły świat Lewisa być może nabierze nowych, głębszych barw.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)