Narada o interwencji w Libii odbyła się bez Merkel
Bez niemieckiej kanclerz Angeli Merkel odbyła się nieformalna narada na temat interwencji w Libii przy okazji szczytu G-8 we francuskim Deauville. W ocenie niemieckich mediów, wskutek swej polityki zagranicznej Niemcy same zepchnęły się na margines.
28.05.2011 | aktual.: 28.05.2011 01:51
Jak relacjonowały w piątek niemieckie media, w ubiegły czwartek wieczorem po kolacji na szczycie G-8 przywódcy Francji, Wielkiej Brytanii, USA i Włoch - czyli państw uczestniczących w działaniach zbrojnych przeciwko reżimowi Muammara Kadafiego - przeprowadzili jeszcze rozmowę z rosyjskim prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem na temat trudnej sytuacji w Libii i konsekwencji kryzysu.
Angela Merkel opuściła spotkanie, gdy poruszono temat interwencji w Libii. Niemieckie media interpretują ten fakt następująco: Decyzja niemieckiego rządu, by wstrzymać się od głosu w sprawie uchwalonej w marcu rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ na temat Libii oraz odmowa udziału w działaniach zbrojnych przeciwko reżimowi Kadafiego spowodowała, że Niemcy nie są włączane we wszystkie debaty w sprawie Libii.
- Narada wojenna bez pani kanclerz - napisał w piątek wieczorem tygodnik "Der Spiegel" w swym internetowym wydaniu. - Oczywiście Niemcy nie są izolowane na spotkaniu siedmiu najważniejszych krajów uprzemysłowionych Zachodu oraz Rosji. Największa gospodarka Europy jest zbyt ważna. W kwestii ratowania euro, pomocy finansowej dla świata arabskiego - Niemcy są potrzebne. Ale jednak gdy sytuacja robi się naprawdę poważna, gdy tak jak w Libii chodzi o sprawy życia i śmierci, Niemcy przechodzą na pozycję obserwatora. Tak brzmi zarzut - pisze "Spiegel".
Komentator dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" ocenił zaś, że "polityka zagraniczna chadecko-liberalnego rządu Niemiec sprawia wrażenie pozbawionej kierunku i pełnej niestałości oraz bezradności". - Od miesięcy niemiecka polityka zagraniczna jest przesłonięta tematami wewnątrzpolitycznymi - ocenił.
Wydaje się, że Merkel, kilka lat temu chwalona za wskazywanie kierunku w polityce międzynarodowej, "poddała się wewnątrzpolitycznemu oportunizmowi" i "nie sprawia wrażenia, jakoby wiedziała, dokąd ma prowadzić droga Niemiec w Europie i na świecie - pisze komentator "FAZ". To dało o sobie wyraz w Deauville - dodał.
Komentator dziennika ocenia, że polityka zagraniczna państwa nie może być "prostą funkcja wewnątrzpolitycznych konstelacji władzy, jeśli państwo to nie chce uchodzić za nieobliczalne. - Dokładnie takie wrażenie płynie w berlińskich wahań i zwrotów ostatnich miesięcy, Najwyższy czas, by to zmienić - podkreślił.
Jeszcze przed szczytem G-8 w Deauville politykę zagraniczną rządu Merkel ostro skrytykował szef frakcji opozycyjnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) Frank-Walter Steinmeier. Podczas debaty Bundestagu ocenił on, że Niemcy z szanowanego kraju o wiodącej roli znalazły się na "europejskiej peryferii".
Zdaniem Steinmeiera, Merkel uprawia "letargiczną politykę zagraniczną" a jej rząd nie ma odpowiedzi na wydarzenia w świecie arabskim oraz na inicjatywę prezydenta USA Baracka Obamy w sprawie procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie.
- Świat oczekuje od nas więcej - powiedział. Zdaniem Steinmeiera, dowodem na chłodne relacje Niemiec z USA jest to, że w trakcie swej podróży po Europie prezydent Obama po raz kolejny ominął Berlin.