Napijemy się twojej krwi
Jeśli wyrzekniesz się chrześcijaństwa i wrócisz do islamu, nie dostaniesz kary śmierci – obiecał afgański prokurator Abdul Wasi. Jednak uwięziony za przejście na chrześcijaństwo Abdul Rahman odmówił. – Musi więc zostać zabity – ogłosił prokurator.
Wyrok śmierci zapowiadał też sędzia Ansarullah, choć proces... jeszcze trwał. Wydawało się, że Afgańczyk Abdul Rahman zginie za wierność Jezusowi.
Chrześcijanin, czyli wariat
I tak by się stało, gdyby nie ostre protesty Amerykanów i Europejczyków. Afgański rząd przestraszył się, bo dostaje od krajów Zachodu ogromną pomoc. Sąd znalazł więc dziwną, boczną furtkę: uznał Abdula Rahmana za chorego psychicznie i puścił go wolno. W środę 29 marca chrześcijanin odleciał samolotem do Włoch.
Zrobił to w ostatniej chwili. Tego samego dnia afgański parlament jednogłośnie potępił decyzję o jego uwolnieniu. Posłowie zażądali też, żeby policja uniemożliwiła temu „odstępcy” wyjazd z kraju. Europejczykom trudno zrozumieć nienawiść, jaką Afgańczycy zapałali do Abdula Rahmana. Nawet kobiety, starcy i dzieci chcą go widzieć martwym. W prawie wszystkich meczetach w tym kraju muezini prowadzili modlitwy o jego śmierć. Dlaczego? Bo porzucił islam dla chrześcijaństwa.
Kiedy sąd uznał Rahmana za niepoczytalnego i wypuścił go, duchowni islamscy zaczęli nawoływać wiernych do zamordowania tego człowieka. Do linczu zachęcali nawet ci duchowni, którzy uchodzą za ludzi o... umiarkowanych poglądach.
Stryczek za odejście
– Żeby w kraju islamskim zmienić wyznanie, trzeba być naprawdę odważnym człowiekiem – uważa ksiądz Andrzej Jakubiak, który przed rokiem był kapelanem polskich żołnierzy w Afganistanie.
Karę śmierci za porzucenie islamu przewiduje islamskie prawo, czyli szariat. Na świecie jest tylko kilka państw, które je stosują. W konstytucji Afganistanu są w tym względzie sprzeczności. Jednak, według interpretacji sędziów, ta konstytucja nakazuje zastosować w przypadku Abdula Rahmana zasady szariatu.
Muzułmanie nie mają miłosierdzia dla ludzi, którzy odeszli od islamu. Są w stanie zaakceptować tylko tych chrześcijan, którzy nigdy nie wyznawali islamu. Ksiądz Jan Zapotoczny, obecny kapelan polskich żołnierzy w Afganistanie, utrzymuje poprawne stosunki z tamtejszymi muzułmanami. Rozdaje dzieciom w afgańskich sierocińcach dary z polskiej Caritas, przyjaźnie rozmawia z afgańskim personelem. Ale na wszelki wypadek eskortują go przy tym uzbrojeni polscy żołnierze. – Obok nas jest meczet, z którego duchowny też cały czas nawołuje do ataków na naszą bazę. Choć jest tu kilka tysięcy żołnierzy – mówi ks. Zapotoczny. – Afganistan to kraj, w którym 80 proc. mieszkańców jest analfabetami – dodaje.
Wstyd dla Afganistanu
Abdul Rahman uciekł z Afganistanu przed kilkunastu laty, w czasie wojny domowej. Pojechał do Pakistanu i pracował tam dla organizacji humanitarnej. Ludzie, z którymi pracował, byli katolikami. – Zacząłem z nimi rozmawiać o religii. Potem przeczytałem Biblię. Otworzyła mi serce i umysł – wspominał Rahman w wywiadzie dla włoskiego pisma „La Repubblica”.
Rahman dochodził do chrześcijaństwa powoli, małymi kroczkami. Ale kiedy zdecydował się przejść na chrześcijaństwo, był już do niego całkowicie przekonany.
Mieszkał w Pakistanie, a potem w Niemczech. Niedawno zdecydował się wrócić do Afganistanu. Rodzina zauważyła jednak, że z nimi się nie modli i że czyta Biblię. Zapytali, dlaczego. Abdul odpowiedział wprost, że został chrześcijaninem. – Dla krewnych w świecie islamskim to potworna ujma na honorze – mówi ks. Jakubiak. Żona, wuj, dwaj kuzyni i córki Abdula zawiadomili więc o tym policję. Żona zeznała, że Abdul jest chrześcijaninem. Dodała, że przed laty uciekł z Afganistanu, nie zajmował się córkami, a teraz chce je odzyskać. Policja wtrąciła go więc do aresztu za odstępstwo od islamu. Córki Rahmana mają dziś 16 i 14 lat. Powiedziały policji, że ojciec zmuszał je do czytania Biblii i do odmawiania chrześcijańskich modlitw. – To nie jest prawda. One mówią to, co ich matka. Być może są ukierunkowane – powiedział Abdul Rahman „La Repubblice”. Policjanci krzyczeli na niego, że jest wstydem dla Afganistanu i wszystkich muzułmanów. Co wtedy pomyślał? – Że nie zrobiłem niczego, czego powinienem się wstydzić – wspomina
Rahman. To, że nie żałuje swojej decyzji, wywołuje największą furię jego rodaków.
Jeśli będę musiał, umrę
Abdul trafił do więzienia w Kabulu, do 24-osobowej celi. Byli tam nigeryjscy przemytnicy narkotyków, którzy traktowali Abdula dobrze. Lecz więźniowie Afgańczycy ciągle go wyzywali. – Udawałem, że nic się nie stało, ale wiele razy myślałem, że chcą mnie zabić. Być może chcieli tylko zrobić na mnie wrażenie. Pewnego razu usłyszałem jednak, jak proponują strażnikom: „Zabijcie go, a my napijemy się jego krwi”. Prokurator wiele razy proponował Abdulowi: „Wróć do islamu, a zapomnimy o sprawie”. Ale Rahman za każdym razem odmawiał. – Mam pełną świadomość tego, co wybrałem. Jeśli będę musiał umrzeć, umrę. Ktoś dawno temu już to zrobił dla nas wszystkich – powiedział wysłannikom „La Repubbliki”, którzy odwiedzili go w areszcie. Kiedy o Rahmana zaczął się upominać Zachód, chrześcijanina przewieziono do pojedynczej celi na pustynię poza Kabulem. Tam traktowano go już dobrze. Ale wysłannicy „La Repubbliki” widzieli jego twarz przeoraną cierpieniem i sińce gojące się na jego skórze. Byli jedynymi ludźmi, którzy
odwiedzili Abdula w areszcie w ciągu tych trzech tygodni od zatrzymania. Więzień mówił im: – Nie chcę umierać. Ale jeśli Bóg tak będzie chciał, jestem gotowy ponieść konsekwencje moich wyborów aż do końca.
A jednak Abdul przeżył. – Ten człowiek jest bohaterem. Pokazał Afgańczykom, że na świecie są też inne religie – komentuje ks. ppłk Jakubiak.
– A nie uważa ksiądz, że ta jego zdecydowana postawa nic w Afganistanie nie zmieniła? – mamy wątpliwości. Ksiądz Jakubiak kręci jednak głową: – Może jeszcze nie teraz. Ale coś swoim rodakom zasygnalizował. Trzeba Boga prosić, żeby przyniosło to owoce – mówi.
Przemysław Kucharczyk