Napędzane zawiścią
Wybitny znawca problematyki podatków Richard Epstein stwierdził kiedyś, że za pomocą podatków "rząd zabiera majątek w najściślejszym znaczeniu tego terminu, stając się w końcu właścicielem i posiadaczem czegoś, co kiedyś znajdowało się w prywatnych rękach". Wokół tego stwierdzenia w amerykańskich kręgach naukowo-akademickich rozgorzała zacięta dyskusja na temat tego czy podatki są rzeczywiście "konfiskatą bez podstaw"?
W starożytnych Atenach nakładanie podatków uznawano za symbol tyranii (za Richardem Pipesem). Co ciekawe w Europie nowożytnej nakładanie podatków bezpośrednich (od osoby) stosowano tylko i wyłącznie w sytuacjach pogotowia wojennego. Z taką sytuacją spotkaliśmy się w 1799 roku w Anglii, która szykowała się do wojny z Napoleonem Bonaparte. Wprowadzono wówczas podatek progresywny.
Dziś nikt nie zastanawia się nad tym czy podatek jest słuszny czy też nie. Bo jakiż byłby w tym sens? Progresywny podatek dochodowy jest produktem ubocznym państwa opiekuńczego. Niekiedy sugerowano, "że wzrosty stopy opodatkowania dochodu skutkują niewielkim lub żadnym wzrostem dochodów, a czasem powodują ich zmniejszenie!". Mało tego - Helmuth Shoeck zauważył,że są one napędzane nie tyle względami ekonomicznymi czy społecznymi ale ludzką zawiścią! No właśnie i tu dochodzimy do sedna sprawa. Podatek liniowy nie jest uważany za sprawiedliwy. Przez kogo? Przez ludzi, którzy nie mogą poszczycić się wysokimi dochodami. Chcą aby bogatsi płacili większe podatki od nich. Ludzka zawiść? Po wprowadzeniu podatku liniowego ci o większych dochodach nadal będą płacić więcej od tych, którzy zarabiają mniej. Jest tylko jedna prosta różnica, człowiek przedsiębiorczy nie będzie "karany za to, że mu się udało". Mówienie o społecznej sprawiedliwości wydaje się być tutaj nie na miejscu. Obecny system zakładający podatek
progresywny o trzech stawkach (19,30,40 proc) po prostu "dusi" polską gospodarkę. Wprowadzenie podatku o jednakowej dla wszystkich stawce mogłoby się stać impulsem dla polskich przedsiębiorców.
Impulsem, któryby im powiedział, że w tym kraju można zarabiać i można się rozwijać. A co za tym idzie, że warto inwestować i wydawać pieniądze. Rada Przedsiębiorczości, skupiająca wszystkie najważniejsze organizacje przedsiębiorców zaproponowała wprowadzenie podatku z jedną stawką 18 proc. i z kwotą wolną od podatku w wysokości 4 tys. zł. Czy premier posłucha? Zobaczymy.
Paweł Gruszecki