Nałęcz: atmosfera żałoby jak po Piłsudskim
Zjednoczenie się całego narodu w żalu, wyciszenie sporów politycznych - atmosfera i skala żałoby narodowej po tragedii w Smoleńsku przypomina wydarzenia sprzed 75 lat, po śmierci Józefa Piłsudskiego - uważa historyk prof. Tomasz Nałęcz.
13.04.2010 | aktual.: 13.04.2010 17:16
Uroczystości pogrzebowe Józefa Piłsudskiego były największym tego rodzaju wydarzeniem, jakie kiedykolwiek odbyło się w Polsce.
- Można dostrzec pewne analogie z tamtymi wydarzeniami sprzed 75 lat w sposobie obchodzenia przez Polaków żałoby narodowej, choć sytuacja polityczna jest dziś inna. Porównywalna jest atmosfera wielkiego smutku i powszechne poczucie straty, wyciszenie sporów politycznych, a przede wszystkim - zaangażowanie społeczeństwa, duchowe zjednoczenie narodu w smutku. Ten moment można porównać z dzisiejszym, choć mamy zupełnie inną sytuację historyczną. Teraz nikt się nie martwi, co dalej będzie z Polską, nikt nie myśli, że kraj znalazł się w niebezpieczeństwie. Mamy stabilne państwo, zabraknie ludzi i tej straty nikt już nie wypełni, ale państwo będzie funkcjonować bezpiecznie dalej - powiedział Tomasz Nałęcz.
Uroczystości pogrzebowe marszałka Józefa Piłsudskiego miały miejsce w dniach 13-18 maja 1935 r. W ich trakcie ciało Józefa Piłsudskiego zostało przetransportowane koleją z Warszawy, gdzie zmarł 12 maja, do Krakowa. Tam złożono je w krypcie św. Leonarda na Wawelu.
Uroczystości te były ogromną manifestacją społeczną. Stanisław Cat-Mackiewicz pisał w książce "Historia Polski od 11 listopada 1918 r. do 17 września 1939 r.": "Piłsudski miał fanatycznych wielbicieli, którzy go kochali więcej niż własnych rodziców, niż własne dzieci, ale było wielu ludzi, którzy go nienawidzili, miał całe warstwy ludności, całe dzielnice Polski przeciwko sobie, potężną nieufność do siebie. I oto nie znać było tego w dniu pogrzebu".
Tuż po śmierci Piłsudskiego, salon pałacu belwederskiego, w którym nastąpił zgon, zamieniono na kaplicę żałobną, gdzie na katafalku spoczywało ciało marszałka. Dekoracje sali zaprojektował prof. Wacław Jastrzębowski, a wykonali je studenci Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Przy ciele zaciągnięto także wartę honorową, którą pełnili czterej oficerowie, dwóch podoficerów i dwóch szeregowych, zmieniający się co pół godziny.
Trumna z ciałem Piłsudskiego wystawiona była w Belwederze 13 i 14 maja. Katafalk przybrany był w purpurowe sukno z godłem Rzeczypospolitej na przedzie. Zwłoki marszałka ubrane były w mundur, przepasany Wielką Wstęgą orderu Virtuti Militari. Nad głową zmarłego umieszczono trzy sztandary wojska polskiego, przybrane kirem - z 1831 r., z 1863 r. oraz sztandar legionowy. Obok niej stała kryształowa urna z sercem marszałka, przy niej położono czapkę maciejówkę, buławę marszałkowską oraz szablę. Trumna marszałka została wykonana ze srebra, według projektu prof. Wojciecha Jastrzębowskiego, przez studentów warszawskiej ASP.
15 maja trumnę przewieziono na lawecie zaprzężonej w sześć koni do katedry św. Jana. Ustawiono ją w nawie głównej świątyni. Tam Piłsudskiego żegnały tłumy. "Ciało Marszałka Piłsudskiego wniesiono do katedry św. Jana, pozostawiono na noc pod sklepieniem. I tłum warszawski od rana zaczął płynąć jak rzeka. Było tysiące, dziesiątki, setki tysięcy ludu - ludzie stali jedenaście godzin czekając swojej kolei, aby na chwilę przejść prędko koło trumny, aby rzucić choć okiem na jej zamknięte wieko" - wspominał Mackiewicz.
17 maja wieczorem pociąg z trumną Marszałka ruszył do Krakowa, na jego trasie zgromadziły się tłumy ludzi aby oddać zmarłemu hołd. "Pociąg z oświetloną reflektorami platformą, na której wysoko spoczywała trumna Marszałka, szedł wolno przez Radom, Kielce, Jędrzejów, Miechów do Krakowa przez całą noc. Przy trumnie trzymali wartę generałowie, oficerowie i szeregowi. W jednym z wagonów jechała rodzina Marszałka. Noc była ciemna, od czasu do czasu padał drobny deszcz. Wzdłuż toru kolejowego mieszkańcy rozpalili ogromne ogniska, żegnając odjeżdżającego na zawsze Józefa Piłsudskiego" - pisał Mackiewicz.
Atmosfera żałoby była powszechna: "Oto w dniach bezpośrednio po śmierci Piłsudskiego w całym mieście Wilnie policja nie zanotowała ani jednego faktu kradzieży. Męty społeczeństwa także były przejęte na swój sposób, zdenerwowane na swój sposób" - zauważył Mackiewicz.
Pociąg żałobny z trumną Piłsudskiego dotarł do Krakowa 18 maja. Ośmiu generałów, z Juliuszem Rómmlem na czele, przeniosło trumnę z platformy na lawetę armatnią ciągniętą przez sześć czarnych koni. Następnie uformował się pochód, który wyruszył w kierunku Kościoła Mariackiego. Na czele pochodu szedł oddział doboszy z werblami, następnie postępowała orkiestra wojskowa, poczty sztandarowe przysłane przez wszystkie pułki Wojska Polskiego, duchowieństwo. Po nich szedł okryty kirem koń Piłsudskiego. Następnie jechała laweta z trumną, ciągnięta przez 6 karych koni. Otaczało ją 12 adiutantów z obnażonymi szablami. Szacuje się, że w pogrzebie w Krakowie wzięło udział około 100 tys. osób, kondukt ciągnął się przez kilka kilometrów. Dzwonił dzwon Zygmunta.
Kiedy trumna spoczęła w Krypcie Leonarda na Wawelu ustawione na zamkowym wzgórzu działa oddały 101 strzałów armatnich. W całym kraju zapanowała trzyminutowa cisza. Uroczystości pogrzebowe Piłsudskiego trwały sześć dni.