Nakręca się spirala protestów
Platforma Obywatelska zapomniała podczas
kampanii wyborczej o starej dobrej zasadzie, że trzeba mierzyć
zamiary według sił - wytyka "Trybuna".
30.01.2008 | aktual.: 30.01.2008 06:44
W "Dziesięciu zobowiązaniach PO" obiecano zarówno podniesienie wydatków, jak i zmniejszenie podatków. Jeden z punktów mówił, że nowa władza radykalnie podniesie płace budżetówki. Nic więc dziwnego, że ludzie domagają się spełnienia tej obietnicy, zwłaszcza że w przedsiębiorstwach wynagrodzenia rosną znacznie szybciej. Mnożą się więc strajki i protesty.
Najgłośniej jest obecnie o celnikach, którzy sparaliżowali wschodnią granicę. Chcą niemało, bo po 1,5 tys.zł miesięcznie. Nie jest to duża grupa zawodowa - liczy ok. 14 tys. osób. Na wzrost ich uposażeń trzeba by przeznaczyć ok. 250 mln zł rocznie. Wojciech Olejniczak, przewodniczący Klubu Poselskiego Lewicy i Demokratów, już kilka miesięcy temu zwracał uwagę na złą sytuację w tym środowisku. A podczas debaty budżetowej LiD zaproponowała, żeby przesunąć z rezerwy celowej rządu 90 mln zł na wynagrodzenia w służbie celnej. Poprawka w Sejmie padła. Dopóki celnicy nie zablokowali przejść granicznych, władza się ich problemami nie przejmowała.
Niezałatwione są też sprawy służby zdrowia i nauczycieli. W tych przypadkach chodzi o kwoty liczone w miliardach. Dla białego personelu potrzeba ok. 9 mld zł rocznie, a dla ciała pedagogicznego 7 mld zł. Na większe płace czekają też policjanci i kolejarze. Nie wiadomo, czy administracja również nie upomni się o swoje - zauważa gazeta.
Spirala protestów nakręca się i jest równie groźna dla firm, jak i dla państwa. Gdy pęknie, o cudzie gospodarczym możemy zapomnieć. Rząd PO-PSL powinien od samego początku na coś się zdecydować. W Platformie słychać było nawet takie propozycje, ale szybko zostały przytłumione. Rząd Donalda Tuska miał jeszcze czas, żeby wstrzymać drugi etap obniżki składki rentowej, którą wprowadziła wicepremier Zyta Gilowska. W kasie państwa zostałoby 12 mld zł. Postanowił jednak obdzielić pracowników i pracodawców niewielkimi kwotami. Najbardziej potrzebujący nie mają z tego nic, bo składki rentowej nie płacą. Są też oszczędności po poprzednim budżecie pisze "Trybuna".
Według gazety, pieniądze są, a może ich być jeszcze więcej, gdy szybko przeprowadzi się uwalnianie gospodarki z biurokratycznych ograniczeń. A teraz trzeba wybierać. Albo rząd dotrzyma obietnicy i rozwiąże problemy w budżetówce zachowując przy tym kontrolę nad finansami państwa, albo będzie czekał na kolejne wybuchy niezadowolenia, które paraliżują kraj i gospodarkę. (PAP)