PolskaNajsztub bezkarny za "poDUPAdłego prokuratora"

Najsztub bezkarny za "poDUPAdłego prokuratora"

B. redaktor naczelny "Przekroju" Piotr Najsztub i b. reporter tygodnika Cezary Łazarewicz nie będą ukarani za znieważenie prokuratora słowem "podupadły" (cztery środkowe litery w tekście wyróżniono) - orzekł sąd.

Najsztub bezkarny za "poDUPAdłego prokuratora"
Źródło zdjęć: © AKPA

21.01.2008 | aktual.: 21.01.2008 15:48

Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia uznał wprawdzie, że Najsztub jest winny nieumyślnego dopuszczenia jako redaktor naczelny do opublikowania materiału prasowego zawierającego znamiona przestępstwa, ale jego sprawę umorzył wobec "znikomego stopnia szkodliwości społecznej" czynu. Łazarewicz został zaś uniewinniony.

Uzasadnienie tego nieprawomocnego wyroku sąd utajnił, bo cały proces - na wniosek prokuratora, który poczuł się znieważony - toczył się niejawnie.

W 2005 r. Łazarewicz opisał śledztwa prowadzone przez prokuratora z Grójca Grzegorza Talarka. Oskarżał on m.in. o napad z bronią w ręku historyka sztuki. Został on potem uniewinniony przez sąd, który wypłacił mu odszkodowanie za bezzasadne aresztowanie. Tytuł artykułu brzmiał: "Prokurator poDUPAdły".

Talarek złożył doniesienie o przestępstwie znieważenia funkcjonariusza publicznego w związku z pełnieniem przezeń obowiązków służbowych. Prokuratura uznała to za taką zniewagę i wysłała akt oskarżenia wobec dziennikarzy do stołecznego sądu rejonowego. Sąd umorzył sprawę po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który w 2006 r. uznał, że ściganie przez prokuraturę za znieważenie funkcjonariusza nie podczas "pełnienia obowiązków" godzi w konstytucyjną zasadę swobody wypowiedzi. Wtedy z oskarżenia usunięto słowa "w związku z pełnieniem obowiązków służbowych", a akt oskarżenia zmieniono z publicznego na prywatny, do którego przyłączyła się prokuratura.

Za znieważenie innej osoby w środkach przekazu art. 216 Kodeksu karnego przewiduje karę do roku więzienia, wykonywanie prac społecznych albo grzywnę.

Proces ruszył za zamkniętymi drzwiami w czerwcu 2007 r. Oskarżeni nie przyznawali się do winy, podkreślając, że wyróżnienie czterech liter miało służyć krytyce nieudolności prokuratora, który wnosi o areszty dla niewinnych ludzi na podstawie wątpliwych dowodów, podważanych potem przez sąd.

Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście wnosiła o skazanie dziennikarzy i wymierzenie im grzywien: 5 tys. zł - Najsztubowi i 3 tys. zł - Łazarewiczowi. Zdaniem prokuratury, pierwszy był odpowiedzialny, według prawa prasowego, za dopuszczenie tytułu do publikacji, a drugi "musiał mieć na niego wpływ" (czemu dziennikarz zaprzeczał).

Obrońca oskarżonych mec. Grzegorz Krawczyk wnosił o ich uniewinnienie wobec brak cech przestępstwa materiału prasowego, który - według niego - nie przekraczał ram dopuszczalnej krytyki. Podkreślał, że nikt nie kwestionuje treści samego artykułu i jego rzetelności. Także sami dziennikarze wnosili o uniewinnienie.

Po wyroku mec. Krawczyk (tylko on stawił się w sądzie) powiedział dziennikarzom, że po kontakcie z Najsztubem przesądzi, czy będzie apelował. Przyznał, że sąd "zgodził się z liberalnym poglądem na przestępstwo znieważenia w mediach".

Dodał, że winę Najsztuba uznano na podstawie przepisu prawa prasowego z 1984 r., które "nie jest z tej epoki" (stanowi ono, że redaktor, który nieumyślnie dopuścił do opublikowania materiału prasowego zawierającego znamiona przestępstwa, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności). Adwokat podkreślił, że żaden dowód nie obciążał Łazarewicza i "wydaje się, że sąd się z tym zgodził". Mec. Krawczyk dodał, że cała sprawa "niepotrzebnie angażowała pieniądze podatników".

Wystąpię o pisemne uzasadnienie wyroku - powiedział sam Talarek, który na razie nie chce przesądzać, czy będzie się odwoływał. Mam trochę dość tego wszystkiego i współczuję tym, którzy muszą tyle czekać na sprawiedliwość - dodał. Podtrzymał, że w jego sprawie doszło do przestępstwa. Błoto zostało rzucone; miałem z tego powodu wiele nieprzyjemności - dodał Talarek, który dziś pracuje w Prokuraturze Okręgowej w Radomiu.

Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Katarzyna Szeska powiedziała, że nie komentuje wyroku, a "dalsze decyzje procesowe zapadną po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku".

Środowiska dziennikarskie wiele razy krytykowały wytaczanie dziennikarzom procesów karnych za słowa; podkreślano, że w takich sprawach powinna być uruchamiana droga cywilna. Ostatnio PiS zapowiedział projekt zmian w Prawie prasowym, a także likwidacji art. 212 Kodeksu karnego, który m.in. umożliwia skazywanie dziennikarzy za pomówienie innej osoby na karę do dwóch lat więzienia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)