PolskaNajpierw się w sobie zakochali, potem obrabowali bank

Najpierw się w sobie zakochali, potem obrabowali bank

W 34 sekundy Bartek S. okradł bank z 30 tys. zł. Sąd bada, czy pomagała mu Patrycja J. Prokuratura uważa, że oboje współdziałali w dokonaniu rabunku. Dziewczyna na początku przyznała się do winy, potem jednak zaczęła się z tego wycofywać.

11.10.2010 | aktual.: 11.10.2010 11:32

Najpierw było głębokie uczucie, wyznania miłości, fantastyczna podróż do Egiptu. Teraz Bartek S. i jego partnerka Patrycja J. przed Sądem Rejonowym w Wieliczce tłumaczą się, dlaczego napadli na bank w Radziszowie pod Krakowem. I co się stało z 30 tys. zł, które padły ich łupem. Grozi im do 12 lat więzienia.

Na portalu nasza-klasa dalej można znaleźć romantyczne fotografie zakochanych, które wykonali podczas egipskiego wyjazdu. On wysoki, szczupły, 24-letni blondyn, elektryk, karany za jazdę po pijanemu. Ona 23-letnia blondynka, studentka jednej z krakowskich uczelni. W tle piramidy, sfinks, starożytne świątynie. Oni na wielbłądzie podziwiają zabytki. Dziś już wiadomo, że wycieczkę wykupili kilka godzin po dokonaniu napadu na bank.

Poznali się na początku 2009 r. w sklepie Tesco przy ul. Wielickiej w Krakowie. Patrycja była tam na zakupach, Bartek sprzedawał obrazki z wizerunkiem św. Krzysztofa. Zamienili dwa zdania, wymienili się numerami telefonów, zaczęli się spotykać, zostali parą. W grudniu 2009 r. Bartek S. w sklepie z militariami w Krakowie kupił atrapę pistoletu na kulki. Zapłacił 70 zł. Był tam z dziewczyną, potem pojechali do banku w Radziszowie, raz, drugi, trzeci. 21 grudnia ub.r. Bartek zamaskował twarz kapturem i szalikiem, wziął atrapę broni, wszedł do banku. - Proszę o pieniądze, mam broń. Ma być minimum 20 tys. zł, bo mam chore dziecko - kłamał.

Wystraszona kasjerka dała mu do reklamówki 29 300 zł. Zapamiętała, że napastnik ma brązowe oczy. Oraz to, że tego dnia był u niej wcześniej, pytał o możliwość wzięcia kredytu. - Twierdził, że jego dziewczyna ma u nas rachunek, powiedziałam mu, jakie dokumenty są wymagane, by sprawę załatwić - zeznała na policji kobieta pracująca w banku spółdzielczym od blisko 10 lat.

Dzięki nagraniom z monitoringu ustalono, że napadł trwał 34 sekundy i że chwilę wcześniej napastnik kręcił się wewnątrz budynku. Na nagraniu widać, jak dwa razy rozmawia przez telefon. To pozwoliło policji na ustalenie, kto się wtedy logował w okolicy, tak poznano numery abonentów, w tym Bartka S. i Patrycji J. Gdy znane były ich nazwiska, funkcjonariusze zajrzeli na portal nasza-klasa. Tam zobaczyli parę w uściskach. Rabuś został rozpoznany, zatrzymany 11 lutego br., przyznał się do winy. Opowiedział, jak po napadzie z Patrycją pojechali do Tesco, gdzie wydali część pieniędzy m.in. na wycieczkę do Egiptu. Kupili kino domowe i telewizor za 8 tys. zł, 1500 zł przeznaczyli na inne potrzeby, bo przecież święta były za pasem.

Mężczyzna bronił się, że kasę na egzotyczny wyjazd miał z legalnej pracy. - Patrycja o niczym nie wiedziała. Czekała na mnie przed bankiem w aucie z włączonym silnikiem - przekonywał. Prokuratura uważa jednak, że oboje współdziałali w dokonaniu rabunku. Dziewczyna widziała, że chłopak kupuje atrapę broni, maskuje twarz, podwoziła go pod bank. Patrycja J. na początku przyznała się do winy, potem zaczęła się z tego wycofywać.

- Bartek przyznał mi się do tego, co zrobił, ale podczas naszej podróży po Egipcie nie wracaliśmy do tematu. Sprawdzaliśmy w internecie, co się dzieje ze sprawą, byliśmy przekonani, że została umorzona.

Byli w szoku, gdy zostali zatrzymani. Patrycja J. pozostaje na wolności, ma jednak zakaz opuszczania kraju. Bartek przebywa w areszcie.

Polecamy w wydaniu internetowym:
Gowin: Platforma wciąż jest powabną panną

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)