Najpierw pluje, teraz lansuje
Z Michałem Wiśniewskim, liderem grupy Ich Troje, rozmawia Mirosław Olszewski.
- Pańskim suportem przed dzisiejszym koncertem w opolskim amfiteatrze będzie Andrzej Lepper i jego drużyna kandydatów do parlamentu. Ta świadomość pana nie uwiera?
- Absolutnie nie. Czy ja razem z nim krzyczę, że Balcerowicz musi odejść? Czy w ogóle stanowimy duet? Zespół zwyczajnie skorzystał z możliwości zaprezentowania się na wielkiej trasie koncertowej, zorganizowanej przez Samoobronę. Czy to grzech? Miałem sześćdziesięciu ludziom powiedzieć – idźcie na zieloną trawkę, bo mnie się sponsor nie podoba?
- Puśćmy wodze fantazji: oto w USA na wiecu wyborczym Richarda Nixona występuje Bob Dylan… Prezydent byłby szczęśliwy, Dylana publiczność zabiłaby śmiechem. Nie boi się pan obciachu?
- Ani nie kandyduję, ani nie pójdę na wybory, bo zwyczajnie nie mam na kogo głosować. A przede wszystkim jesteśmy zespołem, który póty będzie istniał, póki ludzie zechcą przychodzić na nasze koncerty, by słuchać muzyki. Kto występuje przed nami, kto po nas, nie ma wielkiego znaczenia. A jeśli chodzi o obciach, to pamiętam, że na początku naszej kariery właśnie słuchanie nas uznawane było w wielu kręgach opiniotwórczych za obciach. To zatem pojęcie bardzo płynne.
- Wśród Opolan pracujących w Holandii wasza muzyka jest „number one”. Opędzić się wręcz od niej nie można…
- Cieszymy się i pozdrawiamy.
- Wracając do dzisiejszego koncertu: wyobraźmy sobie, że organizuje go Narodowe Odrodzenie Polski. Z punktu widzenia prawa - partia jak każda inna. Tyle że ulubiona przez skinheadów. Wystąpiłby pan? Żeby zespół nie głodował na bezrobociu?
- Nie znalazłem w programie Samoobrony elementów nacjonalistycznych, czy szowinistycznych…
- To jednak zna się pan przynajmniej trochę na polityce!
- Pan mnie nie zrozumiał: nie popieram Samoobrony, ani żadnej innej partii. Powtarzam: nawet nie mam zamiaru iść do wyborów.
- Cztery lata temu zagraliście na wiecu wyborczym SLD w Opolu. Potem zarzekał się pan, że do polityki już nigdy więcej się pan nie da wmieszać…
- I dotrzymuję słowa. Samoobrona zaproponowała nam sześćdziesiąt koncertów w całym kraju. Przystaliśmy na propozycję. Opolski będzie siedemnasty z kolei. Gramy jednak jak zwykle nie dla jakiejkolwiek partii czy ugrupowania, lecz dla publiczności, która wciąż chce nas słuchać.
- Gdybym był politykiem, na pewno chciałbym sytuację wykorzystać: nie tylko zawiesić nad waszymi głowami banner z nazwą partii, ale też wyjść na scenę, by uścisnąć pana rękę przed kamerami…
- To siedemnasty koncert, a mimo to nic podobnego dotąd się nie zdarzyło. Mamy ściśle określone warunki i wszyscy ich skrupulatnie przestrzegamy. - I nie jesteście autorami hymnu Samoobrony?
- Dziennikarze wszystko pokręcili. Sprzedaliśmy półtora roku temu prawa do utworu słowno-muzycznego – nic więcej. Przypisywanie nam autorstwa hymnu jest śmieszne i wynika chyba stąd, że dziennikarze go nie przesłuchali.
- Oddał pan nagrodę, Super Jedynkę festiwalu w Opolu. Czemu się pan aż tak obraził?
- Ja mam dystans do samego siebie. Potrafię śmiać się z pastiszy utworów własnych i zespołu. Nie obrażam się, gdy ktoś parodiuje mój image. Jednak sposób w jaki potraktował nasz zespół reżyser festiwalowego spektaklu, z którym nawiasem mówiąc wiele razem wcześniej zrobiliśmy fajnych rzeczy, był poniżej krytyki. Zwrócenie „Jedynki” to był mój gest sprzeciwu wobec zwyczajów w branży, w żadnym wypadku wobec opolskiej publiczności.
- Dziękuję za rozmowę.
Komentarz
A wszystko to, bo kasę kocha
14 marca 2004 roku prawie 5 milionów widzów programu „Jestem jaki jestem” usłyszało deklarację Michała Wiśniewskiego, że jak Lepper dojdzie do władzy, to on wyjedzie z Polski. Teraz gwiazdor pomaga liderowi Samoobrony wygrać wybory biorąc udział w jego politycznym show. Nie byłoby sprawy, gdyby Wiśniewski przyznał się do zmiany poglądów, albo powtórzył to, co mu się niedawno w nerwach wymsknęło: „Jestem muzyczną prostytutką, a Lepper dał mi najwięcej”.
Krzysztof Zyzik