Najpierw Chiny, potem kwarantanna
Dwanaścioro moskiewskich dzieci zostało
objętych kwarantanną i znalazło się faktycznie w areszcie domowym
po powrocie z wycieczki szkolnej do Chin - pisze w piątek
rosyjski dziennik "Izwiestija".
Według gazety grupa uczniów stołecznej szkoły nr 1948 z rozszerzoną nauką języka chińskiego przebywała w Pekinie na kursie językowym. Gdy dzieci, w wieku 12-16 lat, wróciły, okazało się, że zapomniano je zbadać na obecność wirusa wywołującego SARS (zespół ostrej niewydolności oddechowej)
. W szkole wybuchła panika. Zebrano rodziców i polecono im, by nie wypuszczali dzieci z domu.
"Dwanaściorgu dzieciom poleca się nie opuszczać swoich mieszkań aż do specjalnej decyzji szefa wydziału oświaty południowo-zachodniego okręgu (Moskwy)
. A jeśli chcą spacerować, mają spacerować po lesie" - pisze dziennik.
Przyczyną takiej decyzji władz szkolnych stały się protesty rodziców pozostałych dzieci, którzy domagali się odizolowania uczestników kursu. Łącznie w szkole nr 1948 uczy się 696 uczniów.
Rosjanie od wielu dni żyją w strachu, że wkrótce pojawią się u nich pierwsze przypadki SARS, bo wirus przywiozą pracujących w kraju Chińczycy lub osoby jeżdżące do Chin. Kilkakrotnie odbierano już sygnały o pierwszych przypadkach zachorowań, za każdym razem były jednak fałszywe.
Także w przypadku 12 uczniów naczelny lekarz sanitarny Moskwy Nikołaj Fiłatow zapewniał w piątek, że dzieci są zdrowe i że w czasie pobytu w Chinach "nie miały kontaktów z chorymi na nietypowe zapalenie płuc".
Podobnie mówili w rozmowie z agencją Interfax przedstawiciele szkoły. Zastrzegli jednak, że uczniowie, którzy brali udział w wycieczce do Chin, tak czy inaczej mają do 12 maja pozostawać w domach.