Najdroższa porażka tej kampanii
Ośmiu kandydatów, którzy nie weszli do II tury wyborów prezydenckich, może zacząć liczyć koszty kampanii. Najoszczędniejsze sztaby wydały na pozyskanie jednego głosu od kilku do kilkunastu groszy. Najwięcej, w przeliczeniu na wyborcę, wydał komitet szefa PSL Waldemara Pawlaka.
Najtaniej wyborców pozyskiwał kandydat Samoobrony Andrzej Lepper. Jak powiedział szef jego sztabu wyborczego Bogdan Socha, na kampanię wydano niewiele ponad 10 tys. zł, a wszystkie środki pochodziły z wpłat od osób fizycznych. Leppera poparło 214 tys. 657 wyborców, czyli jeden głos kosztował go jedynie 4 grosze.
Socha powiedział, że większość środków z funduszu wyborczego przeznaczono na produkcję spotów telewizyjnych. Emitowano je w ramach bezpłatnego czasu antenowego w telewizji publicznej. - Nie kupowaliśmy żadnych materiałów propagandowych - plakatów, spotów, ogłoszeń w gazetach - tak Socha tłumaczy niskie koszty sztabu. Jak dodał, krawaty i chusty w barwach Samoobrony, które Lepper rozdawał w czasie spotkań z wyborcami, pochodziły z magazynu partii, więc na nie też nie wydano pieniędzy.
Nie będzie też honorariów dla osób pracujących przy kampanii wyborczej Leppera, ponieważ - jak mówił Socha - działacze Samoobrony pracowali społecznie. Oni również - dodał - często oferowali liderowi Samoobrony środki transportu do miejsc spotkań z wyborcami, więc również i te koszty nie były duże.
Spośród kandydatów, którzy zakończyli już kampanię, najwięcej w przeliczeniu na głos wydał Waldemar Pawlak. Jego kampania kosztowała około 3,5 mln zł. Jak poinformował pełnomocnik komitetu wyborczego kandydata ludowców Henryk Cichecki, 2/3 tych środków to wpłaty od sympatyków i członków Stronnictwa; reszta pochodziła z kasy partyjnej. Zdecydowana większość pieniędzy, jakimi dysponowali sztabowcy lidera PSL, poszła na produkcję i emisję telewizyjnych spotów wyborczych.
Na prezesa Stronnictwa zagłosowało 294 tys. 273 osoby. Oznacza to, że zdobycie poparcia jednej osoby kosztowało Pawlaka ponad 11 zł.
Niemal równie kosztowne było pozyskanie poparcia dla kandydata niezależnego Andrzeja Olechowskiego. Pełnomocnik finansowy jego komitetu wyborczego Sławomir Potapowicz poinformował, że kampania b. szefa MSZ kosztowała około 2 mln zł.
Zgodnie z danymi PKW, Olechowskiego poparło w wyborach 242 tys. 439 Polaków. Biorąc pod uwagę środki przeznaczone na kampanię, oznacza to, że jeden głos kosztował w tym przypadku około 8,2 zł.
Starania o wyborców sfinansowało w całości Olechowskiemu Stronnictwo Demokratyczne. - Gros środków, które były przeznaczone na kampanię wyborczą, poszło na kampanię telewizyjną i radiową. Drugą pozycją w budżecie stanowiły billboardy - powiedział Potapowicz. Jak poinformował, łącznie przeznaczono na oba te kanały komunikacji z wyborcami 1-1,2 mln zł. - W TVP, TVN i Polsacie zostało wyemitowanych ponad 30 spotów - dodał.
Pozostałe środki z funduszu wyborczego przeznaczono na honoraria, przejazdy oraz przygotowanie konwencji wyborczych. - W kampanii wyborczej wolontariat może dotyczyć co najwyżej rozdawania ulotek czy rozklejania plakatów. W związku z tym powstały koszty, związane z wynagrodzeniami tych, którzy pracowali w tej kampanii na rzecz Andrzeja Olechowskiego - zaznaczył Potapowicz.
- Po drugie - mówił - poniesiono też koszty związane z przejazdami kandydata z grupą współpracowników na spotkania lokalne z wyborcami. - Były też koszty związane z przygotowaniem konwencji regionalnych i krajowej i tych wszystkich imprez, które były związane z kampanią wyborczą - powiedział pełnomocnik finansowy komitetu wyborczego Olechowskiego.
Zdecydowanie mniej kosztowało pozyskanie jednego wyborcy przez kandydata SLD Grzegorza Napieralskiego. Jak powiedział rzecznik Sojuszu Tomasz Kalita, wydatki sztabu lidera lewicy zamknęły się w okolicy 3,3 mln zł. - Wzięliśmy około 2 mln zł kredytu. Najwięcej wydaliśmy na spoty - 1/3 środków, które wydaliśmy na kampanię. Resztę pochłonęły różne wydarzenia i bieżące funkcjonowanie sztabu - podkreślił Kalita.
Jak zaznaczył, kampania Napieralskiego była typową kampanią niskobudżetową, w której liczyły się głównie dobre pomysły sztabowców. Szefa SLD poparło w wyborach 2 mln 299 tys. 870 osób, co oznacza, że zdobycie jednego głosu kosztowało go 1,43 zł.
Nieporównywalnie mniejsze sumy przeznaczyli na wybory kandydaci, za którymi nie stały bogate, finansowane z budżetu partie polityczne.
Janusz Korwin-Mikke powiedział, że jego kampania kosztowała około 200 tys. zł. Większość z tych środków poszła na finansowanie spotów telewizyjnych, dużo mniej na plakaty i organizowanie spotkań kandydata z wyborcami. - Biorąc pod uwagę, ile wydali konkurenci, to moja kampania była dość tania - zauważył polityk. Podkreślił, że w jego przypadku wynik wyborczy nie zależał od pieniędzy, tylko od tego, co mówił w kampanii. Korwin-Mikke uzyskał czwarty rezultat (2,48%); zagłosowało na niego 416 tys. 898 osób; jeden głos kosztował go więc ok. 47 groszy.
Pełnomocnik komitetu wyborczego Marka Jurka Lech Łuczyński powiedział, że kampania kandydata Prawicy PR kosztowała ok. 150 tys. zł. Mimo tej stosunkowo niewielkiej kwoty członkowie jego komitetu mają problem, bo sympatycy byłego marszałka Sejmu wpłacili na jego fundusz wyborczy tylko około 100 tys. zł.
Resztę wydatków, zgodnie z prawem, będą pokrywali członkowie komitetu wyborczego Jurka. Zdecydowana większość środków poszła na plakaty, wykupienie banerów na stronach internetowych oraz wydrukowanie ulotek. Jurka poparło 1,06% głosujących. Jego nazwisko zakreśliło na kartach wyborczych 177 tys. 315 osób, czyli jeden głos kosztował go 84 grosze.
Kampania wyborcza Kornela Morawieckiego kosztowała nie więcej niż 40 tys. zł - poinformował pełnomocnik finansowy komitetu wyborczego kandydata Michał Gabryel. - Pieniądze pochodziły w całości z wpłat od osób fizycznych - zaznaczył.
Jak mówił, około 10 tys. zł wydano na produkcję spotów telewizyjnych. Były one emitowane w telewizji publicznej w ramach bezpłatnego czasu antenowego, przysługującego komitetom wyborczym. Kilka tysięcy złotych - poinformował Gabryel - wydano na druk ulotek i plakatów oraz produkcję gadżetów wykorzystanych w kampanii. Pozostałe środki przeznaczono na honoraria, pokrycie kosztów przejazdów oraz wynajem lokali. Morawiecki zebrał 21 tys. 596 głosów poparcia, czyli jeden głos kosztował go mniej niż 2 zł.
Kandydat Polskiej Partii Pracy Bogusław Ziętek powiedział, że jego kampania wyborcza kosztowała około 20 tys. zł. Jak zaznaczył, prawie w całości środki te zostały przeznaczone produkcję spotów wyborczych, w tym na zakup materiałów archiwalnych z Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, które wykorzystano następnie w audycjach wyborczych. Emitowano je w ramach bezpłatnego czasu antenowego w mediach publicznych. Ziętek podkreślił, że pieniądze w całości pochodziły z indywidualnych wpłat wyborców.Ziętka poparło 29 tys. 548 wyborców, czyli jeden głos kosztował go około 67 groszy.
W tym roku komitety wyborcze kandydatów na prezydenta mogły wydać na cele wyborcze maksymalnie 15 mln 552 tys. 123 zł. Z tego 80%, czyli 12 mln 441 tys. 698,4 zł mogły przeznaczyć na reklamę, w tym m.in. spoty telewizyjne, plakaty i billboardy.
Łączna suma wpłat od osoby fizycznej na rzecz jednego komitetu wyborczego nie może przekraczać 15-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę - w wyborach prezydenckich limit ten wynosi 19 tys. 755 zł. Komitet wyborczy może pozyskiwać środki finansowe od partii politycznych tylko z przelewów dokonywanych z rachunku bankowego Funduszu Wyborczego na rachunek komitetu wyborczego.
Finansowanie kampanii wyborczej w wyborach prezydenckich jest jawne. W ciągu trzech miesięcy od dnia wyborów pełnomocnik finansowy komitetu wyborczego musi złożyć w PKW sprawozdanie finansowe, która jest weryfikowane przez Komisję.