Nagrody i dyplomy dla tych, którzy wrócili
Szesnastu młodych naukowców, którzy wrócili do Polski z dłuższych zagranicznych staży lub stypendiów, odebrało w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie dyplomy stypendystów "Powroty/Homing" Fundacji na rzecz Nauki Polskiej (FNP). Ma im to pomóc w rozwoju kariery naukowej w kraju.
09.10.2007 16:55
Realizację programu "Powroty/Homing" FNP rozpoczęła w 2006 r., chcąc zachęcać młodych naukowców do powrotu do kraju. Subsydia mają dynamizować rozwój ich karier naukowych.
Przez dwa lata (z możliwością przedłużenia na trzeci rok) każdy z laureatów otrzymuje co roku po 25 750 zł stypendium imiennego oraz 40 tys. zł na realizację projektu badawczego.
"Powroty/Homing" jest współfinansowany przez FNP, Europejski Obszar Gospodarczy oraz z darowizn jednoprocentowego odpisu od podatku dochodowego.
Prezes FNP, prof. Maciej Żylicz, zauważył, że większość naukowców wracających do Polski z pracy za granicą przeżywa szok, m.in. w związku z mizerną pensją pracownika naukowego, a także dlatego, że w wielu instytucjach nadal bywają promowane - np. na różne stanowiska kierownicze - osoby, które gwarantują, że nic się nie zmieni. Są też pewnie państwo zaszokowani tym, że praktycznie na każde stanowisko na uniwersytecie czy w instytucie ogłasza się konkursy, które często są fikcją - wyliczał prezes FNP. Mimo że nasz kraj jest od kilku lat w Unii Europejskiej i choć realny socjalizm od 18 lat podobno już nie istnieje, to niektórzy z powracających będą musieli nostryfikować dyplomy zdobyte np. na Harwardzie. Ale gdyby ktoś ten sam dyplom doktora zdobył w Moskwie, na Ukrainie lub na Kubie, nie musiałby go nostryfikować - zauważył profesor.
To wszystko należy zmienić - uznał prof. Żylicz. Jego zdaniem, nic nie pomoże w tym narzekanie lub zastanawianie się we własnym kręgu nad tym, jak rozwiązać pewne problemy, a naukowcy muszą się nauczyć rozmawiać z politykami.
W opinii prof. Żylicza, ludzie nauki muszą przekonać polityków, że nie da się zaplanować odkryć naukowych. Oni planują swoje działania od wyborów do wyborów. Owszem można zaplanować praktyczne zastosowanie wyników nauki, ale samych odkryć przewidzieć nie zdołamy - zaznaczył.
Prezes fundacji zastrzegł, że naukowcy nie powinni politykom za dużo obiecywać, np. tego, że uratują tysiące ludzi lub rozwiążą problem raka itd. Po trzecie, musimy wyrobić u polityków przeświadczenie, że każde rzetelne osiągnięcie naukowe będzie po pewnym czasie czymś dobrym dla społeczeństwa - przekonywał.
Najwięcej tegorocznych stypendystów wróciło z ośrodków naukowych w USA (7) i Japonii (3). Dwoje było w Wielkiej Brytanii, po jednym - we Francji, Szwajcarii, Belgii i Włoszech. Jeden z nich, zajmujący się nanotechnologią dla celów medycznych dr Jarosław Grobelny, w amerykańskim National Institute of Standards and Technology pracował trzy lata. Ostatnio wrócił do Katedry Technologii Chemicznej i Ochrony Środowiska na Uniwersytecie Łódzkim. Jak powiedział, powrót do kraju wiąże się z ogromnymi trudnościami na każdym polu pracy naukowej.
Na rzeczy, które pracując w ośrodkach zagranicznych dostajemy na tacy, musimy tu poświęcać masę czasu. Np. ustawa o zamówieniach publicznych praktycznie nas paraliżuje jeśli chodzi o zakupy najdrobniejszych rzeczy i spowalnia nasze działania nieraz nawet o pół roku. W instytucjach zagranicznych po prostu składamy na coś zamówienie i za dwa dni to dostajemy - opowiadał Grobelny.
Ocenił, że stypendium bardzo mu pomoże, ponieważ wynagrodzenie, jakie można otrzymać na uniwersytecie, nie zaspokaja podstawowych potrzeb. Nie będę musiał szukać dodatkowych źródeł, które pozwoliłyby mi normalnie funkcjonować. Jest to ogromna pomoc i ułatwi mi postawienie w Polsce pierwszych kroków jako naukowcowi - powiedział.