Nagły świadek sypie Wieczerzaka
Środowy wywiad z Witoldem Migoniem, szefem
firmy detektywistycznej tropiącej interesy b. prezesa PZU
Grzegorza Wieczerzaka, ma nieoczekiwany i dramatyczny ciąg dalszy -
pisze "Gazeta Wyborcza".
14.04.2005 | aktual.: 14.04.2005 07:17
Do dziennika zgłosił się cenny świadek, który opowiedział mrożące krew w żyłach poczynania ludzi związanych z b. prezesem PZU Życie. Informator "Gazety Wyborczej" zażądał kontaktu z Migoniem (który zjawił się w redakcji z pracownikiem swojej firmy). Zadeklarował też chęć współpracy z prokuraturą. Jego wielogodzinną opowieść dziennik ma nagraną na taśmie. Padają w niej nazwiska firm, za którymi stoi Wieczerzak, "jego" biznesmenów i prawników, także tych, do których Wieczerzak utracił zaufanie, bo ponoć skorzystali z okazji, że siedzi za kratkami, i go okradali - podaje "Gazeta Wyborcza".
W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Migoń opowiedział, jak usiłował pójść tropem Wieczerzaka i jednej ze spółek pasożytujących na PZU Życie: CL Park. Dotarł do firmy Mirotessa zarejestrowanej na Maderze. Migoń jest pewien, że za CL Parkiem stoi Wieczerzak, bo wyznał mu to w przypływie szczerości sam prezes CL Parku (teraz, w rozmowie z gazetą, temu zaprzecza). Informator "Gazety Wyborczej" w pełni potwierdził te przypuszczenia. Wymienia cały łańcuszek firm nieformalnie kontrolowanych przez Wieczerzaka - informuje dziennik.
Według tego świadka Wieczerzak werbował swoich "żołnierzy" w aresztach, w których siedział, m.in. w Białołęce. Zlecał im - w grypsach - egzekucję długów oraz dyscyplinowanie swoich ludzi, którzy, gdy Wieczerzak siedział za kratami, zaczęli robić biznesy na własną rękę. Jego zdaniem "żołnierze" Wieczerzaka zmusili prezesa jednej z firm kontrolowanych skrycie przez Wieczerzaka do wycofania się z biznesu. "Bo Wieczerzak stracił do niego zaufanie, na otarcie łez dał mu samochód i 400 tys. zł" - twierdzi informator dziennika. Prezes innej spółki został zmuszony do oddania domu, który wybudował za rzekomo ukradzione Wieczerzakowi pieniądze.
Informator "Gazety Wyborczej" wiąże "żołnierzy" Wieczerzaka z prowokacją podrzucenia półkilogramowej tajemniczej paczki z białym proszkiem Piotrowi Adamczykowi, prezesowi VII NFI. Adamczyk znalazł paczkę w swoim samochodzie. Przyjechała policja. Wtedy policjanci twierdzili, że w aucie Adamczyka znaleźli niezidentyfikowany proszek. Teraz rozmówca dziennika zapewnia, że były to narkotyki.
Sprawa ta może wiązać się z zabójstwem gracza giełdowego Piotra Głowali 27 maja 2004 r. Głowala został zaszlachtowany maczetą na polu pod Warszawą. Stało się to dokładnie w tydzień po znalezieniu paczki z proszkiem w aucie Adamczyka. Kilka dni wcześniej Głowala SMS-ował do Adamczyka: "Znalazłem tajne umowy, czy mam je oddać panu, panie Piotrze, czy od razu prokuraturze". Według rozmówcy "Gazety Wyborczej", Głowala miał być jednym z "żołnierzy" Wieczerzaka - zajmował się odzyskiwaniem dla niego pieniędzy. Ale były prezes PZU Życie zaprzeczał po śmierci Głowali, że ten pracował dla niego. (PAP)