Nagłośnił aferę podsłuchową - znaleziono go martwego
W Watford pod Londynem zmarł wieloletni reporter od showbiznesu w tabloidach "News of the World" i "Sun", Sean Hoare, który jako pierwszy publicznie przyznał, że kierownictwo obu gazet wiedziało o zdobywaniu informacji z użyciem podsłuchów.
18.07.2011 | aktual.: 20.07.2011 10:10
Zwłoki Hoare'a znaleziono w poniedziałek przed południem. Policja nie zna przyczyny zgonu, ale okoliczności śmierci nie budzą jej podejrzeń - pisze dziennik "Guardian" na swym portalu.
We wrześniu 2010 r. Hoare powiedział dziennikowi "New York Times", że ówczesny naczelny redaktor "NotW" Andy Coulson nie tylko wiedział o podsłuchach, ale zachęcał podwładnych, w tym i jego, by zdobywali tą drogą sensacyjne doniesienia.
Jedno z nagrań uzyskanych dzięki podsłuchowi Coulson miał Hoare'owi odtworzyć. W wywiadzie dla BBC Hoare oświadczył następnie, że Coulson kłamie, kiedy zaprzecza osobistej wiedzy o podsłuchach.
W związku z tymi oskarżeniami Hoare we wrześniu ub.r. był przesłuchiwany przez policję. Kilka miesięcy później, w styczniu, Coulson (naczelny "NotW" w latach 2003-7) ustąpił z funkcji dyrektora ds. komunikacji na Downing Street (siedziba premiera).
Rewelacje Hoare'a, zwolnionego z pracy z powodu pijaństwa i skłonności do narkotyków, spowodowały, że skandal podsłuchowy odżył na nowo, a nawet wszedł w nowy etap.
Uprzednio, w lipcu 2009 r. zastępca komisarza Scotland Yardu John Yates uznał, że śledztwo w tej sprawie z lat 2005-6 było wystarczające i nie ma podstaw, by je wznawiać. Dziś wiadomo, że już wówczas policja dysponowała bogatym materiałem dowodowym, z którym się nigdy nie zapoznała i bada go dopiero teraz.
W ub. tygodniu Hoare ponownie zwrócił na siebie uwagę, opisując "New York Timesowi" technikę podsłuchiwania telefonów komórkowych (fachowo zwaną "pinging") polegającą na zlokalizowaniu telefonu komórkowego w oparciu o współrzędne masztów w jego zasięgu. Według niego "wtajemniczeni" w redakcji "NotW" korzystali z tej techniki, opłacając funkcjonariuszy policji.
Hoare twierdził, że za swoje rewelacje od nikogo nie otrzymał wynagrodzenia.