Nadchodzi głód
Jak nam jeszcze to wezmą, to będzie dla nas całkowita katastrofa. Ludzie wyjdą na ulice – ostrzega Karina Kubica, która samotnie wychowuje trójkę dzieci i pobiera żywność w Śląskim Stowarzyszeniu Charytatywnym „Przystań” w Siemianowicach Śląskich. Takich jak pani Karina tylko w Siemianowicach jest ponad 3 tysiące osób. W sumie Śląski Bank Żywności, za pośrednictwem instytucji i samorządów, pomaga ok. 100 tys. najuboższym mieszkańcom z województwa śląskiego. Wszystko wskazuje na to, że ta pomoc się skończy.
07.09.2005 | aktual.: 07.09.2005 08:34
– Nie mamy pieniędzy i musimy zamknąć PEAD – unijny program pomocy żywnościowej dla najuboższych mieszkańców wspólnoty europejskiej. W Polsce działa 19 takich banków. Ale tylko my zostaliśmy zmuszeni do tak drastycznych kroków – mówi Jacek Szczęśniewski, prezes Śląskiego Banku Żywności.
ŚBŻ przekazywał żywność 76 organizacjom (w tym Polskiemu Komitetowi Pomocy Społecznej i regionalnym strukturom Ruchu Obrony Bezrobotnych) oraz 71 miastom – jedzenie trafiało m.in. do Bielska-Białej, Cieszyna, Dąbrowy Górniczej, Gliwic, Katowic, Mysłowic, Mikołowa, Piekar Śl., Pszczyny, Rybnika, Rudy Śl., Siemianowic Śl., Tychów i Wodzisławia. Od 15 września żywnościowy kurek ma być zakręcony. Wszystkiemu winne są pieniądze, a dokładniej – 50 tys. zł.
To będzie dramat dla setek, tysięcy rodzin. Czy urzędnicy nie zdają sobie z tego sprawy? – pyta retorycznie Beata Pradela, która tylko dzięki darmowej żywności ma co do garnków włożyć. – Dla samotnych matek przecież teraz są najgorsze miesiące. Wrzesień i październik to szykowanie do szkoły i kolejne wydatki. I z czego to wszystko opłacić? Nie mam pracy, nie mam prawa do zasiłku, a teraz też chcą, żebyśmy nie mieli co jeść – dodaje oburzona Justyna Hyla. – Pójdziemy na śmietniki i tam będziemy szukać jakiś resztek – podsumowuje Andrzej Krolc, który także codziennie przychodzi po podstawowe produkty żywnościowe.
Pierwsze sygnały, że mogą być problemy z pieniędzmi dla Śląskiego Banku Żywności odebrano w lutym br. Wojewoda napisał do prezydentów i burmistrzów wszystkich śląskich miast z propozycją wspólnego finansowania żywnościowej pomocy. Na 140 listów odpowiedziały tylko dwa miasta: Chorzów i Ruda Śl. – O naszych potrzebach finansowych informowaliśmy od początku roku Urząd Wojewódzki, Urząd Marszałkowski oraz przewodniczącego sejmiku śląskiego. Interweniowali nawet śląscy posłowie. Mogę udostępnić pełną dokumentację potwierdzającą moje słowa – twierdzi Jacek Szczęśniewski prezes ŚBŻ. Bank, starając się o fundusze, wystartował w dwóch konkursach. W jednym, organizowanym przez Urząd Wojewódzki w Katowicach, wnioskowali o pomoc w wysokości 25 tys. zł. Dostali 16 tys. Drugi konkurs prowadzi Urząd Marszałkowski.
Tutaj nikt nie rozpatrywał naszego wniosku. Nawet koperty nie otworzyli. Urząd Marszałkowski nie wykazał ani odrobiny zainteresowania naszymi problemami. Inni też nas zachęcali do wzięcia udziału w różnych konkursach. Ale konkurs to możliwość, a my potrzebujemy gwarancji, że będziemy mieć pieniądze – uważa Jacek Szczęśniewski.
– Konkurs rozpoczął się 1 lutego. Wszyscy, łącznie ze Śląskim Bankiem Żywności, byli powiadomieni o możliwości wcześniejszego składania wniosków. Nie wiem jednak dlaczego Śląski Bank Żywności złożył swój wniosek dopiero 28 czerwca. Tak się złożyło, że wniosek banku żywności wpłynął już po czerwcowym posiedzeniu komisji konkursowej, na którym okazało się, że wykorzystano już wszystkie środki przeznaczone na ten rok. W minionych latach zdarzało się, że Zarząd Województwa Śląskiego z oszczędności poczynionych w innych działach wygospodarowywał dodatkowe pieniądze, które można było spożytkować na finansowanie kolejnych programów. I dlatego wniosek Śląskiego Banku Żywności został przyjęty. Niestety, dotąd takie dodatkowe pieniądze nie pojawiły się. 7 lipca Zarząd Województwa Śląskiego zatwierdził ostatnie wnioski wniosków, a tydzień później oficjalnie zakończył konkurs – wyjaśnia Wojciech Zamorski, rzecznik Marszałka Śląskiego.
Jacek Szczęśniewski nie zgadza się z takim stanowiskiem. Jego zdaniem konkurs ciągle trwa. – Wystarczy wejść na stronę internetową Urzędu Marszałkowskiego, żeby się o tym przekonać. A wniosek wysłaliśmy w czerwcu, bo myśleliśmy, że jednak prezydenci i burmistrzowie miast odpowiedzą na wezwanie wojewody i będzie jakaś pozytywna reakcja. Potem byliśmy przekonani, że nasz wniosek będzie rozpatrywany 10 lipca. Niestety, stało się inaczej – ubolewa prezes ŚBŻ.
Do przewodniczącego sejmiku śląskiego wpłynęło pismo Jacka Szczęśniewskiego z wnioskiem o umieszczenie w budżecie województwa na 2006 r. pozycji dotyczącej finansowania centralnego zaplecza logistycznego (magazynów, komór chłodniczych etc.) ŚBŻ. Marszałek zlecił skarbnikowi województwa i wicemarszałkowi Sergiuszowi Karpińskiemu rozpatrzenie tego wniosku.
Jest więc szansa, że z początkiem roku ŚBŻ będzie miał finansowe gwarancje. Do tego czasu, i to przez okres zimy, kiedy żywność dla najuboższych jest najbardziej oczekiwana, istnieje bardzo realna groźba zawieszenie wydawania przez bank podstawowych produktów.
Kolejka bez granic
Zofia Kozioł, prezes Śląskiego Stowarzyszenia Charytatywnego „Przystań” w Siemianowicach Śl. Jesteśmy zaszokowani informacją o problemach finansowych Śląskiego Banku Żywnościowego. Myśleliśmy, że dostawy mamy zabezpieczone co najmniej do grudnia. A tutaj taka niemiła i smutna niespodzianka. Przecież my wydajemy żywność codziennie, przez kilka godzin. Ciągle ustawiają się kolejki. W sumie z naszej pomocy korzysta 3268 osób. I co ci wszyscy ludzie zrobią? Mimo wszystko jestem optymistką i myślę, że urzędnicy coś zrobią i pieniądze się znajdą. Inaczej będzie dramat.
Nie tracę nadziei
Weronika Brudnowska z Chorzowskiego Stowarzyszenia Pomocy „Arka II” Z naszej pomocy korzysta ok. 8 tys. ludzi. Największe wzięcie ma ser żółty i topiony. To duża i wartościowa pomoc. Jej brak byłby z całą pewnością skandalem. Brak słów do opisania oburzenia. Pozostaje jedynie mieć nadzieje, że pan Szczęśniewski coś wymyśli i jakimś cudem będą pieniądze. Nawet nie chce myśleć o innym scenariuszu.
Michał Tabaka