Na Śląsku przeprowadzono rewolucyjny zabieg na sercu
Po raz pierwszy we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku kardiolodzy ze szpitala wojskowego przy ul. Weigla przeprowadzili rewolucyjne zabiegi wszczepienia zastawki serca. Bez konieczności krojenia pacjentów i długiej rehabilitacji, przywrócili zdrowie dwóm kobietom.
03.12.2009 | aktual.: 03.12.2009 16:01
- Czuję się szczęśliwa. Już mnie nie boli w klatce piersiowej - cieszy się 78-letnia Apolonia Gajec, a 80-letnia Teresa Wielgosz podkreśla, że spokojnie śpi w nocy i już nie robi jej się słabo. Obie panie zostały zoperowane tydzień temu i mogą już wrócić do domów. Uniknęły długiej rehabilitacji.
Musiałyby spędzić w szpitalu o kilka tygodni więcej, gdyby operowano je tradycyjną metodą. Nie zakwalifikowały się do niej ze względu na stan zdrowia i ryzyko, że jej nie przeżyją. Nowa metoda też niosła ze sobą zagrożenie, ale nie aż takie. - Wykonaliśmy małe nacięcie w pachwinie i przez aortę doprowadziliśmy zastawkę do serca - wyjaśnia dr Krzysztof Reczuch, który wspólnie z zespołem przeprowadzał zabieg. Udał się rewelacyjnie.
Do końca tego roku podobną szansę otrzyma jeszcze dwoje pacjentów. Jedna taka operacja kosztuje 80 tys. zł. W przyszłym roku kardiolodzy ze szpitala wojskowego zoperują źle działające zastawki kilkunastu starszym ludziom.
Tę metodę medycyna dopiero odkryła niedawno, dwa lata temu. Do tej pory w Polce wykonano zaledwie 10 podobnych operacji. Wrocławscy lekarze podkreślają, że bez tej metody prawie 80% pacjentów z krytycznym zwężeniem zastawki nie przeżyje najbliższych sześciu miesięcy.
- Udało się i to nasz wielki sukces - podkreśla prof. Piotr Ponikowski.
Stara metoda
Otwieranie klatki piersiowej wiąże się z ryzykiem. Do tej pory najczęstszym sposobem leczenia zwężonej zastawki była klasyczna operacja kardiochirurgiczna. Polega ona na otwarciu klatki piersiowej i aorty. Wiąże się to z koniecznością zatrzymania krążenia nawet na kilka godzin. Kolejne kilka trwa wybudzanie. Z reguły po ciężkiej operacji pacjent musi przez kilkanaście dni pozostać w szpitalu.
Przeczytaj więcej w "Polska Gazeta Wrocławska"