Na linii ognia
Dwaj policjanci z wydziału prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w późny wtorkowy wieczór po cywilnemu wybrali się na ul. Mariacką w Katowicach. Obaj byli pod wpływem alkoholu. Na skrzyżowaniu ul. Mariackiej i Francuskiej zaczęli się szamotać z mężczyzną. Jeden z funkcjonariuszy wyjął służbową broń. Pistolet wystrzelił... i ranił drugiego policjanta w ramię. Tyle wersja oficjalna.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że pijani policjanci prawdopodobnie chcieli skorzystać z usług prostytutek. Do końca nie wiadomo, kim był mężczyzna, z którym się pobili. Mówi się, że był to opiekun pań sprzedających swoje wdzięki, z którym nie mogli dojść do porozumienia w sprawie ceny za ,usługę". Na ul. Mariackiej aż huczy od plotek o wydarzeniach z nocy z wtorku na środę.
- Obudził mnie strzał, a potem policyjne radiowozy. My już nie reagujemy na takie scenki. Mamy je pod domem każdej nocy. Tutaj nawet wyjrzeć przez okno jest niebezpiecznie, a co dopiero rozmawiać na takie tematy. Jeszcze mi zdrowie miłe... - mówi mieszkaniec domu przy ul. Mariackiej.
Prostytutki szukające klientów w tym rejonie słyszały o nocnych wydarzeniach.
- Policjanci to też faceci. Często tu zaglądają. Mamy dla nich specjalne stawki, czasami chodzimy z nimi za darmo. Tym razem chyba się nie dogadali, bo się pobili - mówi okazała blondynka pracująca na ulicy.
Policjanci nie byli umundurowani. Jeden z nich pracuje w policji 12 lat, drugi - 5. Na pewno nie wykonywali czynności służbowych - jeden był po godzinach pracy, a drugi w trakcie urlopu.
- To bulwersująca sprawa. Na miejsce zdarzenia przyjechał prokurator. Na zlecenie śląskiego komendanta policji toczy się postępowanie dyscyplinarne. Przepisy zostały poważnie naruszone, funkcjonariusze prawdopodobnie zostaną zwolnieni z pracy w policji. Oczywiście, odpowiedzą także za udział w bójce - mówi kom. Grzegorz Olejniczak, szef zespołu prasowego KWP w Katowicach.
Sprawą zajmuje się Prokuratura Rejonowa. Prawdopodobnie zarzuty postawione zostaną tylko policjantowi, który użył służbowej broni. Drugi na razie występuje w roli świadka. Rana, jakiej doznał, nie jest groźna.
Wczorajsze zajście to kolejny dowód na to, że w śląskiej policji nie dzieje się ostatnio najlepiej.
- Kiedy przychodzę do pracy, boję się otworzyć poranny raport. Niemal nie ma dnia, żeby nie znalazła się tam informacja o jakiejś policyjnej wpadce - mówi z żalem w głosie, zastrzegając sobie anonimowość, pracownik Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach. Wpadka goni wpadkę. Jak nie strzelanina, to zarzut korupcji. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach prowadzi właśnie śledztwo w sprawie byłego podinsp. Edwarda B., zastępcy komendanta miejskiego rybnickiej policji. Akt oskarżenia trafi do sądu w ciągu miesiąca. Policjant został posądzony przez jednego z przedsiębiorców o to, że brał od niego przez trzy lata łapówki. W zamian miał ułatwiać uzyskiwanie zleceń na prace w budynku komendy. Jeden z pobocznych wątków tego śledztwa trafił właśnie do Sądu Rejonowego w Rybniku: Henrykowi H., naczelnikowi wydziału ruchu drogowego rybnickiej komendy, zarzuca się przekroczenie uprawnień. Ustalono, że spotkał się z przedsiębiorcą, który oskarżył zastępcę komendanta i ostrzegł go, że w przyszłości może mieć problem z
uzyskiwaniem zleceń.
- Nie nakłaniał bezpośrednio przedsiębiorcy do zmiany zeznań. Jednak cała rozmowa miała właśnie taki wydźwięk - twierdzi prok. Ewa Zajączkowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.
Jeszcze głośniejsza była sprawa poszukiwanego listem gończym Tomasza Dujki. Podczas próby zatrzymania złodziei samochodów w Dąbrowie Górniczej Ząbkowicach ranny został policjant kierujący akcją. Został ranny rykoszetem policyjnej kuli. Złodzieje nie musieli nawet wyciągać broni...
Dziennik Zachodni
ALDONA MINORCZYK-CICHY