PolskaNa krzywy...bilet

Na krzywy...bilet

Autobus zatrzymuje się na przystanku i do środka wsiada dwóch młodych, dobrze zbudowanych mężczyzn. Pan około pięćdziesiątki zaczyna kręcić się niecierpliwie na siedzeniu. - Kanary czy nie? - szepcze do kolegi. Uspokaja się widząc, że mężczyźni kasują bilety. Kiedy jednak z kieszeni wyciągają identyfikatory i zaczynają kontrolę, zrywa się na równe nogi i w locie kasuje bilet.

14.06.2004 08:38

- Ludzie są bardzo inteligentni i sprytni w wymyślaniu jak oszczędzić parę groszy i pojechać tramwajem czy autobusem na gapę - mówi Jacek, kontroler biletów. Dla bydgoskiej firmy "Renoma" pracuje już od piętnastu lat, zna wiele takich sposobów.

- Dawniej, kiedy bilety były jeszcze dziurkowane, prasowano je - wspomina Jacek. Dzisiaj kasowniki są elektroniczne, ludzie szukają innych technik. Jakiś czas temu kontrolerzy "Renomy" odkryli kolejny sposób na wielokrotne korzystanie z biletu - woskowanie. Wydruk z kasownika ładnie się na takim nawoskowanym bilecie odbija, a kiedy ma być czysty, przeciera się go tylko palcem i jest jak nowy.

Inny sprytny sposób to... - Naklejanie pod spód biletu dobowego, lub pięciodobowego, najtańszego biletu - objaśnia kontroler. W ten sposób za "symboliczną złotówkę" oszuści krążą po mieście dziennymi, nocnymi, a nawet pospiesznymi środkami komunikacji.

Podobnie jak jednorazowe bilety, próbuje się "ulepszać" te miesięczne. - Zdarza się, że pasażerowie kupują bilet na jedną linię, a wlepiają go do wkładki, w której wbita jest sieciówka - tłumaczy Jarosław Witkowski, kierownik bydgoskiej filii Z.W. "Renoma" - Jeśli kontroler nie spojrzy na cenę biletu, nie wychwyci oszustwa. Bywa i tak, że osoba posiada kilka wkładek wystawionych na różne linie i jeden bilet przypina do tej, z której akurat korzysta. Jeszcze sprytniejszy jest sposób na "zapomniałem ostatniej cyfry".

- Rodzina lub paczka przyjaciół wyrabia sobie wkładki razem - objaśnia procedurę podstępu Jarosław Witkowski - Jeśli staną za sobą w kolejce, numery ich wkładek będą różnić się od siebie tylko ostatnią cyfrą. Potem na bilecie wpisuje się pięć pierwszych, wspólnych dla wszystkich wkładek cyfr i jednego biletu używa kilka osób. Jest to trudne do wykrycia, bo kontroler nie zawsze dojrzy w zatłoczonym autobusie, że numer na bilecie jest pięcio-, a nie sześciocyfrowy. Oszust przyłapany na gorącym uczynku tłumaczy się zazwyczaj tym, że ostatniej cyfry po prostu zapomniał wpisać.

Zakaz używania ołówka do wpisywania numeru wkładki na bilecie miesięcznym również jest nagminnie łamany. Jak mówi Jacek: - Pasażerowie potrafią znaleźć takie ołówki, że trzeba naprawdę dobrych oczu, żeby dopatrzyć się, że to nie jest czarny długopis. Gumki mają pewnie również specjalne, bo przez okrągły miesiąc czyszczą i zapisują bilet na nowo.

Ale nie tylko bilety się podrabia. Dokumenty uprawniające do zniżkowych lub darmowych przejazdów również są fałszowane. - Chcąc przedłużyć legitymacje robi się w nich pieczątki monetami, starsze osoby dodają sobie lat w książeczkach rencisty poprawiając datę urodzenia, podrabia się orzeczenia lekarskie - sypie przykładami kierownik - Mieliśmy ostatnio sześćdziesięcioletnią panią, która... poprawiła swoje orzeczenie lekarskie - wspomina Jarosław Witkowski. - Zrobiła to przy pomocy korektora tak nieudolnie, że na pierwszy rzut oka widać było, że coś z dokumentem jest nie tak.

Są też osoby, którym nie chce się kombinować z biletami czy dokumentami. Jeżdżąc na gapę po prostu czujnie obserwują, kto wsiada do autobusu. Zauważywszy kogoś "podejrzanego" wysiadają, przechodzą do innego wagonu, lub po prostu szybko kasują zdeformowany od ciągłego wożenia w kieszeni bilet.

Kombinatorstwo nie kończy się nawet wtedy, gdy delikwent złapany zostanie już na gorącym uczynku. - Zatrzymani bez biletu próbują wykręcić się mówiąc, że nie mają przy sobie dokumentów - opowiada Jacek - W te sposób nie unikną jednak mandatu. Wezwana policja czy straż miejska mogą szybko sprawdzić, czy dane jakie podaje osoba są prawdziwe - wyjaśnia. A często bywa, że Jan Kowalski wymyślany jest na poczekaniu. Jeśli spryt zawiedzie, kontrolera bierze się na litość. - Kiedyś na rondzie Jagiellonów zatrzymana starsza kobieta pozorowała omdlenie. Położyła się jak długa na chodniku, zrobiło się zbiegowisko - kontroler aż kręci głową na wspomnienie. Bywa, że osoby naprawdę mdleją z emocji. Inne sposoby wymigania się od zapłaty, to proponowanie łapówek, a w przypadku dziewczyn również flirt. - Ostatnio złapana na jeździe na gapę pasażerka powiedziała kontrolerowi, że jest "zbyt ładna, żeby ją spisywać" - cytuje Jacek. Zaproszenia na kawę to norma.

Złapani "gapowicze" nie rezygnują z obrony przed zapłaceniem mandatu nawet po jego wypisaniu - Miałem tu pana, który upierał się, że to nie jemu wypisano mandat - wspomina Jarosław Witkowski - Szedł w zaparte, mimo że wszystkie dane na kwicie zgadzały się z tymi z dowodu, nawet podpis był identyczny. Wiele osób prosi o anulowanie kary, bo rzeczywiście nie ma z czego zapłacić. W takich razach, jedynym ustępstwem na jakie może pójść "Renoma", jest rozłożenie jej na raty.

Od niedawna w nocnych autobusach kontrola biletów odbywa się już przy drzwiach. Czy i na to "kreatywni" znajdą sposób? ( ms)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)