Myśleć brzuchem na święta

Wasze brzuchy są mądrzejsze, niż wam się wydaje. Pozwólcie im tylko samodzielnie myśleć i działać, a wyjdziecie na tym lepiej. Pogońcie papieży zdrowego żywienia i spalcie wszystkie diety-cud - te dobre rady na Święta Wielkanocne Udo Pollmera, wybitnego specjalisty w zakresie chemii spożywczej, publikuje tygodnik "Forum", w przedruku wywiadu zamieszczonego w "Die Weltwoche".

Die Weltwoche: Zauważyliśmy, że podczas obiadu wzgardził pan sałatą. Dlaczego?

Udo Pollmer: Owszem, nie jestem zwolennikiem tych liści. Z punktu widzenia fizjologii żywienia sałata odpowiada połączeniu serwetki papierowej ze szklanką wody. Wolę raczej coś pożywniejszego.

Die Weltwoche: Dlaczego kobiety jedzą więcej sałaty niż mężczyźni?

Udo Pollmer: To, co odpowiem, jest oparte na pewnych spekulacjach. Otóż w sałacie wykryto substancje podobne do opium, czyli pobudzające. Dla kobiet potrawy z sałaty stanowiłyby więc ukryty środek do polepszenia nastroju. Mężczyznom do tego celu służy piwo. Chmiel botanicznie jest najbardziej spokrewniony z haszyszem.

Die Weltwoche: Pańska sylwetka prezentuje się imponująco. Ile razy próbował pan już jakiejś diety?

Udo Pollmer: Ani razu. Faktycznie moja waga w ciągu ostatnich dziesięciu lat bardzo się zmieniła – wcześniej byłem typem raczej sportowym. Ludzie się zmieniają po prostu. Ale ja i tak jestem coraz bardziej przekonany, że problem nadwagi nie zależy tak po prostu od pożywienia.

Die Weltwoche: Że jak, proszę?

Udo Pollmer: Jest na to prosty dowód: gdyby jedzenie było odpowiedzialne za to, że ludzie tyją, to wszystkie rady, jak należy się odżywiać, udzielane przez specjalistów w ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat i wypróbowywane przez miliony ludzi, musiałyby przynosić rezultaty. A obserwujemy zjawisko wręcz odwrotne. To nie skutkuje.

Die Weltwoche: Może to dlatego, że ludzie w większości przypadków nie przestrzegają tych reguł?

Udo Pollmer: Wprost przeciwnie. W dużej mierze to właśnie porady żywieniowców przyczyniły się do tego, że na przykład w USA znacznie wzrosła liczba osób otyłych.

Die Weltwoche: To dość śmiałe stwierdzenie.

Udo Pollmer: Może istotnie brzmi to jak paradoks. Ale w USA już nawet miarodajne czynniki zaczynają dochodzić do wniosku, że w wyniku szerokiej kampanii, propagującej od dziesiątków lat pożywienie o niskiej zawartości tłuszczu, powiększa się liczba tłuściochów.

Die Weltwoche: Niedostatek tłuszczu sprawia, że robimy się tłuści?

Udo Pollmer: Nie. Chodzi o to, że każda próba sterowania brzuchem przez głowę jest z góry skazana na niepowodzenie. Najczęściej prowadzi to do przybrania na wadze w jeszcze większym stopniu niż przy bezmyślnym opychaniu się. Trzeba to powiedzieć bardzo wyraźnie: diety tuczą. Doświadczamy tego wciąż na nowo, a ludzie nadal w to nie wierzą i myślą, że jeśli zastosują jakąś nową dietę, ona zadziała. Tymczasem wiele badań wykazuje, że gdy pewna grupa ludzi ogranicza ilość przyjmowanego pożywienia i świadomie zwalcza swój apetyt, to po upływie roku osoby te są przeciętnie grubsze, niż byłyby bez stosowania diety.

Die Weltwoche: Ale dlaczego diety miałyby tuczyć?

Udo Pollmer: Organizm postrzega dietę jako stan klęski głodu. W odpowiedzi zmniejsza zużycie energii i wykorzystuje każdy kęs pożywienia do ostatka. Z tego powodu wprawdzie na początku stosowania diety waga nieco spada, ale już po tygodniu oszukany organizm orientuje się, co jest grane i zaczyna przeciwdziałać. Później, gdy tylko rozczarowany amator diety wraca do normalnego jedzenia, w związku z zoptymalizowanym wykorzystaniem pokarmu szybko powraca do pierwotnej wagi. A przy drugim lub trzecim podejściu do stosowania diety pojawia się sławetny efekt jo-jo. Dla ciała jest on reakcją na zjawisko powtarzających się klęsk głodu – dlatego po każdej diecie organizm przezornie tworzy sobie nową rezerwę tłuszczu, rekompensując z nadwyżką utratę wagi. Wobec tej strategii przetrwania naszego organizmu jesteśmy bezsilni.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)