My, podżegacze
Obowiązkiem prokuratury jest zbadać, czy
zostało popełnione przestępstwo. Ale jeśli stawia dziennikarzowi
zarzut "podżegania" do ujawnienia tajnej informacji, to znaczy, że
uważa, iż tropienie i ujawnianie przez media korupcji władzy,
oszustw, manipulowania organami ścigania i wymiaru sprawiedliwości
to czyny społecznie szkodliwe - pisze w "GW" Ewa Siedlecka.
15.11.2003 | aktual.: 15.11.2003 08:31
Bo w myśl art. 1 kodeksu karnego przestępstwem jest tylko czyn "społecznie szkodliwy". Minister Kurczuk ma rację - dziennikarze nie mogą stać ponad prawem. Ale nie mogą też być represjonowani, jeśli "podżegając" do "przecieków", przyczyniają się do egzekwowania prawa - m.in. prawa ludzi do informacji o ważnych publicznych sprawach - podkreśla publicystka dziennika.
Według niej, zresztą do tego "podżegania" zmusza ich sama władza, utajniając wszystko, co się da. I unikając społecznej kontroli. Może to robić w majestacie prawa, bo ustawa o ochronie informacji niejawnych pozwala na objęcie "tajemnicą służbową" wszystkiego, bez ograniczeń. Warto, by rzecznik praw obywatelskich zaskarżył ten stan rzeczy do Trybunału Konstytucyjnego jako sprzeczny z konstytucyjną zasadą jawności życia publicznego i prawa obywateli do informacji.
A jeśli chodzi o samą prokuraturę, nie byłoby problemu przecieków, gdyby rutynowo nie robiła ona "tajemnic śledztwa" z każdej informacji - uważa Ewa Siedlecka.