Musical "Metro" obchodzi 20‑lecie
Musical "Metro" obchodzi jubileusz. Właśnie mija 20 lat od jego premiery. O specjalnych przedstawieniach z tej okazji, które można już oglądać, mówi Janusz Józefowicz, reżyser spektaklu.
- "Metro" wraca do Teatru Dramatycznego. Jak będą wyglądać jubileuszowe przedstawienia?
Janusz Józefowicz: - Spotykamy się w Teatrze Dramatycznym, czyli tam, gdzie ten spektakl powstał. Zagramy kilka przedstawień dla publiczności, która chciałaby zobaczyć "Metro" w takim samym kształcie, w jakim powstało 20 lat temu. Mam na myśli obrotową scenę i dodatkowe elementy dekoracji, na które w Teatrze Buffo ze względu na mniejszą przestrzeń nie możemy sobie pozwolić.
Czy na scenie pojawią się aktorzy z pierwszej obsady?
- Zaprosiliśmy oczywiście całą pierwszą obsadę musicalu oraz odtwórców głównych ról - Kasię Groniec, Roberta Janowskiego, Edytę Górniak. Mam nadzieję, że wszyscy się stawią. Nie wiem jeszcze czy zagrają całe role, czy tylko ich fragmenty, ale z pewnością pojawią się na scenie.
- Spektakl od 20 lat nie schodzi z afisza i niezmiennie cieszy się sympatią widzów.
- Nikt z nas chyba nie przypuszczał, że coś takiego się stanie. Polacy od 20 lat wciąż oglądają "Metro". Zainteresowanie spektaklem nie słabnie - ostatnio wystawiliśmy musical w Gdańsku, w hali Gdańsk-Sopot, gdzie później występowała Lady Gaga. Wtedy zagraliśmy tam dla dziewięciu tysięcy ludzi. To dowód na to, że "Metro" jest nadal atrakcyjnym produktem na naszym rynku muzycznym. A to, jak długo będziemy spektakl grać, zależy tylko od publiczności.
- Skąd bierze się kult "Metra"?
- Na ten fenomen złożyły się wciąż trafiające do odbiorcy teksty sióstr Miklaszewskich oraz muzyka Janusza Stokłosy. Okazała się ona na tyle uniwersalna, że nadal wywołuje emocje.
- Temat kontestacji rzeczywistości jest nadal aktualny. Przywilejem młodości jest polemizować ze światem i mieć odwagę budować swoją własną rzeczywistość. Dzisiaj młodzi ludzie, tak samo jak tamci sprzed 20 lat, przychodzą na przedstawienie i identyfikują się z bohaterami. Moment buntu jest po prostu przypisany do pewnego wieku i jedynie w zależności od czasów i warunków, w jakich go przechodzimy, przyjmuje różne formy.