Musi przeżyć za 2 zł dziennie - Tusk otarł jej łzy
Teresa Milczarek (55 l.) z Kutna musi przeżyć za 2 zł dziennie. Od dawna szuka pracy. Bezskutecznie. A pieniądze są konieczne na leczenie jej chorego męża i dzieci. Jak długo można tak żyć? Jak z nadzieją myśleć o jutrze? Pani Teresa, która ze łzami w oczach zadała te pytania premierowi, pokazała mu, że Polska - nawet jeśli jest jeszcze w budowie, jak głosi wyborcze hasło PO - to także kraj ludzi biednych i skrzywdzonych.
Emocjonalna rozmowa z Donaldem Tuskiem (54 l.), którą zarejestrowały kamery, sprawiła, że Teresa Milczarek stała się znana w całej Polsce. – Wychodziłam z urzędu miasta, kiedy na rynek podjechał autokar i wysiadł premier. Zaskoczyło mnie, że na niego trafiłam – opowiada nam pani Teresa, którą odszukaliśmy pod Kutnem.
– Przejęłam się i rozpłakałam. A premier wysłuchał, otarł mi nawet łzy i obiecał pomóc. A ja nie chcę nic darmo! Chcę, żeby wiedział, jak nam się żyje. Nam i sąsiadom. Bo nie tylko ja mam takie problemy. Tak tu żyją ludzie – mówi kobieta.
Życie nigdy jej nie rozpieszczało. Matka ją porzuciła, siostra bliźniaczka zmarła, a ją adoptowała rodzina spod Kutna. Skończyła tylko podstawówkę, bo musiała pracować na roli. Już od 13. roku życia.
Pani Teresa wie, co to harówka. Ale się jej nie boi. Mimo nadciśnienia i problemów z biodrami pracowała do ubiegłego roku. Gdy została bez pracy, dostawała zasiłek – 517 zł. Ale od lipca to się skończyło. Ma tylko 200 zł z pomocy społecznej – na dożywianie. Wychodzi 50 zł na każdą osobę w jej rodzinie, czyli 1,70 zł dziennie. Czy za takie pieniądze można się najeść?!
Gdyby nie pensja męża – 1061 zł, rodzina pani Teresy nie przeżyłaby. Zbigniew Milczarek (48 l.) ma neuropatią oka, przeszedł operację usunięcia fragmentu wątroby. Nie powinien pracować. Ale musi. Jest portierem. Jedna recepta, jaką ma do wykupienia, to nawet 280 zł. Czyli trzecia część jego pensji. A gdzie opłaty np. za prąd? Gdzie potrzeby dzieci?
Milczarkowie mają ich dwoje. Maciek (18 l.) chciał być piekarzem. Ale ze względu na alergię i astmę musiał zrezygnować ze szkoły. Nie dostaje nawet zasiłku. Szuka pracy, żeby pomóc rodzicom. Ale zajęcia nie ma, chociaż radzi sobie i z komputerami, i z motocyklami.
17-letnia Ania kończy gimnazjum. Chciałaby się dalej uczyć. Niestety, ma chore serce i grozi jej wszczepienie zastawki. Nie chce iść do szpitala. Boi się, że leczenie przerwie jej ostatni rok szkoły. Nie chce obciążać rodziców kosztami. Jeszcze spłacają kredyt na prąd, dzięki któremu ogrzewali się zimą. Musieli zrezygnować z opalania węglem, gdy z popsutego pieca zaczął wydobywać się czad i omal się nie zatruli. Rachunek za prąd przekroczył jednak 1800 zł. Państwo Milczarkowie żyją z ołówkiem w ręce. Dostają dodatek na mieszkanie, więc udaje się związać koniec z końcem. Ale jakim kosztem! Po odliczeniu podstawowych wydatków na życie zostaje około 2 zł na osobę dziennie. Na wszystko! Teresa Milczarek w urzędzie usłyszała, że nie jest jej potrzebna telewizja i internet. – To jak mają się moje dzieci rozwijać? – pyta.
Założyła antenę satelitarną i internet z kablówki. Chciała, żeby żyli jak inni. Nie wystarczyło pieniędzy. Zrezygnowała. Dlatego widząc premiera na kutnowskim rynku, odważyła się podejść i zadać pytanie, które od dawna ją trapi: – Jak mam żyć?!
Dochody rodziny Milczarków:
1061 zł – pensja pana Zbigniewa
200 zł – zasiłek na dożywianie z pomocy społecznej
Razem: 1.261 zł
Wydatki
160 zł – czynsz
25 zł – woda
300 zł – prąd (z ogrzewaniem mieszkania)
200–300 zł – leki
320 zł – kredyt na pokrycie zaległości za prąd
Razem: 1.005 zł
Różnica: 256 zł – tyle zostaje na życie dla 4 osób. 2,13 zł dziennie na osobę
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Oni chronią Jarosława Kaczyńskiego!