MSZ ws. niemieckich roszczeń do dóbr kultury: to budzi zdziwienie
Dobra kultury niemieckiej, które znalazły się na terenie Polski w rezultacie II wojny światowej "zostały na podstawie odpowiednich aktów prawnych przejęte na własność przez państwo polskie" - głosi stanowisko MSZ. Próba formułowania roszczeń wobec tych dóbr "musi budzić zdziwienie" w świetle ogromnych strat zadanych polskiej kulturze przez niemieckiego okupanta - uważa resort spraw zagranicznych.
07.08.2007 | aktual.: 08.08.2007 06:49
MSZ podtrzymuje zapewnienie o gotowości władz polskich do podjęcia rozmów mających na celu rozwiązanie problemów dwustronnych w relacjach z Niemcami. Oświadczenie ministerstwa ma związek z publikacjami prasy niemieckiej dotyczącymi zwrotu dóbr kultury niemieckiej, które w wyniku II wojny światowej znalazły się w Polsce.
W zeszłym tygodniu dziennik "Frankfurter Allegemeine Zeitung" napisał, że Polska nie chce rozmawiać o zwrocie tzw. berlinki - zbiorów Biblioteki Pruskiej. Zbiory te, wywiezione w czasie wojny z Niemiec, znalazły się po 1945 roku na terytorium Polski.
MSZ przypomina, że "dzieła sztuki, materiały biblioteczne i archiwalne, a także wszystkie inne obiekty tego rodzaju proweniencji niemieckiej, jakie znalazły się w związku z II wojną światową na terenie Polski zostały na podstawie odpowiednich aktów prawnych przejęte na własność przez Państwo Polskie".
"Stanowią one własność państwową bądź też należą do podmiotów, które legalnie stały się ich właścicielami. Regulacja ta miała charakter ostateczny, a wysuwanie obecnie jakichkolwiek roszczeń o zwrot tych dóbr jest całkowicie bezpodstawne i nie może być uwzględnione" - czytamy w oświadczeniu.
Jak podkreślono w stanowisku ministerstwa, próba formułowania roszczeń wobec tych dóbr, "musi budzić zdziwienie w świetle ogromnych strat zadanych polskiemu dziedzictwu kulturalnemu przez okupanta niemieckiego".
"Polska opinia publiczna wciąż pamięta o wywiezionych dziełach sztuki, spalonych bibliotekach i archiwach, których to strat nigdy nie powetowano, a zgłaszanie w związku z tym roszczeń wobec Polski musi być odbierane jako chęć zatarcia różnicy pomiędzy sprawcą a ofiarą" - napisano w oświadczeniu.
MSZ przypomniał ponadto, że w relacjach polsko-niemieckich pozostały jeszcze do załatwienia m.in. "problemy dotyczące przekazania znajdujących się wciąż w Niemczech materiałów archiwalnych, które w myśl powszechnie obowiązujących zasad prawa międzynarodowego należą się Polsce jako archiwalia wytworzone na jej terytorium".
"Winny się one znajdować w polskich archiwach nie tylko ze względów historycznych, ale także z powodu ich praktycznego znaczenia dla sprawowania bieżących funkcji administracyjnych" - czytamy w oświadczeniu.
MSZ podtrzymało jednocześnie zgłaszane - jak podkreślono - wielokrotnie przez władze polskie zapewnienie o gotowości do podjęcia rozmów mających na celu rozwiązanie problemów dwustronnych. Jednakże - zapisano w stanowisku - "muszą się one odbywać w odpowiedniej atmosferze i przy uwzględnieniu wymogów polskiej racji stanu".
W sporze wokół niemieckich dóbr kultury, które w wyniku II wojny światowej znalazły się na terytorium Polski, ma miejsce "eskalacja słów" - pisał w sobotnim wydaniu dziennika "Frankfurter Allgemeine Zeitung" (FAZ) warszawski korespondent gazety Konrad Schuller.
Schuller przypomina, że niemiecki negocjator w rozmowach o zwrocie przemieszczonych w czasie wojny dóbr kultury Toni Eitel określił rękopisy, dzieła sztuki i samoloty, ewakuowane w czasie wojny w obawie przed nalotami na wschód i przejęte potem przez Polskę mianem "jeńca" i stosuje do nich termin "zdobycz". Polska minister spraw zagranicznych Anna Fotyga odparła, że jest "zaszokowana" taką retoryką - podkreśla Schuller.