MSW: nie było tajnej grupy ws. "afery podsłuchowej"
W MSW nie działała żadna tajna grupa wykonująca czynności w tzw. aferze podsłuchowej, a policja nie prowadziła żadnych czynności wobec szefów służb specjalnych - zapewniła rzeczniczka resortu Małgorzata Woźniak. Także SKW i ABW zaprzeczają, by prowadziły takie działania.
27.02.2015 | aktual.: 27.02.2015 14:15
"Gazeta Wyborcza" napisała, że w czasie, gdy Sienkiewicz był ministrem, tajna grupa utworzona latem 2014 r. w MSW badała, czy za "aferą podsłuchową" stoją byli szefowie ABW, SKW i BOR oraz urzędujący szef CBA. Minister spraw wewnętrznych - według "GW" - miał ich podejrzewać o spisek. Z informacji gazety wynika, że Sienkiewicz nadzorował grupę, w której pracowali policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych KGP oraz oficerowie SKW. Funkcjonariusze mieli m.in. wystąpić do sądu o zgodę na podsłuchy "numerów nieznanych", tzw. NN, mimo że było wiadomo, do kogo należą podsłuchiwane telefony.
Rzeczniczka resortu spraw wewnętrznych Małgorzata Woźniak zapewniła, że w MSW "nie działała żadna tajna grupa wykonująca czynności w tzw. aferze podsłuchowej". "Policja, w tym Centralne Biuro Śledcze Policji oraz Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji nie prowadziły żadnych czynności wobec szefów służb wymienionych w treści artykułu" - poinformowano w oświadczeniu MSW i policji.
Także szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego płk Piotr Pytel oświadczył, że SKW w opisanej sprawie "nie prowadziła żadnych działań ani czynności służbowych". "Ponadto informuję, że SKW nie stosowała kontroli operacyjnej wobec NN osób w tej sprawie" - napisał Pytel w oświadczeniu.
Do sprawy odniosła się także Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Jej rzecznik ppłk Maciej Karczyński oświadczył, że ABW "w opisywanej sprawie nie występowała z wnioskami o kontrolę operacyjną wobec NN osób".
Sienkiewicz oświadczył, że dotyczące jego osoby informacje "GW" są nieprawdziwe. Chce, aby działania służb ws. "afery podsłuchowej" zbadała prokuratura; wniosek w tej sprawie złożył do PG. "Zawarte w tej publikacji informacje dotyczące mnie są nieprawdziwe i wręcz absurdalne. Sugestie, że za moją zgodą lub współudziałem były podejmowane nielegalne w świetle polskiego prawa działania wobec innych osób mijają się z prawdą i stanowią, zapewnię mimowolne, wprowadzanie opinii publicznej w błąd" - napisał Sienkiewicz.
Sprawy nie komentuje Centralne Biuro Antykorupcyjne. - Zajmujemy się sprawami korupcji a nie jakimiś pogłoskami - powiedział rzecznik CBA Jacek Dobrzyński.
Według "GW" aby uzyskać pozwolenia sądu i prokuratury na stosowanie technik operacyjnych, grupa działająca w MSW oparła się na przepisach karnych o przestępstwach przeciwko państwu polskiemu. O zgodę na podsłuchy wystąpiła na podstawie art. 258 i art. 127 kodeksu karnego. Pierwszy artykuł mówi o działaniach zorganizowanej grupy przestępczej, drugi - o próbie "obalenia przemocą konstytucyjnego organu Rzeczypospolitej".
Według gazety funkcjonariusze mieli wystąpić do sądu o zgodę na podsłuchy "numerów nieznanych", tzw. NN, mimo że było wiadomo, do kogo należą podsłuchiwane telefony - dzięki temu uzyskali zgodę na podsłuchy od czerwca do września 2014 r. Wprowadzili w błąd sąd i prokuraturę, kwalifikując przestępstwo jako skierowane przeciwko konstytucyjnemu organowi państwa; część operacji, m.in. inwigilację bezpośrednią, prowadzili pod pozorem ćwiczeń - twierdzi "GW".
Sprawę podsłuchiwania w dwóch warszawskich restauracjach kilkudziesięciu osób, m.in. polityków, ujawnił w czerwcu ub. roku tygodnik "Wprost". Jedną z nielegalnie podsłuchanych rozmów była rozmowa Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką.
Śledztwo w sprawie podsłuchów prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Sienkiewicz jest jedną z osób, która domagała się od prokuratury ścigania sprawców nielegalnego podsłuchu i ma status pokrzywdzonego w tym śledztwie.
Dotąd prokuratura ustaliła, że od lipca 2013 r. podsłuchano kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Prokuratura postawiła zarzuty czterem osobom: biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L. - pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów. Zarzuty dotyczą współudziału w nieuprawnionym zakładaniu i posługiwaniu się urządzeniem nagrywającym oraz ujawnieniu utrwalonych rozmów innym osobom. Grozi za to do 2 lat więzienia.