Można odtworzyć listę niemal wszystkich agentów
Materiał archiwalny SB, w tym zasób
ewidencji operacyjnej, umożliwia wiarygodne odtworzenie niemal
pełnego stanu formalnej sieci agenturalnej i ujawnienie osobowych
źródeł informacji. Taka tezę stawia dr Filip Musiał z krakowskiego
Instytutu Pamięci Narodowej w najnowszym "Biuletynie IPN", który
ukaże się w listopadzie - pisze "Nasz Dziennik".
Historyk wyjaśnia, na czym polegała różnica między agentem SB, rezydentem i tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa oraz czy w jej archiwach ewidencjonowano "kontakt operacyjny" i "pomoc obywatelską". Publikacja precyzuje terminy, które w debacie na temat lustracji wykorzystywane są w niewłaściwym kontekście i służą do dyskredytacji samej jej idei.
Historyk IPN udowadnia, że domniemania o masowym fałszowaniu akt SB nie znajdują potwierdzenia w dokumentach.
Szczególnie zaskakujące i niemetodyczne jest powtarzane twierdzenie, że ktoś nie mógł być OZI (osobowe źródło informacji), ponieważ nie wiedział, iż został zarejestrowany jako osobowe źródło - pisze dr Filip Musiał w artykule "Osobowe źródła informacji", który zostanie zamieszczony w "Biuletynie IPN".
Musiał szczegółowo analizuje formy współpracy i metody pozyskiwania współpracowników przez SB, jak również zakres rejestracji osób, które w mniejszym lub większym stopniu wspierały specjalne PRL informacjami. Jednocześnie kategorycznie i zdecydowanie rozprawia się z sugestiami, że jako osobowe źródła informacji mogły zostać zarejestrowane osoby nieświadome swej współpracy z SB lub rozpracowywane, a nie będące konfidentami. (PAP)
Więcej: Nasz Dziennik - Co do agenta