PolskaMorderca z Jodłowej uniknie kary

Morderca z Jodłowej uniknie kary

Sprawca jednej z najokrutniejszych w Polsce
zbrodni, której ofiarami stały się trzy kobiety, prawdopodobnie
uniknie odpowiedzialności karnej. Jeżeli potwierdzą się wstępne
badania lekarskie, morderca - zamiast do wiezienia - trafi do
zakładu psychiatrycznego - przewiduje "Głos Szczeciński".

29.07.2006 | aktual.: 29.07.2006 02:23

Zbrodnia pod osłoną nocy (z 3 na 4 czerwca b.r.) rozegrała się w Szczecinie, w mieszkaniu przy ul. Jodłowej. 21-letni Piotr P., były student uniwersytetu, zadając kilkadziesiąt ciosów nożem kuchennym odebrał życie swojej matce i jej dwóm siostrom. Sąsiadce, którą obudził hałas powiedział, że nie wie, co się stało. Prosił, by nikogo nie wzywała. Sam wyskoczył z czwartego piętra przez okno - doznał kilku złamań.

Zwłoki kobiet odkryto dopiero po trzech dniach. Przesłuchującym go policjantom Piotr P. zrelacjonował przebieg zbrodni spokojnie, bez emocji. Podkreślał, że kochał matkę i swoje ciotki, ponieważ nigdy nie wyrządziły mu krzywdy. Tamtej nocy położył się spać w ubraniu.

Kiedy przebudził się ok. pierwszej, chwycił 20-centymetrowy kuchenny nóż i ruszył w stronę dużego pokoju, gdzie kobiety oglądały telewizję. Każdej wymierzył kilkadziesiąt ciosów w serce i klatkę piersiową. Ich ciała ułożył na podłodze tak, by ich kształt przypominał - jak to nazwał - znaczek mercedesa.

Podczas przesłuchania Piotr P. mówił o koszmarach, wielkim cierpieniu - jakby ktoś kaleczył go podczas snu. Wiedział jednak, że złe sny nie uchronią go przed odpowiedzialnością karną. Po skoku z okna Piotr P. był diagnozowany przez lekarza. Zalecono mu konsultacje psychiatryczne. Nie pierwszy zresztą raz.

Kilka miesięcy wcześniej, kiedy miał koszmary, nie jadł i nie pił - matka wezwała pogotowie, ale on nie poddał się badaniu. Nie chciał zażywać tabletek, nie chciał opowiadać psychiatrze o przerażających rzeczach, które widział w snach. Matka podejrzewała go wtedy o zażywanie narkotyków i związki z sektą. Tymczasem z Piotrem P. działy się rzeczy jeszcze straszniejsze.

Po jednorazowych badaniach sądowo-psychiatrycznych biegli rozpoznali u Piotra P. objawy psychozy- mówi prokurator Jolanta Śliwińska z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie. Nie wypowiedzieli się jednak definitywnie, co do jego poczytalności i złożyli wniosek o przeprowadzenie szczegółowej obserwacji.

Psychiatrzy podejrzewają u Piotra P. schizofrenię paranoidalną (wskazują na to urojenia, omamy i rozszczepienia osobowości). Jeżeli ich diagnoza się potwierdzi, to w świetle prawa sprawca potrójnej zbrodni nie poniesie odpowiedzialności karnej. Sąd orzeknie wtedy wobec niego zastosowanie tzw. środka zabezpieczającego, którego celem nie jest wymierzanie sprawiedliwości za popełniony czyn (ani też potępienie sprawcy zbrodni), lecz ochrona społeczeństwa przed niebezpieczeństwem, jakie niesie dla otoczenia jego choroba.

Piotr P. trafi do szpitala psychiatrycznego, który opuści wtedy, gdy lekarze uznają, że nie jest już niebezpieczny. Będzie taki, ale tylko wówczas, gdy nie zaniecha regularnego zażywania leków. Doświadczenia policji i psychiatrów są jednak alarmujące: wiele osób cierpiących na psychozy, po opuszczeniu zakładu psychiatrycznego i odstawieniu medykamentów może popełnić kolejną zbrodnię. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)