Morderca dziecka: policja groziła mi biciem i torturami
Skazany za porwanie i zamordowanie dziecka
na karę dożywotniego więzienia Magnus Gaefgen oskarżył przed sądem we Frankfurcie nad Menem funkcjonariuszy
niemieckiej policji o bicie go i grożenie torturami w czasie
przesłuchania.
Występujący w charakterze świadka Gaefgen zeznał, że przesłuchujący go policjant groził zadaniem mu bólu, "jakiego jeszcze nigdy nie doznał", oraz zgwałceniem przez współwięźniów w celi, w której miał być zamknięty - poinformowała telewizja publiczna ZDF.
Bałem się tak bardzo, że powiedziałem, gdzie są zwłoki i wskazałem miejsce na mapie - wyjaśnił. 29-letni student zwabił 27 września 2002 r. 11-letniego syna frankfurckiego bankiera Jakoba von Metzlera do swojego mieszkania i udusił go. Od ojca ofiary żądał miliona euro okupu. Policja zatrzymała go trzy dni po dokonaniu zbrodni.
W rozpoczętym tydzień temu procesie, na ławie oskarżonych zasiadają były wiceszef frankfurckiej policji Wolfgang Daschner oraz jeden z jego współpracowników. 61-letni urzędnik miał wydać swemu podwładnemu polecenie, aby zagroził przesłuchiwanemu zastosowaniem bezpośredniego przymusu w celu zmuszenia go do wskazania miejsca ukrycia porwanego dziecka.
Daschner uzasadnił swoje postępowanie koniecznością ratowania życia porwanego dziecka. Nie mieliśmy innego wyjścia. Działałem w sytuacji przymusowej - powiedział na rozpoczęciu procesu. W czasie, gdy przesłuchiwano sprawcę, jego ofiara już nie żyła, jednak policjanci nie wiedzieli o tym.
Obaj oskarżeni twierdzą, że jedynie zasugerowali możliwość użycia siły. Zdaniem obrońców, oskarżając policjantów o tortury, Gaefgen kłamie, podobnie jak wiele razy w czasie śledztwa i procesu.
Proces wywołał w Niemczech zaciętą dyskusję na temat stosowania przemocy i tortur w przypadku, gdy istnieje dzięki temu szansa uratowania ludzkiego życia. Większość prawników przypomina, że konwencje międzynarodowe zakazują stosowania tortur i że zakaz ten obowiązuje bez wyjątków.
Przedstawiciele policji domagają się uściślenia przepisów. Wskazują też na liczne przypadki stosowania przymusu, łącznie z możliwością zabicia celnym strzałem porywacza, który wziął zakładników.
Niemieckie społeczeństwo jest w tej sprawie bardzo podzielone. Rok temu 63% Niemców uznało postępowanie Daschnera za słuszne.