Trwa ładowanie...
dh8440d
16-01-2006 15:10

Morderca czy ofiara - poszlakowy proces o zabójstwo

Morderca czy ofiara zastraszenia - taki dylemat musi rozwiązać Sąd Okręgowy w Warszawie podczas poszlakowego procesu w sprawie zabójstwa biznesmena Marka J. w podwarszawskim Konstancinie.

dh8440d
dh8440d

Oskarżonemu, znajomemu zabitego Waldemarowi Ch. grozi kara nawet dożywotniego więzienia. Przeciw niemu nie świadczą jednak żadne namacalne dowody. Akt oskarżenia opiera się jedynie na poszlakach - wiadomo tylko, że oskarżony miał możliwość - i być może motyw - dokonania morderstwa. Waldemar Ch. twierdzi jednak, że w relacjach z biznesmenem to on stał się ofiarą. Wedle jego słów, Marek J. miał mu grozić "nasłaniem Ukraińców".

Ciało Marka J. znaleziono w lutym 2004 r. w jego samochodzie zaparkowanym w podwarszawskim Konstancinie. W nocy ktoś, siedzący najprawdopodobniej na miejscu pasażera, dwukrotnie z bliskiej odległości strzelił mu w głowę. Policja ustaliła, że z tej samej broni w 2002 r. nieznany sprawca strzelał do mężczyzny na warszawskiej Pradze.

Zeznająca w poniedziałek przed sądem żona Marka J. i jednocześnie oskarżycielka posiłkowa Marianna J. zeznała, że jej mąż pojechał w noc zabójstwa razem z Waldemarem Ch., by załatwić pozwolenie na przebudowę drogi do swojego zajazdu. Z tym problemem biznesmen miał borykać się przez ponad pół roku - podczas remontu drogi zlikwidowano skręt do jego zajazdu. Skutkiem tego był brak klientów i problemy finansowe.

Marianna J. powiedziała, że Waldemar Ch. zadeklarował, że za łapówkę pomoże w załatwieniu zezwolenia na przebudowę. Urzędnicy mieli je wydać za 35 tys. zł. Biznesmena skontaktować z nimi miał pracujący w urzędzie wuj oskarżonego.

dh8440d

Przez kilka miesięcy Ch. mówił, że załatwia sprawę. Wreszcie w lutym 2004 r. zapewnił, że decyzja jest, trzeba tylko dopłacić 12 tys. zł - powiedziała Marianna J. Ostatni raz Marek J. widziany był żywy, kiedy z Waldemarem Ch. wsiadał do swojego samochodu, by pojechać po zamówiony dokument.

Wersja, której trzyma się oskarżony, jest taka, że uzyskana decyzja była odmowna i dlatego Marek J. się zdenerwował. Według Waldemara Ch. biznesmen naubliżał mu i powiedział, że "dzwoni po Ukraińców", by zrobili z nim porządek. W środku nocy wyrzucił go z samochodu i odjechał. Oskarżony twierdzi, że do domu dotarł na piechotę i bał się odwetu biznesmena na swojej rodzinie.

Według pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej, mec. Marka Henke przeciw oskarżonemu świadczą billingi telefoniczne i dane uzyskane ze stacji przekaźnikowych telefonii komórkowej. Wynika z nich, że kiedy Waldemar Ch. dzwonił ze swojego telefonu komórkowego, był w Konstancinie, tam gdzie została popełniona zbrodnia. Zdaniem mecenasa, Waldemar Ch. nie miał możliwości załatwienia w urzędzie dokumentu, chciał tylko wyłudzić od biznesmena pieniądze. Na niekorzyść oskarżonego przemawia też fakt, że przez rok ukrywał się przed policją.

Wspólny znajomy Marka J. i Waldemara Ch. zeznał w poniedziałek, że słyszał, iż trzy dni przed zabójstwem oskarżony kupił nielegalnie pistolet. Opowiedzieć miał mu o tym drobny przestępca i alkoholik z warszawskiego Gocławia Sławomir P. ps. Sznytek. Powiedział, że sprzedał Ch. broń i jeszcze nie dostał za nią pieniędzy - zeznał świadek.

dh8440d

Zaprzeczył temu jednak sam "Sznytek", który również zeznawał w poniedziałek. Nie sprzedałem mu żadnej broni, nie mam takich kontaktów. Jeśli miałbym załatwić broń, to nie komuś, lecz sobie, bo byłem już trzy razy postrzelony, ledwie uszedłem z życiem - powiedział "Sznytek".

Na następnej rozprawie - 9 lutego - sąd przesłucha pracowników urzędu, którzy rzekomo mieli pomóc przy załatwieniu decyzji o drodze dla Marka J.

dh8440d
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dh8440d
Więcej tematów