Monitoring w liceum jest, a w gazetce ciągle "ch..."
"Gazeta Współczesna" pisze o trudnościach w namierzeniu dowcipnisia, który notorycznie zmienia treść gazetki w IV Liceum Ogólnokształcącym w Białymstoku. Zamiast tytułu "Natura w białym puchu" uczniów i gości odwiedzających białostockie IV LO do niedawna wciąż witała gazetka "Natura w białym i ch...". Upartego żartownisia nie udało się złapać, mimo ochrony i monitoringu w szkole.
Dyrektor Bożena Karpowicz zapowiada ukaranie sprawcy. - Najpierw musimy go jednak znaleźć. Później zastosujemy karę przewidzianą w Kodeksie Ucznia - mówi.
W odnalezieniu "dowcipnisia" mogłyby pomóc nagrania z kamer, które od kilku dni monitorują wnętrze szkoły. Problem polega tylko na tym, że kamery zainstalowano zaledwie trzy dni temu i część z nich nie jest jeszcze podłączona.
- Złożyliśmy wniosek do urzędu i wreszcie otrzymaliśmy pieniądze na monitoring - mówi Karpowicz. - Uznaliśmy, że w dzisiejszych czasach jest to potrzebne. To sposób na poprawienie bezpieczeństwa szkoły, a jednocześnie na dyscyplinowanie uczniów i pracowników.
Ryszard Pszczółkowski, dyrektor Wydziału Szkolnictwa Ponadgimnazjalnego i Kształcenia Ustawicznego mówi gazecie: - Umówiliśmy się z panią dyrektor, że za kilka dni zadzwonię i sprawdzę co się dzieje. Z pewnością uczuli pracowników szkoły, aby zwracali większą uwagę na niecenzuralne napisy w szkole.
Ryszard Pszczółkowski uważa, że takie sytuacje mogły się zdarzyć wszędzie, a i tak w liceach ma to miejsce znacznie rzadziej niż w innych szkołach. Mimo wszystko trudno jest kontrolować "radosną twórczość" uczniów. Dyżury nauczycieli, ochrona, ani nawet kamery mogą być zawodne w takich sytuacjach. - Nie da się monitorować każdego zaułka. Obiektyw kamery jest skierowany na miejsca, gdzie znajduje się najwięcej młodzieży. Trudno zainstalować ich tyle, żeby obejmowały całą szkołę - mówi.
Jak dalece kamery pomogły w zdyscyplinowaniu uczniów, to dopiero się okaże.