Moje cygańskie zauroczenie

Są wesołe, rezolutne, ładne jak z obrazka. Mogłyby mieć u stóp cały świat, a wybrały trudny związek z Romem.

Dorota uciekła ze Stachem w styczniu, prawie siedem lat temu. Poleciała za nim jak w dym, bez zastanowienia. Przerwała naukę w liceum ekonomicznym, porzuciła rodzinę. Miała tylko 17 lat. Długo musieli się ukrywać, bo ojciec Doroty za nic nie chciał mieć zięcia Cygana. Najpierw mieszkali na stancji, a gdy skończyły się pieniądze, tułali się po znajomych. W końcu zatrzymali się u matki Stacha i tu Dorota dostała szkołę życia.

– Musiałam na kolanach myć lodówkę i podłogi w dziewiątym miesiącu ciąży – opowiada – a obok moja szwagierka piłowała sobie paznokcie. Kiedy chciałam się położyć, choć na minutę, słyszałam, że tylko bym gniła i gniła na tej kanapie. Popłakiwałam więc po kątach jak głupia, a wszystko, czego się dotknęłam, było krytykowane.

Jeszcze nie tak dawno Dorota miała pretensje do ojca, że jej wówczas nie odnalazł i nie wywiózł gdzieś daleko.

Historia Beaty, dziś 25-letniej kobiety, jest jak scenariusz telenoweli. W domu zawsze czuła się niczyja, więc szukała akceptacji poza rodziną. Już jako nastolatka zaprzyjaźniła się z Cyganami mieszkającymi na tej samej ulicy. Stworzyli jej namiastkę domu. Tak poznała Marka. Na świat przyszły dzieci – córka i syn dziś mają lat pięć i cztery. Marek siedział po więzieniach. Za każdym razem, kiedy wracał, stawał się bardziej obcy. Będąc z nim w ciąży po raz trzeci, Beata dostała krwotoku. W nocy przerażona błagała go o pomoc, ale odmówił.

Na pogotowie powlokła się sama. W szpitalu poroniła. Kiedy inne kobiety na sali płakały z powodu straty, ona się śmiała jak szalona. Wiedziała, że to koniec ich związku. Odeszła, przez pół roku piła z Kaśką, Cyganką. Potem poznała Wojtka, też Cygana. Obiecywał jej złote góry i małżeństwo, przynosił kwiaty. Uwierzyła, że tym razem się uda. Gdy zaszła w ciążę, zaczął od niej stronić. Żanetkę urodziła samotnie, do szpitala nikt nie przyszedł. Wojtek wyparł się dziecka. Zaraz potem dowiedziała się, że wyjechał do Szwecji. W kraju zostawił żonę i kochankę – Polkę, o których istnieniu Beata nie miała pojęcia.

– Zrobił ze mnie dziwkę, teraz wszystkie Cygany wytykają mnie palcami i mówią, że nie wiem, z kim mam bachora – opowiada.

Agnieszka, rówieśnica Doroty, rodziców straciła wcześnie. Wychowywała ją ciotka. Kilka lat temu Agnieszka bez pamięci zakochała się w Krzyśku, też Cyganie. Był porządny, pracowity i niezwykle romantyczny. Lecz do ślubu nie doszło, sprzeciwiła się jego matka. Zaraz potem rodzina wysłała go do Londynu. Obiecywał, że zabawi tam krótko, tymczasem minęło już sześć lat. Na początku dzwonili do siebie, przysłał jej nawet paczkę z różą w środku i puchatym misiem. Lecz na tym poprzestał. Został wierny tradycji i ożenił się w Anglii z Cyganką.

Agnieszka, topiąc smutki, związała się z innym Cyganem, Rafałem. Na świat przyszły dwie córki, które noszą nazwisko Agnieszki. Rafał nigdy nie proponował jej małżeństwa. Przed urodzeniem dzieci to Agnieszka pracowała na utrzymanie, teraz jest na wychowawczym. Kiedy próbowała podać Rafała do sądu o alimenty, jej przyszywana teściowa zrobiła awanturę. – Wiesz, za kogo szłaś, u nas to kobieta utrzymuje dom i męża – wykrzyczała jej w twarz.

Są wesołe, rezolutne, ładne jak z obrazka. Mogłyby mieć u stóp cały świat, a wybrały trudny związek z Cyganem. Mimo że czar dawno już prysł, zostały dzieci, przywiązanie i jakaś nie do końca zrozumiała nawet dla nich fascynacja...

Rozmawiamy w mieszkaniu Doroty i Stacha w ciemnej suterenie w jednym z dużych miast na północy Polski. Wokół kotłuje się czwórka dzieciaków – córeczki Doroty i Agnieszki. Na kanapie pod oknem czarnowłosa, smukła Beata tuli do piersi malutką Żanetkę. Moje rozmówczynie zamknęły drzwi na klucz, żeby spokojnie pogadać o tych babskich smutkach, jednak po kwadransie mężczyźni dobijają się do nich natarczywie. Gdy wkraczają do środka, rozmowa się urywa. Spoglądamy w napięciu po sobie. Agnieszka nerwowo pakuje manatki. Odprowadzam ją potem na jej szare podwórko. W drzwiach budynku czeka już Rafał w towarzystwie krewniaków, zabiera dzieci, spoglądając na mnie spode łba.

Niepokorne

Dorota z Agnieszką oglądały kiedyś w telewizji program o Polkach, żonach Cyganów. Nie spodobał się im, był zbyt sielankowy, nierzeczywisty. Uczestniczki niewiele powiedziały o sobie, na dodatek wystąpiły w tradycyjnych strojach cygańskich, co, zdaniem dziewczyn, też było sztuczne.

– Tylko jednej się wyrwało, że czasem dostaje lanie, jak na nie zasłuży, wiadomo, przed kamerami więcej zdradzić nie mogła, bo potem wróciłaby do domu i dopiero byłyby bęcki – śmieje się Dorota. Skąd ona to zna? Kiedy trzy lata temu Staszek opił się ruskiej wódki i zbił ją na kwaśne jabłko, też się nie przyznała. Nakłamała nawet Agnieszce i Beacie, że uderzyła się o szafę. Dopiero dzisiaj opowiada, jak było naprawdę.

Właściwie nie pamięta, o co poszło, z zaskoczenia, przerażenia i od razów zupełnie straciła orientację, czołgała się na kolanach do drzwi. Chciała uciec, ale on chwycił ją tak mocno, najmocniej, jak umiał, i trzymał zupełnie zrozpaczony. Nawet na pogotowie chciał dzwonić, ale mu nie pozwoliła, nie chciała, żeby trafił za kraty. Od tego czasu przestał pić, ona zaś, gdy tylko zaczyna jej grozić, natychmiast mu oddaje. Jest twarda, potrafi się bić jak chłopak. Jedynie teściowa kręci nosem. – Jak możesz podnosić rękę na męża – suszy głowę Dorocie.

Marek, chociaż powtarzał Beacie, że bić jej nie będzie, raczej wykończy ją psychicznie, też kilka razy na nią się zamachnął. – Raz dostałam przy jego rodzinie, walnął mnie nieoczekiwanie, tak jakoś od dołu, aż mi się bluzka okręciła. Potem lał mnie za byle co, np. za to, że za późno wróciłam do domu, że nie kupiłam papierosów, że wyszłam sama na spacer. W tych awanturach między nami zawsze stawała moja mama. Gdyby nie ona, nie wiem, czym by się skończyło – opowiada.

Beata jest potulna, nienawykła do stawiania oporu. Najpierw w dzieciństwie lał ją ojczym, potem jej pierwszy chłopak – Polak, a następnie kolejni partnerzy – Cyganie. Nawet Wojtek, jej wielka miłość, wywlókł ją za włosy z dyskoteki. – Zrobił tak tylko z zazdrości – tłumaczy Dorocie, która próbuje w niej obudzić ducha walki.

Agnieszce też się obrywa od czasu do czasu. Raz zebrała porządne cięgi za zdjęcie kolegi Polaka, następnym razem poszło o coś innego. Lecz gdzieś tam mimo wszystko czuje, że Rafałowi na niej zależy. Wcale nie chcą się skarżyć na swój los, wiedzą, co wybrały. O problemach opowiadają mimochodem, tak jakoś półżartem, w końcu to nic wielkiego, ot, normalka, samo życie. Nawet trochę się licytują, wyliczając, ile razy, której, kiedy się dostało.

– A wszystko przez to, że jesteśmy niepokorne, dowcipkują. Cyganki przeważnie się nie buntują, choć zdarzają się wyjątki. Generalnie jednak idealna cygańska kobieta powinna być posłuszna i skromna. Nie wolno jej siedzieć w knajpie, tak jak my teraz z panią, i pić piwo. Ubierać się ma zawsze zgodnie z zasadami – w długie spódnice i szerokie bluzki. Włosy muszą być związane, bez farby, twarz bez makijażu. Z domu nosa nie powinna wytykać, koleżanek, co jej w głowie mieszają, nie zapraszać, o kolegach już nie wspominając. A gdy wreszcie jej pan i władca wróci z kolejnych podbojów, powinna nogi mu umyć i kolację podać.

Przyglądam się moim rozmówczyniom. Rzeczywiście, oprócz spódnic złamały prawie wszystkie możliwe zakazy. Zresztą te spódnice też mają nie takie, już dawno wywalczyły sobie węższe fasony z rozporkami z boku. Dorota na dodatek paraduje w obcisłej dżinsówce, sięgającej ledwo za kolano.

– Stachu mi pozwala, mam wyrozumiałego męża, jeszcze trochę, a owinę go sobie wokół małego palca – śmieje się zawadiacko. Tymczasem krewniacy Staśka wciąż zwracają mu uwagę, że jego żona gania po mieście w mini, dając zły przykład innym...

W dwóch światach

Dorota nie ukrywa, że ze swoją teściową wspólnego języka znaleźć nie może. Są jakby z dwóch różnych planet.

– Ona wychowała się w taborach. Ma swoje zasady i przesądy, które ja szanuję, ale zaakceptować ich nie umiem. Nawet moje dzieci traktuje inaczej niż pozostałe wnuki. Chyba jej się wydają za mało cygańskie i o to ma pretensje do Stacha. Zresztą on ciągle jest u nich na cenzurowanym przez ten związek ze mną. Był nawet wykluczony. Na szczęście ostatnio jakby zmądrzał i odciął się trochę od mamusi – opowiada.

Ze swoją rodziną Dorota też stosunkowo niedawno uregulowała stosunki. Przez długi okres ojciec na sam dźwięk jej głosu w telefonie odkładał słuchawkę. Teraz trochę zmiękł, przekonał się do zięcia, pogodził się z faktami. Mimo to nie ma nawet mowy o bliższych kontaktach. Teściowa, choć zapraszana, starannie unika urodzin i imienin wnuków, te nawet nie nazywają jej babcią. Tak naprawdę polska rodzina Doroty i cygańska Staszka przy wspólnym stole zasiadły tylko trzy razy. Raz na ślubnym przyjęciu, a potem na chrzcinach dziewczynek.

U Agnieszki jest jeszcze gorzej. Gdy tylko związała się z Cyganem, usłyszała od swojego wuja, że nie ma wstępu do jego domu. Jej związku nie akceptuje też rodzeństwo. Każde spotkanie z braćmi i siostrami kończy się piekielną awanturą.

– Bardziej mogę liczyć na pomoc cygańskiej rodziny niż własnej. Gdy ostatnio przez dwa miesiące nie płacili świadczeń dla samotnych matek, wsparła mnie teściowa – wzdycha Agnieszka.

Ale teściowa nie skąpi jej też pouczeń ani uwag, buntując przeciw niej Rafała, który spędza u mamy całe dnie. Ostatnio, gdy Agnieszka zagroziła, że go zostawi, jeśli nie znajdzie sobie pracy, usłyszała od teściowej: – Jeżeli go wyrzucisz, on ma rodzinę, ma dokąd pójść, w przeciwieństwie do ciebie...

Beata nawet na takie słowa nie może liczyć. Ona, choć do tego się nie przyznaje, egzystuje gdzieś na marginesie. – Kiedyś mama Marka była dla mnie nawet miła, lecz teraz, po urodzeniu Żanety, odgrażają się, że zabiorą mi starsze dzieci i wywiozą na Śląsk. Podobno wybrali już dla nich bogatych narzeczonych w Niemczech, ale może to tylko plotki i przechwałki.

O ile w wielu kwestiach dziewczyny są otwarte i gotowe do kompromisu, o tyle jedna sprawa zdecydowanie je bulwersuje – cygańskie śluby.

– Ostatnio 13-latkę wydano za mąż za 19-letniego chłopaka, inna 15-latka już urodziła. To jest chore – denerwuje się Dorota. – Ja w tym wieku jeszcze lalkami się bawiłam. Potem te dziewczyny, jak Kaśka, są w życiu zupełnie pogubione, nie mają jeszcze trzydziestki, a już wyglądają i myślą jak stare baby. Ustaliliśmy ze Stachem, że nasze córki do 18 lat z domu nie wyjdą. Zresztą im raczej taki ślub nie grozi, są mieszańcami.

Na chodniku Agnieszka nerwowo obciąga swoją długą spódnicę. – Ojej, gdzie my idziemy? – denerwuje się. – Jeszcze zobaczy mnie ciotka i będzie się śmiać, że na zupełną Cygankę się przerobiłam.

Dorota rozumie jej obawy. Sama niedawno spacerując ze Stachem, na widok koleżanki z klasy przechodziła na drugą stronę ulicy.

Czy to była miłość

Gdyby miały jeszcze raz wybierać, same nie wiedzą, czy coś by zmieniły. Wciąż fascynują je Cyganie. Najbardziej pociągają w nich egzotyczna uroda, przywiązanie do dzieci i te wszystkie czułe słówka. – Ach, jak oni umieją czarować, prosić, starać się, zabiegać, kwiaty, prezenty znosić. Gdy Cygan zacznie chodzić z Polką, co ostatnio zdarza się dosyć często, jest zupełnie zakręcony. Chce to obwieścić całej kamienicy, całemu osiedlu, całemu światu – opowiadają.

Dorota pamięta to doskonale. Stachu nie miał grosza przy duszy, ale uparł się, że kupi jej drogą, granatową suknię na ślub cywilny. Dwa tygodnie kombinował, jak to zrobić, i w końcu postawił na swoim. Nie zawsze się tak układało, bywało, że już pakowała walizki. Przełomem w ich związku był incydent z pobiciem. Wtedy naprawdę się przestraszył, że ją straci. Chyba wciąż trochę się tego boi i dlatego nalega na ślub kościelny.

– Och, prawdziwy ślub w kościele – rozmarza się Beata. – Takiej to dobrze, długa suknia, kwiaty... Wystąpiłabym w kremowej, ze starej koronki, albo nie, włożyłabym różową. Tylko z kim ten ślub, z księciem z bajki?

– Powinnaś bardziej zakręcić się przy Robercie, postawić mu twarde warunki, w końcu nie zawsze zdarza się mężczyzna, który chce wziąć kobietę z trójką dzieci, znajdź mi takiego Polaka – radzi jej Dorota. Agnieszka do nowego adoratora Beaty nie ma przekonania. Jej zdaniem, jest zbyt gwałtowny i niedojrzały, tak jak Rafał. – Ja wezmę kościelny tylko z kimś, kogo będę kochać. Może nawet się wyrwę od Cyganów, gdy odchowam córeczki. Tylko co to jest miłość... – pyta samą siebie.

– Kaśka kiedyś powiedziała mi, że są trzy rodzaje miłości: platoniczna, prawdziwa i zauroczenie. My, Agnieszko, chyba jedynie się zauroczyłyśmy. Tymczasem czar prysł, a dzieci zostały... – odpowiada jej cicho Beata.

Dzwoni komórka, to Stachu sprawdza Dorotę. Ona musi już lecieć, trzeba maluchy położyć spać, a jutro rano ruszyć do pracy. Ma szczęście, wyrwała się od garów, razem z mężem prowadzi dopiero co otwarty tor gokartowy. Planuje zakup samochodu, w końcu prawo jazdy zdobyła za pierwszym podejściem.

Helena Leman

Źródło artykułu:Tygodnik Przegląd
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)