Mogła zostać po nich plama
To chyba ktoś z tych handlujących oscypkami krzyknął: "Uciekajcie, bo leci!" - opowiada Marcin, świadek całego zdarzenia. - Dwie osoby odskoczyły, a po sekundzie tam, gdzie stali, leżało może ztonę gruzu. Spadł zwysokości ok. 10 metrów, więc można sobie wyobrazić, jaki to był ciężar. Zludzi nie zostałoby nic. Plama tylko! O sile spadającego gruzu najlepiej świadczy wgłębienie, jakie powstało w nawierzchni Krupówek - pisze "Gazeta Krakowska".
Do wypadku doszło wczoraj tuż przed godziną dziewiątą. Z dachu remontowanego budynku poczty spadł na Krupówki półtorametrowy fragment starego muru. To cud że nikt nie zginął - Sekunda, i byłoby po mnie! - mówi zdenerwowany mężczyzna, który tylko cudem, jak sam przyznaje, uniknął śmierci. - Cztery osoby o mały włos nie zginęły. - Staliśmy, na szczęście, w tej wnęce, więc nic nam się nie stało. Ale aż cała się trzęsę - opowiada jedna z kobiet stojąca pod pocztą. - Dosłownie parę sekund wcześniej rozmawiała z nami taka starsza babina. Stała akurat w tym miejscu, gdzie spadł ten mur. Strach pomyśleć, co by z niej zostało... Ludzie, którzy byli świadkami wypadku, są wstrząśnięci.
Mogło dojść do tragedii
- Pani, tu mogły być nie tylko cztery trupy! Jakby to zdarzyło się trochę później, kiedy ruch jest większy, naprawdę mogłoby dojść do strasznej tragedii, jakiej jeszcze na Krupówkach nie widzieli! - podkreśla jeden ze świadków zdarzenia. - Jak można takiej budowy w centrum ruchliwej ulicy nie zabezpieczyć? Kierownik budowy jednak twierdzi, że roboty były dobrze zabezpieczone, a zawinił pracownik, który miał polecenie rozbierać ścianę ręcznie, a próbował rozwalić ją młotem. Wczoraj miejsce wypadku mieli skontrolować pracownicy Wojewódzkiej Inspekcji Pracy. Na miejscu byli też inspektorzy Nadzoru Budowlanego.
Nie zabezpieczyli
- Inwestor oraz kierownik budowy nie zapewnili podstawowych zasad BHP: plac budowy nie był ogrodzony, nie było oznakowanych miejsc niebezpiecznych - wyjaśnia Jan Kęsek, powiatowy inspektor Nadzoru Budowlanego w Zakopanem. Inspektorat wszczął w tej sprawie postępowanie. Po jego ukończeniu sprawa trafi do prokuratury. Inwestor oraz kierownik budowy odpowiedzą za prowadzenie robót stanowiących zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Grozi za to kara: od grzywny do 2 lat pozbawienia wolności.
Halina Kraczyńska