Moda na łapanie za pupę
Do tej pory robili to ukradkiem młodzi kochankowie w parku. Dziś z łapaniem obnoszą się aktorzy, sportowcy, gwiazdy estrady, a nawet... politycy. - To nie żadna ruja i porubstwo. Po prostu forma wyrażania więzi z drugą osobą - nie widzi w nowej modzie nic dziwnego prof. Zbigniew Lew-Starowicz, seksuolog.
- To po prostu dobre miejsce do łapania. Ludzie łapią się za pupy od stu lat. Co ja mówię, od zawsze! - komentuje ten coraz bardziej popularny gest Michalina Wisłocka, uznana specjalistka od spraw stosunków damsko-męskich. Choć według niej taki sposób wyrażania uczuć jest nieco "chamowaty". - Powiedzmy sobie szczerze - dodaje Wisłocka - to gest wywodzący się ze środowisk prymitywnych.
Prof. Starowicz jest bardziej wyrozumiały. - To forma kontaktu bardziej intymna niż pocałunek - przyznaje. - Ale nie świadczy o większym zepsuciu społeczeństwa.
Czy możliwy jest więc w kręgach dyplomatycznych, wśród polityków?
Promotorem uścisku pośladka na scenie politycznej był niewątpliwie poseł Tadeusz Iwiński, który w zeszłym roku wiosną podczas szczytu Unii Europejskiej w Barcelonie łapał tłumaczkę za pupę. Poseł twierdził wprawdzie, że jedynie poprawiał damie garsonkę, a tłumaczka, że nie miała nic przeciwko temu, ale w świat poszedł sygnał (telewizyjny zresztą), że klepanie po pupie dystansuje już klepanie po plecach.