ŚwiatMocne słowa Rosji ws. wydarzeń w Warszawie

Mocne słowa Rosji ws. wydarzeń w Warszawie

- Ja się niestety muszę identyfikować z tym, że będę postrzegana w Moskwie i dzisiaj i jutro jako osoba, która reprezentuje kraj, w którym się pali ambasadę rosyjską i w którym prześladuje się ludzi z odmiennymi poglądami - powiedziała karnistka prof. Monika Płatek, komentując incydenty pod ambasadą rosyjską w Warszawie.

12.11.2013 | aktual.: 12.11.2013 11:54

W związku z burdami przed ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie do MSZ Rosji został wezwany ambasador Polski w FR Wojciech Zajączkowski - poinformował rosyjski resort spraw zagranicznych na swojej stronie internetowej. Tymczasem przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu, Aleksiej Puszkow oświadczył, że wydarzenia w Warszawie dowiodły, że nacjonalizm w niektórych krajach Unii Europejskiej jest silniejszy niż w Rosji.

Władze Moskwy w nocy z poniedziałku na wtorek wzmocniły ochronę ambasady RP. Przed polską misją dyplomatyczną pojawiły się dodatkowe siły policyjne. Teren wokół placówki jest patrolowany przez policjantów uzbrojonych w broń automatyczną. Przed gmachem stoi kilka pojazdów policyjnych.

Moskiewskie władze nie podały, jakie są przyczyny tych kroków. Według radia Echo Moskwy stołeczne władze najwyraźniej obawiają się, że ktoś może chcieć zemścić się za poniedziałkowy atak na rosyjską ambasadę w Warszawie.

"Wydarzenia w Warszawie dowodzą, że nacjonalizm w niektórych krajach Unii Europejskiej jest o wiele silniejszy niż w Rosji. UE powinna zająć się swoimi członkami, a nie pouczać nas" - napisał rosyjski deputowany Aleksiej Puszkow na swoim koncie na Twitterze. W ten sposób odniósł się do burd, do jakich doszło przed ambasadą Federacji Rosyjskiej w Warszawie.

Po zajściach podczas organizowanego przez narodowców Marszu Niepodległości zatrzymane zostały 72 osoby, rannych zostało 12 policjantów. W pobliżu ambasady rosyjskiej spłonęła m.in. budka strażnicza wykorzystywana przez policjantów ochraniających placówkę. Na teren ambasady rzucano petardy i race, kilkanaście osób wspięło na ogrodzenie. - Myślę, że Rosjanie mają swoje problemy równej wagi, a nawet większej - skomentował obawy prof. Moniki Płatek prezydencki doradca Jan Lityński.

W poniedziałek po południu ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości zorganizowany przez środowiska narodowe. Gdy przechodził ulicą Spacerową, na tyłach ambasady Federacji Rosyjskiej, w ogniu stanęła budka policji ochraniającej budynek. Na teren ambasady rzucano petardy i race. Kilku uczestników marszu próbowało wspiąć się na ogrodzenie ambasady, podpalono też stertę śmieci na podwórku kamienicy obok.

MSZ ws. incydentów przy Ambasadzie Federacji Rosyjskiej w Warszawie

MSZ RP wyraża głębokie ubolewanie w związku z agresywnym zachowaniem oraz incydentami, które miały miejsce przy Ambasadzie FR w Warszawie w dniu 11 listopada 2013 r. ze strony uczestników "Marszu Niepodległości" z udziałem Młodzieży Wszechpolskiej i Obozu Narodowo-Radykalnego. Tego typu zachowanie w stosunku do misji dyplomatycznej zasługuje na zdecydowane potępienie i nie licuje z godnymi obchodami święta niepodległości 11 Listopada.

Rosyjska prasa o wydarzeniach w Warszawie

Najważniejsze rosyjskie media informują o wczorajszym incydencie pod Ambasadą Rosji w Warszawie. Uczestnicy Marszu Niepodległości obrzucili gmach ambasady petardami i racami. Spłonęła również budka strażnicza.

Na razie moskiewskie media unikają używania mocniejszych słów - zapewne w oczekiwaniu na reakcje oficjalnych rosyjskich polityków. Nie unikają jednak komentarzy.

Dziennik „Kommiersant” na swojej stronie internetowej poinformował, że w związku z wydarzeniami ambasador Polski w Moskwie Wojciech Zajączkowski został wezwany do Rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Gazeta zauważa jednocześnie, że rosyjska policja wzmocniła środki bezpieczeństwa przed ambasadą Polski w Moskwie.

Popularny „Moskowskij Komsomolec” pisze, że „ambasada Polski w Warszawie została zaatakowana przez polskich nacjonalistów. Uczestnicy demonstracji, zorganizowanej w związku ze Świętem Niepodległości Polski rozpalili ogień pod murem placówki, podpalając śmietnik i próbując wyłamać bramę misji dyplomatycznej”. Gazeta twierdzi, że „demonstranci wykrzykiwali obraźliwe słowa pod adresem Rosji, rzucali przez ogrodzenie petardy, kamienie i kawałki asfaltu”.

Z kolei rządowa „Rossijskaja Gazieta” zwraca uwagę, że polska policja „aresztowała chuliganów którzy zaatakowali ambasadę Rosji w Warszawie”, a polski MSZ już „potępił sprawców tego incydentu”.

Żyrinowski ostro: nasi obrońcy praw człowieka milczą

Lider nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji (LDPR) Władimir Żyrinowski skrytykował obrońców praw człowieka w Rosji za brak reakcji burdy przed rosyjską ambasadą w Warszawie.

- Nasi obrońcy praw człowieka milczą. Interesuje ich tylko jedno: (plac) Bołotny, Pussy Riot i (Michaił) Chodorkowski. To wszystko. A jeśli naszych obywateli gdzieś biją lub obrażają, to ich to już nie interesuje - grzmiał Żyrinowski w kuluarach Dumy Państwowej, niższej izby rosyjskiego parlamentu.

Przywódca LDPR zaapelował do parlamentarzystów w państwach zachodnich, by więcej uwagi poświęcali problemom przestrzegania praw ludności rosyjskojęzycznej w Europie Wschodniej.

Liberalno-Demokratyczna Partia Rosji to jedno z ugrupowań stanowiących zaplecze polityczne Kremla. W ważnych głosowaniach w Dumie Państwowej partia Żyrinowskiego zawsze popiera Kreml. Sam Żyrinowski ma opinię polityka, który często mówi to, czego z różnych powodów powiedzieć nie może lub nie chce Kreml.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)