"Młodzież wiedzę nt. seksu czerpie z pornografii"
Badania pokazują, że młodzi ludzie coraz wcześniej rozpoczynają współżycie seksualne. Nie oznacza to jednak, że są do tego odpowiednio przygotowani. Dobrze obrazuje to najnowszy raport grupy "Ponton", podsumowujący tegoroczny Wakacyjny Telefon Zaufania. - Raport pokazuje, że młodzież wiedzę nt. seksu czerpie głównie z pornografii - alarmują edukatorzy seksualni.
16.10.2009 | aktual.: 17.10.2009 18:19
"Czy od połknięcia spermy można zajść w ciążę?", "Moja dziewczyna nie wydaje żadnych dźwięków, jak uprawiamy seks, po czym mam poznać, że miała orgazm?", "Czy zastosowanie dwóch prezerwatyw naraz jest skuteczniejsze?", "Skąd wiadomo, że jest się zakochanym?". To tylko niektóre z pytań zadawanych przez nastolatki wolontariuszom grupy "Ponton" działającej przy Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Akcja grupy "Ponton" Wakacyjny Telefon Zaufania odbyła się już po raz czwarty. Od 2006 roku w lipcu i sierpniu edukatorzy seksualni odpowiadają na setki pytań nastolatków. Pytania można zadawać telefonicznie oraz w formie sms-ów (są one coraz bardziej popularne wśród młodzieży, bo zapewniają większą anonimowość). Wniosek, jaki można z nich wysnuć, jest jeden: stan wiedzy młodych ludzi na temat seksu jest bardzo niepokojący. Brak im podstawowych informacji nie tylko z zakresu antykoncepcji i seksualności, ale także własnej fizjologii.
Jak mówi Paulina Wawrzyńczyk, jedna z edukatorek "Pontonu", młodym ludziom wydaje się, że wiedzą dużo o seksie, bo np. znają różne skomplikowane techniki seksualne. Często się jednak okazuje, że brak im podstawowej wiedzy, np. niektórzy myślą, że podczas stosunku penis wchodzi do macicy. - Dzieciakom często wydaje się, że są na jakimś zaawansowanym poziomie, a my musimy im tłumaczyć takie podstawowe sprawy - mówi Wawrzyńczyk i dodaje, że niektóre pytania zadawane przez nastolatków są zatrważające. - Teraz jest ogromna ekspansja seksu oralnego i analnego. Jedna z 16-latek napisała do nas: "Mój chłopak chce, żebyśmy uprawiali seks analny. Zgodziłam się, bo on mówi, że to zwykły seks, tylko można go uprawiać bez gumki i nie zajdę w ciążę. Czy to prawda?" Seks analny często jest traktowany przez młodzież jako metoda antykoncepcyjna (co jest błędem, ponieważ sperma często przedostaje się do pochwy i dochodzi do zapłodnienia) oraz sposób zachowania dziewictwa (rozumianego wyłącznie w znaczeniu fizjologicznym -
błona dziewicza przy tego typu kontaktach pozostaje nienaruszona). Niektórzy chłopcy szczególnie po obejrzeniu filmów pornograficznych namawiają swoje dziewczyny na taki rodzaj seksu. A jak wiadomo, nie jest on tym samym co seks pochwowy i dla młodej dziewczyny, dopiero rozpoczynającej współżycie, może być przeżyciem traumatycznym - tłumaczy edukatorka.
Młodzi ludzie są niepewni tego jak wyglądają. Jak tłumaczy Wawrzyńczyk, większość kompleksów nastolatków bierze się z tego, że wiedzę na temat seksualności czerpią z pornografii. Chłopcy boją się, że mają za małe penisy, dziewczyny wstydzą się „za małych” piersi i pytają, czy muszą golić owłosienie łonowe. - To wszystko jest wizja pornograficzna. Przecież aktorzy, którzy grają w takich filmach, są specjalnie dobierani m.in. właśnie ze względu na wielkość narządów płciowych. Dziewczyny często też myślą, że muszą być zawsze gotowe na seks, godzić się na wszystko, by zadowolić partnerów, bo tak to wygląda na filmach – mówi Wawrzyńczyk. Problemem często jest też orgazm, a właściwie jego brak. Przecież w filmach kobiety zawsze szczytują i nie mają z tym żadnego problemu. A młode dziewczyny piszą, że nie miały nigdy orgazmu, i nie czerpią z seksu żadnej przyjemności. „Dlaczego nie mogę mieć orgazmu i dlaczego strasznie mnie boli przy stosunku? Pierwszy raz był dla mnie straszny, robiliśmy to prawie trzy godziny i
strasznie mnie bolało. Do tej pory nigdy nie miałam orgazmu” – napisała jedna z nastolatek.
Seks - trudny temat
Skąd młodzi ludzie mają wiedzieć cokolwiek o seksie? W domach to często temat tabu. Bo jak rozmawiać z rodzicami na „takie” tematy. Wstydzą się zarówno dzieci, jak i sami rodzice. Zajęcia z edukacji seksualnej w polskich szkołach to też, jak wiadomo, duży problem. Często prowadzą je osoby przypadkowe, niekompetentne. Nie brakuje wśród nich katechetek, które zamiast rzetelnej, neutralnej światopoglądowo wiedzy przekazują własne poglądy. Stąd też biorą się rewelacje typu: tampony są szkodliwe, bo przyrastają do pochwy; kondomy mogą doprowadzić mężczyzn do bezpłodności; kobiety, które czerpią przyjemność z seksu, będą smażyć się w piekle; jedną z metod antykoncepcji jest położenie się przez dziewczynę w wodzie z octem, która wypłucze plemniki itp. Nic więc dziwnego, że wielu uczniów rezygnuje z zajęć tzw. przygotowania do życia w rodzinie, traktując je jako stratę czasu.
Młodzież uczy się więc o seksie z internetu, filmów pornograficznych i czasopism młodzieżowych. – Jeśli jest to jedyny kontakt młodej osoby z tematyką seksu, to niesie to za sobą określone konsekwencje. W filmach nie pokazuje się przecież momentu zakładania prezerwatywy. Tam seks jest spontaniczny, bez żadnego ryzyka. Dlatego potem nie ma takiej świadomości, że z seksem może wiązać się jakieś niebezpieczeństwo – mówi Aleksandra Józefowska z "Pontonu". Zwraca ona również uwagę, że w tym roku zanotowano spadek pytań o choroby przenoszone drogą płciową na rzecz pytań dotyczących seksualności. – To niebezpieczna tendencja. Może to być właśnie efekt wiedzy czerpanej z pornografii, gdzie nie ma mowy o jakichkolwiek chorobach - mówi wolontariuszka.
Spora część nadsyłanych pytań dotyczy antykoncepcji. To dobrze, bo świadczy o odpowiedzialności młodych ludzi. Najczęściej zgłaszane pytania dotyczą m.in tego, jak najlepiej zabezpieczyć się w czasie pierwszego razu, które metody antykoncepcyjne są najskuteczniejsze itp. Niestety, wciąż zdarza się sporo telefonów i smsów od osób, które dzwonią po fakcie, gdy doszło już do ryzykownego kontaktu seksualnego. Efektem tego są nieplanowane ciąże. W tym roku na numer Wakacyjnego Telefonu Zaufania zadzwoniło 16 dziewczyn, które stwierdziły u siebie ciążę lub była ona bardzo prawdopodobna. Jedyne, co mogą wtedy doradzić wolontariusze, to rozmowa z kimś dorosłym.
Przemoc seksualna
W tym roku "Ponton" zanotował ponad 12 zgłoszeń dotyczących przemocy seksualnej. Kilka dziewczyn zgłosiło gwałt. Józefowska mówi, że z takich zgłoszeń płynie ogromna samotność. – Często najbliższe otoczenie dziewczyny: jej rodzice, przyjaciele nie wiedzą, że przeżyła ona taką tragedię. Wstyd nie pozwala jej o tym powiedzieć. Wtedy ulgę może przynieść wysłanie SMS-a gdzieś w przestrzeń, wyrzucenie tego z siebie - tłumaczy.
Czasami takie traumatyczne przeżycia prowadzą do autoagresji: okaleczania, głodzenia. Jeśli wolontariuszowi uda się nawiązać z taką osobą głębszy kontakt, niejednokrotnie okazuje się, że przyczyną takiego zachowania było właśnie molestowanie bądź gwałt. Zdarzają się też przypadki wyjątkowo trudne. Józefowska wspomina zgłoszenie dziewczyny, która zadzwoniła do Wakacyjnego Telefonu Zaufania mówiąc, że nie ma już siły i chce sobie odebrać życie. Powiedziała, że wzięła już nawet jakieś tabletki. Dzięki wolontariuszce, która zawiadomiła pogotowie, dziewczynkę udało się uratować.
Józefowska zauważa też nowe zjawisko wśród młodzieży, tzw. seksting, czyli rozsyłanie na komórki lub publikowanie w internecie nagich zdjęć bądź erotycznych filmików. Wolontariuszka mówi, że sama korespondowała z dziewczynką, która napisała, że poznała przez internet chłopaka, który namawia ją, żeby wysłała mu swoje rozbierane zdjęcia. Pytała, czy powinna mu je wysłać. Edukatorka napisała jej o zagrożeniach, które mogą towarzyszyć takiemu postępowaniu – nagie zdjęcia mogą później posłużyć komuś do szantażu, mogą trafić na strony z anonsami towarzyskimi, albo być umieszczone na stronie pornograficznej. Później dziewczynka napisała, że za radą wolontariuszki nie wysłała swoich zdjęć i bardzo się z tego cieszy. Od jakiegoś czasu dostaje bowiem takie rozbierane zdjęcia od tego chłopaka i są one dla niej obrzydliwe. - Niewiele osób o tym wie, ale to też forma przemocy - mówi wolontariuszka.
Wolontariusze "Pontonu" uczą młodzież również szacunku do siebie i drugiej osoby. – Czasami dziewczyna skarży się, że chłopak ją szarpie albo zdradza, ale ona i tak go kocha i chce z nim być. Staramy się wtedy przekonywać, że tak nie powinno być, że tak nie wygląda szacunek pomiędzy dwojgiem ludzi – mówi Wawrzyńczyk.
Edukatorzy mówią też o bardziej „standardowych” rozterkach osób wchodzących w dorosłość. – Dostajemy pytania typu: co to jest miłość, jak poznać, że jest się zakochanym, czy o czym rozmawiać na pierwszej randce. Pytają też o relacje z rodzicami, z rówieśnikami – mówi Wawrzyńczyk i dodaje, że młodzi ludzie są często bardzo osamotnieni ze swoimi problemami. Gdy wolontariusz radzi komuś, żeby zgłosił się do rodziców lub szkolnego pedagoga, często słyszy w odpowiedzi: „O nie, tylko nie to”, „Nigdy tego nie zrobię”, „Szybciej się zabiję”. Co na to MEN?
Co zrobić, by młodzi ludzie mieli lepszy dostęp do rzetelnej edukacji seksualnej? Na pewno pomogłaby w tym pomoc Ministerstwa Edukacji Narodowej. Wawrzyńczyk mówi, że przedstawiciele "Pontonu" w czerwcu spotkali się z ówczesnym wiceministrem edukacji Zbigniewem Marciniakiem. Na spotkaniu poruszono wiele ważnych kwestii m.in. zwrócono uwagę na problem braku dobrze przygotowanych nauczycieli i odpowiednich podręczników. A takie są, ale nie mogą uzyskać aprobaty MEN. Zdaniem ministerstwa organizacja zajęć z edukacji seksualnej leży w gestii dyrektorów szkół. MEN nie ma nadzoru nad tym, kto i w jaki sposób prowadzi zajęcia.
"Ponton" przesłał do MEN Raport zatytułowany "Jak naprawdę wygląda edukacja seksualna w Polsce?". Powstał on w oparciu o informacje od młodzieży na temat tego, jak w ich szkołach przebiegają i czy w ogóle są prowadzone zajęcia z wychowania do życia w rodzinie.
Raport zawiera szereg postulatów mówiących m.in. o: wprowadzeniu do szkół rzetelnej, neutralnej światopoglądowo edukacji seksualnej; kompetentnych i wykształconych nauczycielach; programie realizowanym w trakcie normalnych godzin lekcyjnych, zawierającym wszystkie ważne tematy, m.in. dojrzewanie, profilaktykę chorób przenoszonych drogą płciową, antykoncepcję, prewencję przemocy seksualnej, naukę asertywności, wiedzę o orientacjach seksualnych.
"Ponton" zaproponował też MEN uruchomienie specjalnej całorocznej infolinii dla młodzieży, podobnej do tej, jaką na mniejszą skalę prowadzą edukatorzy seksualni w wakacje. - Marciniak uznał jednak, że skoro młodzi ludzie nie mają zaufania do zajęć prowadzonych w szkołach, nie mieliby też zaufania do tego rodzaju poradnictwa prowadzonego przez resort edukacji i nie korzystaliby z infolinii - mówi Wawrzyńczyk.
Grupa "Ponton" została uznana za partnera społecznego Ministerstwa Edukacji Narodowej. - To jest bardzo piękne i wzruszające, natomiast nie idzie za tym nic, żadne działanie. Ale pracujemy dalej, będziemy wysyłać kolejne raporty. Skoro ministerstwo uznaje naszą pracę za wartościową i skoro przyznaje, że problemy młodzieży są wstrząsające i jest jej potrzebna pomoc, będziemy apelować o to, żeby ministerstwo w jakiś sposób przyczyniło się do powstania takiej ogólnopolskiej infolinii dla młodzieży. A jeśli to nie będzie możliwe, będziemy apelować przynajmniej o pomoc finansową, żeby Wakacyjny Telefon Zaufania mógł działać także w przyszłym roku - mówi Józefowska.
Od nowego roku szkolnego zmieniły się zasady prowadzenia zajęć z wychowania do życia w rodzinie. Przedmiot ten nie jest już częścią WOS-u (wiedzy o społeczeństwie), a obecność na zajęciach nie wymaga pisemnej zgody rodziców (jak do tej pory), a jedynie pisemnego sprzeciwu, jeśli rodzice nie chcą, by dziecko brało w nich udział. Jednak czy takie zmiany cokolwiek zmienią?
Paulina Piekarska, Wirtualna Polska