Młodzi Polacy nie potrafią się przyznać do polskości?
Mają lokal, program, imprezy, dotacje, wsparcie władz i ogromne tradycje. Jedyne, czego dziś im brakuje, to młodzi ludzie, którzy będą chcieli kontynuować rozpoczęte 125 lat temu dzieło. To największy problem, z jakim dziś boryka się Klub Polski w Pradze. Dlaczego młodzi nie garną się, by iść w ślady swoich ojców i dziadków? Czy mają problem z przyznawaniem się do polskości?
- Jesteśmy trochę w zawieszeniu. Pomysły są, ale muszą do kogoś trafić. Nie wiemy, jak zainteresować młodych ludzi i zachęcić ich do tego, żeby budowali ten klub wokół siebie - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską szef Klubu Polskiego w Pradze, Władysław Adamiec.
Chcemy to zrobić po swojemu
Rzeczywiście - czasy się zmieniły. Dziś o wiele łatwiej jest być Polakiem na obczyźnie, a już szczególnie w Czechach, czy nawet samej Pradze. Wystarczy po prostu chcieć. Istnieje swoboda organizowania się, a i pieniądze się znajdą, o czym przez lata wiele pokoleń polonusów mogło tylko pomarzyć. Warunki działania klubu są wręcz komfortowe. Składki są umiarkowane, lokal jest dotowany przez miasto, nie brakuje też sponsorów. Dlaczego wiec Klub Polski nie rozwija się i nie pozyskuje nowych członków?
- Łatwo jest być Polakiem. Trudniej jest znaleźć lub stworzyć samemu jakiś program. Jeśli się komuś coś nie podoba, to można przecież zrobić coś innego, coś zaproponować. Wiele osób przychodzi do klubu, mówi, że im się nie podoba i odchodzą. Nie ma dziś osób, które byłby gotowe powiedzieć: chcemy to zrobić po swojemu - uważa Władysław Adamiec.
Przez lata bez zmian
Klub Polski został reaktywowany w 1991 roku. Przez lata prowadził działalność dość tradycyjną, głównie potkania i rozmowy. - Robimy to po to, by być sobą, porozmawiać po polsku, dowiedzieć się czegoś - mówi szef Klubu. Po dwudziestu latach członkowie Klubu Polskiego znaleźli się w bardzo nietypowej sytuacji. Otóż o ile tego typu rocznice są okazją do oglądania czarno-białych fotografii i starych dokumentów, tym razem historią są oni sami. - Kiedy obchodzi się historyczne daty, to rozmowy schodzą na przodków i osoby z przeszłości. A przed nami stoją ludzie, którzy ten klub reaktywowali, tworzyli i do dziś o niego dbają - wspomina Adamiec.
Te dwadzieścia lat, to całkiem sporo wydarzeń. Obok spotkań i rozmów, to również dni kultury polskiej w Lysej, wspólne programy okolicznościowe z innymi mniejszościami narodowymi czy festiwale folkloru. Co jakiś czas organizowane są też imprezy okazjonalne, jak występy teatru polskiego TrAktor czy imprezy stowarzyszenia polskich matek tramPOLina.
Inne potrzeby, inne oczekiwania
Jednak młodzi Polacy wcale nie maja ochoty na wizyty w Klubie. - Przynależność do organizacji polonijnej przypomina mi dawną emigrację, kiedy ludzie szukali polskości i tęsknili za nią. Ja nie jestem emigrantką polityczną ani zarobkową. Nie czuję potrzeby czytania "Pana Tadeusza" na spotkaniach literackich - mówi Katarzyna Taba, która mieszka w Pradze od roku 2000. - Kiedy tęsknię za rodziną albo za Polską, wsiadam w samolot i lecę do Ojczyzny - dodaje Edyta Samociuk. Żadna z nich nie jest zainteresowana ofertą Klubu.
- To, co organizuje Klub Polski często dalekie jest od widowiskowości - przyznaje Adamiec. Jego zdaniem to właśnie jedna z przyczyn braku zainteresowania Klubem wśród młodych ludzi. Jednak to nie wszystko. - To jest inne pokolenie, wychowane w zupełnie odmiennej rzeczywistości. Nie wiemy jak ich przyciągnąć, żeby i oni mogli znaleźć w Klubie coś interesującego dla siebie - przyznaje szef Klubu Polskiego. Powodem może być też to, co dzieje się na Zaolziu. Wiele osób skarży się, że do niektórych organizacji młodzi ludzie owszem byli wpuszczani, jednak starsi działacze stanowczo sprzeciwiali się ich aktywnemu działaniu. Trudno się wiec dziwić, że dziś tak trudno przyciągnąć organizacjom polonijnych nowych działaczy - jedno złe doświadczenie potrafi procentować przez kolejne lata.
Jednak Władysław Adamiec zwraca uwagę na jeszcze coś innego. - Niektórzy młodzi ludzie oczekują, że się im wszystko postawi na tacy, i przyjdą tylko jak ktoś coś zorganizuje i będzie można się bawić - uważa. Do tego wszystkiego dochodzą różnice mentalne. Zdaniem szefa Klubu Polskiego dla ludzi z jego pokolenia to, że jest się Polakiem było i jest czymś oczywistym. Podobna atmosfera była w polskojęzycznym gimnazjum w czeskim Cieszynie. Szef Klubu Polskiego wspomina, że nikt nigdy nie zmuszał go do bycia Polakiem. - To się przejmuje po przodkach i to się po prostu czuje. Z biegiem lat jednak trochę się to poczucie polskości zagubiło. Dziś nawet szkoła nie uczy patriotyzmu. Nie umie - zauważa Władysław Adamiec.
Młoda polskość
Może jednak nie jest tak najgorzej? W Czechach nowe światło na sprawę poczucia polskości od wielu lat rzuca młodziutka Ewa Farna. Ta polsko-czeska piosenkarka, urodzona na Zaolziu, wykorzystuje każdą okazję do tego, by przypomnieć, że choć mieszka w Czechach, to jednak jest Polką. Aktywnie wspierała kampanię "Postaw na polskość" - organizowaną przy okazji wiosennego spisu powszechnego. Również we wszystkich wywiadach, rozmowach i spotkaniach znajduje kilka sekund na to, by zaznaczyć swoje polskie pochodzenie. Jednak polonusi patrzą na nią podejrzliwie. - Nie chciałbym, żeby show-biznes zepsuł to, co dobrego jest w tej dziewczynie - ostrzega Władysław Adamiec. Dlaczego obawia się o przyszłość Ewy Farnej? Otóż nauczony doświadczeniem z inną sławną dziś piosenkarką, która obrała drogę dokładnie odwrotną niż Ewa.
Kilka lat temu, kiedy kariera Haliny Młynek powoli nabierała rozpędu, postanowiła ona zmienić swoje nazwisko. I choć jej ojciec był z krwi i kości Polakiem, postanowiła wykorzystać swoje zaolziańskie pochodzenie i przyjąć czesko-brzmiącą wersję swojego nazwiska. I tak Polska poznała Halinkę Mlynkovą. Oburzeni Zaolziacy nie zostawili na niej suchej nitki, a niesmak pozostał do dziś. Dlatego też z umiarkowanym entuzjazmem podchodzą do promowania polskości przez Ewę Farną.
20 lat minęło...
Dopiero, co obchodziliśmy dwudziestolecie odrodzenia Klubu Polskiego w Pradze a już trwają przygotowania do 125 rocznicy jego powstania. Wprawdzie szeregi działaczy są coraz mniejsze, a przyszłość coraz bardziej mglista, to jednak Władysław Adamiec nie traci wiary. - Mam nadzieję, że ten Klub nie zniknie. A na pewno nie stanie się to, dopóki będą żyli ludzie, którzy doprowadzili do jego odrodzenia.
Z Pragi dla polonia.wp.pl
Tomasz Dawid Jędruchów