PolskaMłodzi Polacy nie muszą być tanią siłą roboczą Europy

Młodzi Polacy nie muszą być tanią siłą roboczą Europy

Młodzi Polacy mają szansę osiągnąć sukces
zawodowy i finansowy w Unii Europejskiej, także jeśli zostaną w
Polsce. O tym, jak im w tym pomóc, dyskutowali w czwartek
uczestnicy konferencji "Europejskie szanse polskiej młodzieży"
zorganizowanej w Warszawie przez Polską Akademię Nauk.

26.10.2006 | aktual.: 27.07.2007 10:23

Jak podkreślił kierownik Katedry Technologii Informacyjnych Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, prof. Wojciech Cellary, młodym ludziom trzeba pomagać zgodnie z ich potrzebami i ambicjami, które są inne niż potrzeby i ambicje starszego pokolenia. Różnica między tymi pokoleniami jest, jak podkreślił prof. Cellary, najbardziej widoczna w statystykach dotyczących wykształcenia.

Wśród osób w wieku 45-60 lat tylko 11 proc. ma wyższe wykształcenie. Spośród osób w wieku 19-24 lata - 49 proc. studiuje - powiedział. Dodał, że ci młodzi ludzie studiują po to, aby zmienić swoje życie i osiągnąć wyższy status społeczny.

Nie studiują po to, aby po latach nauki pracować widłami, albo kilofem. Niestety, w naszym kraju najwięcej publicznych pieniędzy przeznacza się na wspomaganie pracy widłami i kilofem- ocenił. Jego zdaniem, przeznaczając część środków budżetowych na pomoc młodym ludziom w rozpoczęciu działalności gospodarczej związanej z ich wykształceniem i nowoczesnymi technologiami można uzyskać lepsze wyniki. Przedstawił swój pomysł na program wspierania młodych przedsiębiorców działających w internecie.

Program miałby być przeznaczony dla absolwentów szkół wyższych, którzy mają pomysł na firmę zajmującą się upowszechnianiem w internecie informacji potrzebnych lokalnej społeczności.

To muszą być rzeczy praktyczne, potrzebne ludziom. Wyobraźmy sobie, że starsza pani chce naprawić pralkę franię. Nie może zadzwonić do serwisu znanej firmy produkującej sprzęt AGD, bo tam nikt o frani nie słyszał. Tymczasem w sąsiedniej miejscowości jest ślusarz, który może wykonać dla starszej pani potrzebną część do pralki. Być może jest też ktoś, kto jej tę część przywiezie i zamontuje. Tylko ona o tym nie wie. Można stworzyć narzędzie, dzięki któremu ta informacja będzie dla niej dostępna - tłumaczył prof. Cellary.

Jak zaznaczył, jego program zakłada, że młody człowiek przygotuje biznesplan dla swojej internetowej firmy i zgłosi go na specjalny konkurs. Jeśli go wygra i zarejestruje firmę, dostanie jednorazowe zlecenie o wartości ok. 50 tys. zł, finansowane z pomocy publicznej, np. z funduszy przeznaczonych na rozwój regionalny.

Pieniądze mają pokryć bezpośrednie koszty realizacji zlecenia i początkowe wydatki, czyli m.in. wyposażenie firmy w komputer i oprogramowanie. Jak przewiduje prof. Cellary, pieniądze wystarczą firmie na ok. półtora roku działalności. Po tym czasie przedsiębiorca będzie musiał radzić sobie sam. Program, według szacunków pomysłodawcy, kosztowałby ok. 5 mld zł (ok. 2 proc. funduszy z UE będących w gestii Ministerstwa Rozwoju Regionalnego) i pomógłby stworzyć 100 tys. firm.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)