Młodzi architekci mają wizję stolicy
Chcą zagospodarować nudne kwartały dzielnic stolicy i tchnąć w nie życie, projektują budynki według najbardziej zaawansowanych technologii, proponują miastu nowoczesne, ekologiczne rozwiązania. O najlepszych w kraju młodych architektach z Politechniki Warszawskiej pisze Grzegorz Bruszewski.
19.03.2010 | aktual.: 22.03.2010 11:31
Niektóre dzieła spotykają się z powszechną afirmacją - całe obszary zmuszają do pytań: kto to zrobił? dla kogo to jest przeznaczone? kto to zatwierdził? Przyczółek Grochowski, Żelazna Brama, Chomiczówka... Ratunku! - tak pisał w latach 80. o stołecznych architektach Olgierd Budrewicz w "Warszawskich małych ojczyznach".
Dziś wielu mieszkańców stolicy pewnie zadaje sobie te same pytania, kiedy widzi nowe dzieła deweloperów. W przyszłości może być jednak lepiej, bo miasto rozpoczęło współpracę z najbardziej utalentowanymi młodymi architektami z kuźni talentów Politechniki Warszawskiej. Już dziś część z nich pomaga m.in. przy dokumentacji najnowszych projektów.
W sali na parterze Wydziału Architektury przy ul. Koszykowej gwar. Oprócz takich sław jak prof. Stefan Kuryłowicz, autor projektów stacji Dworca Gdańskiego czy osiedla Marina Mokotów, dr Krzysztof Domaradzki, autor modernizacji Krakowskiego Przedmieścia, osoby ze świata polityki, jak wiceprezydent Warszawy Andrzej Jakubiak. Wszyscy zgromadzeni w jednym celu - by podziwiać prace dyplomowe absolwentów wydziału, które w większości dotyczyły nowych rozwiązań w stolicy.
- To ważny głos w dyskusji o tym, co nas otacza - mówił na wtorkowym wernisażu prodziekan architektury dr Krzysztof Koszewski. Po uroczystych przemowach i gratulacjach rozmowy w kuluarach i pierwsze wywiady. Część młodego narybku architektów już dziś pracuje w największych biurach projektowych. Doktor Krzysztof Domaradzki przyznaje, że ich prace poziomem nie różnią się od tych, które wygrywają konkursy na największe realizacje.
Farmy energetyczne ratunkiem dla miasta
Warszawę ogarnął kryzys energetyczny. Miasto musi korzystać z innych, alternatywnych źródeł zasilania, bo konwencjonalne metody zawiodły - to nie opis nowej, odnalezionej książki science fiction Stanisława Lema, tylko praca dyplomowa Bartosza Świniarskiego pisana pod opieką Marcina Goncikowskiego. "Urban Farm" to miejskie gospodarstwo rolne, które pozwoliłoby Warszawie uzyskać niezależność energetyczną. Eksperymentalny projekt zakłada m.in. przewóz towarów razem z transportem ludzi na dachach autobusów, by zużyć mniej energii czy lekkich miejskich fabryk i farm.
- Aby powstał projekt, potrzebna jest długa praca badawcza - opowiada Świniarski. W czasie kiedy zabierał się do pisania dyplomu, świat obiegła informacja o kryzysie gospodarczym. - To był bodziec, aby podjąć to wyzwanie - dodaje. Zaczął więc zgłębiać definicję kryzysu energetycznego - jak i czemu powstaje, co ma na niego wpływ i jakie mechanizmy nim rządzą - i publikację na temat zużycia paliw. - Taka tematyka najbardziej dotyczy nas, obywateli - mówi.
Jak przyznaje młody architekt, jego eksperymentalny projekt na razie nie może zostać zrealizowany i trafi do lamusa.
Oddać mieszkańcom ich własne dzielnice
Bliski realizacji jest natomiast projekt Rafała Langie, czyli Młyn Michla przy ul. Objazdowej na Szmulkach. Powstał on w ramach pracy o rewitalizacji Szmulowizny i Michałowa pisanej pod okiem prof. Sławomira Gzella. To właśnie w tym budynku swoją siedzibę będzie miała prawdopodobnie szkoła aktorstwa Haliny Machulskiej.
Langie również wykonał sporą pracę, zanim zabrał się do projektowania. - Spotkałem się z mieszkańcami, bo przecież dla nich to robiłem - opowiada. - Przeanalizowałem zainteresowanie ludzi uprawianiem sportu, sportowe mody, także te przyszłe. Dlatego w pracy Langiego znalazł się nie tylko plac do jazdy na rowerach bmx, ale także tor do ekstremalnych biegów z przeszkodami parkour.
Rewitalizacja podupadłych dziś Szmulek i Michałowa ma szansę dojść do skutku. Szczególnie że takie realizacje wspiera Unia Europejska. Mniej entuzjazmu dla projektu młodego architekta okazują niektórzy przedstawiciele miasta. Budowie boiska i parku zagraża bowiem przyszła Trasa Święto- krzyska. - Wystarczy przesunąć drogę o 150 metrów, aby wszystkie obiekty mogły zostać w takim kształcie, jak planujemy - mówi Langie. Taka zmiana jest o tyle ważna, że w pobliżu stoją budynki wpisane do rejestru zabytków. Czyżby lepiej wiedzieli o tym początkujący architekci niż ich starsi koledzy? - Biuro architektury zapowiedziało, że przy realizacji weźmie pod uwagę moje poprawki - dodaje dumnie Langie.
Centrum dla artystów obok Traktu
Na pewno dobrze wie, co przydałoby się tuż obok Krakowskiego Przedmieścia, Maciej Mazur. Pisząc pracę u dr. Jacka Parczewskiego, zaprojektował Centrum Form Audiowizualnych w obrębie ulic: Oboźnej, Topiel, Zajęczej i Dynasy. Architekt sprawdzał, którędy przemieszczają się studenci z pobliskich uczelni, turyści i artyści, których w tych okolicach jest dużo. Poza tym budynek miałby się znaleźć w okolicy z tradycjami kulturalnymi, żeby wspomnieć Teatr Polski i Piwnicę pod Harendą. Niestety, one nie kuszą już młodych. - Brakuje tu miejsca, w którym wszyscy ci ludzie mogliby się spotkać i spędzić czas - wyjaśnia. Dlatego projekt mógłby połączyć muzyków i grafików, którzy razem stworzyliby nową jakość.
- Projekt był nie lada wyzwaniem, bo trzeba go było wpasować w istniejący system ulic i uwzględnić fragment muru i drzewo, które jest już pomnikiem przyrody - mówi Maciej Mazur. - Poza tym centrum miało być umieszczone na skarpie wiślanej - dodaje.
Sam obiekt jest niezwykle funkcjonalny. Autor pomyślał o tym, żeby można było się do niego dostać z każdej strony. Maciej Mazur chciałby, żeby projekt został kiedyś zrealizowany, ale w związku z ograniczeniem wydatków miasta na nowe inwestycje Centrum Form Audiowizualnych musi wylądować w szufladzie i poczekać na lepsze czasy.
Miejski rower na usługach miasta
Aż dwa projekty dyplomów dotyczą rozwiązania systemu roweru publicznego w Warszawie. Oba już mocno przez urzędników dyskutowane, bo to rozwiązanie ma być w stolicy wprowadzone do 2012 r. Praca Olafa Morelewskiego została obroniona na piątkę u prof. Stefana Wystrycha. - Olaf proponuje przenośne pawilony z wypożyczalniami rowerów, które wewnątrz mogłyby mieć również kawiarnię, żeby przyciągać potencjalnych zainteresowanych - opowiada Radosław Gajda, pełnomocnik dziekana ds. promocji Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej.
Rowery są łatwe do przypięcia, choć trudne do odczepienia przez potencjalnych złodziei. Jeżeli w wyznaczonym miejscu jednoślady nie będą cieszyły się popularnością - przenośne pawilony można zainstalować gdzie indziej.
Marcin Iwaszkiewicz z zespołem proponuje z kolei wybudowanie Centralnego Parkingu Rowerowego. Obiekt miałby się znaleźć na obecnym parkingu przy Dworcu Centralnym od strony ul. Emilii Plater. Praca, którą opiekował się prof. Stefan Kuryłowicz, została zainspirowana ogólnoświatowymi tendencjami propagującymi niskoemisyjne środki komunikacji miejskiej i ograniczenie indywidualnego ruchu samochodów.
Na parkingu znalazłoby się miejsce na przechowanie ponad dwóch tysięcy rowerów, informacja turystyczna, kawiarnia, sklepy, serwis, wypożyczalnia rowerów, a na dachu nawet skatepark.
Oba rowerowe projekty już podchwycił ratusz, który z autorami studenckich koncepcji debatuje nad systemem roweru publicznego. Po co? - Aby była świeżość spojrzenia - odpowiada ratusz. I bardzo słusznie!
Student urzędnik w służbie miastu
Miasto może tylko zyskać, wykorzystując świeżość spojrzenia młodych i zdolnych. W ubiegłym roku podpisany został list intencyjny między stołecznym ratuszem a Wydziałem Architektury, na mocy którego studenci mogą zdobywać doświadczenie w pracy nad projektami.
- To jest szeroka współpraca. Korzystamy z ich czasu, w którym wykonują dla nas dokumentacje, wypełniają wnioski o warunek pod zabudowę terenu - mówi Agnieszka Kłąb z biura prasowego ratusza. - Poza tym mogą się uczyć na rzeczywistych, a nie wymyślonych działkach - dodaje. Urzędników cieszy też fakt, że większość obronionych w ostatnich latach prac na Wydziale Architektury - ponad 60 proc. - stanowią projekty dotyczące spraw Warszawy i uwzględniające obecny stan zagospodarowania przestrzennego i właścicieli terenu.
Architekt po dyplomie może osiągnąć sukces
Część młodych architektów zaraz po dyplomie grzęźnie w biurach projektowych i staje się wyrobnikami. Tkwią tam po kilka lat i jeśli nie stracą rezonu, dopiero zaczynają karierę. Bartosz Świniarski pracuje obecnie dla prof. Stefana Kuryłowicza, zajmując się głównie obiektami użyteczności publicznej. Poza tym indywidualnie bierze udział w konkursach. - Chciałbym zajmować się miastem i jego problemami - wyznaje. - Jednak najbardziej interesuje mnie ono przy okazji projektów eksperymentalnych, czyli takich jak mój dyplom.
Maciej Mazur z kolei razem z przyjacielem założył własne biuro projektowe. - Zajmujemy się wnętrzami i domkami prywatnymi, bo trudno młodemu człowiekowi od razu dostawać duże zlecenia - mówi. Jednak nie jest tak źle. Właśnie przygotowuje dużą realizację w Krakowie, która dla 28-latka jest prawdziwym sukcesem. Chwali się tym jednak umiarkowanie. Nie chce jednak zdradzać szczegółów, bo obiecał to inwestorowi.
Rafał Langie już zajmuje się tym, co go interesuje i co chciałby robić. - Pracuję nad rozwojem przestrzeni na Pradze - mówi tajemniczo. - Chcę się zająć na dobre urbanistyką i architekturą, wykorzystując społeczny aspekt projektowania dla innych.
Miasto pięknieje od świeżych pomysłów
Warszawa ma duże tradycje architektoniczne. Inżynierowie, szczególnie po wojnie, musieli zadbać o estetyczną odbudowę miasta. Część z nich, z legendarnym Stanisławem Jankowskim na czele, współtwórcą Trasy W-Z czy MDM, już podczas Powstania Warszawskiego w ukryciu projektowała nowe osiedla: Muranów, zabudowy Al. Ujazdowskich czy przygotowywała "Wytyczne programu odbudowy Warszawy". Młodzi teraz mają inne zadanie - dać stolicy europejski charakter, zaprojektować nowoczesne obiekty, które podziwiać będą nie tylko turyści. Może być trudno. Mieszkańcy stolicy jak mantrę powtarzają, że budynki w mieście do siebie nie pasują - mimo że większość z nich nie ma przecież wykształcenia technicznego.
- Zawód architekta to zawód zaufania publicznego - mówi prodziekan dr Krzysztof Koszewski. - To jednak od władz zależy, w jakim kierunku się miasto rozwija. Władze nad każdym projektem się pochylają. Zaprosiły już młodych architektów do wzięcia udziału w konkursie na zaprojektowanie sanitariatów na stołecznych plażach. Za trzy unikatowe toalety zwycięzca dostanie 20 tys. zł.