Mityczny liniowy, to chory pomysł
Jan Maria Rokita, który przygotowuje się do
objęcia urzędu premiera w przyszłym rządzie, zgromadził tajemnicze
grono ekspertów, pracujących nad programem gospodarczym jego
gabinetu, twierdzi "Trybuna". Zapewne znajdzie się w nim pomysł
wprowadzenia podatku liniowego. Co nam to przyniesie? Przede
wszystkim pogłębienie biedy - zapowiada gazeta.
13.06.2005 | aktual.: 13.06.2005 08:27
Gdy podobny pomysł zaczął być rozważany przez rząd Leszka Millera, ówczesna wiceprzewodnicząca PO Zyta Gilowska powiedziała, że SLD może w tym względzie liczyć na poparcie Platformy. - Jesteśmy za takim projektem - dodała -_ choćby był z piekła rodem,_ przypomina dziennik.
Gdy Sojusz się z tego nieszczęsnego pomysłu wycofał, PO przejęła inicjatywę i zaproponowała program 3 razy 15, czyli jednakową stawkę podatków od firm (CIT), od towarów i usług (VAT) oraz dochodów osobistych (PIT)
. Pozornie wygląda to obiecująco. Każdy chciałby płacić niższe podatki. Nie wszyscy jednak dostrzegają, że w tak pomyślanej reformie podatkowej kryją się pułapki - pisze gazeta.
Według wyliczeń b. ministra finansów Andrzeja Raczki w zależności od przyjętej stawki podatku liniowego ubytek w dochodach państwa wyniósłby od 11 do 14 mld zł rocznie. Trzeba by więc ciąć wydatki budżetowe, a to oznacza mniej pieniędzy m.in. na opiekę społeczną, edukację czy bezpieczeństwo.
"Trybuna" powołuje się też na słowa b. ministra finansów Grzegorza Kołodki, że "liniowy" to nie jest prosty podatek, lecz podatek prostacki. Oznacza zwiększenie obciążeń podatkowych dla mniej zamożnych obywateli oraz zdecydowane zmniejszenie dla warstwy bogatej. (PAP)