Mistrzyni
Krystyna Kersten przeżyła siedem lat temu udar, który przeciął jej znakomicie rozwijającą się pracę badawczą i pisarską. Nie przerwał jednak szczęśliwie jej obecności w świecie myśli historycznej, ponieważ młodsi koledzy i uczniowie są świadomi tego, co jej zawdzięczają. Tomasz Szarota i Dariusz Libionka pieczołowicie zebrali rozproszone artykuły i ułożyli z nich pokaźny tom.
24.05.2006 | aktual.: 31.05.2006 09:27
Decyzja autorów wyboru, aby wydać teksty, które nie weszły do książek Kerstenowej, była logiczna. Wszelako ostatnie wydania jej książek, tak chętnie wypuszczanych w świat przez wydawnictwa podziemne lat osiemdziesiątych (zwłaszcza przez Bibliotekę „Krytyki” i Wydawnictwo Krąg), a potem przez londyński Aneks i Niezależną Oficynę Wydawniczą, są już praktycznie, poza największymi bibliotekami, nie do zdobycia: ostatnia z nich wyszła w 1993 r. Co za tym idzie, „Pisma rozproszone” przypominają, że pora na wznowienie takich fundamentalnych dzieł jak „Narodziny systemu władzy: Polska 1943–1948” (1984, 1986, 1990), „Jałta w polskiej perspektywie” (1989), „Polacy, Żydzi, komunizm: anatomia półprawd 1939–68” (1992) czy „Między wyzwoleniem a zniewoleniem: Polska 1944–1956” (1993).
Krystyna Kersten raz po raz powracała do tematów wcześniej już przez nią opracowanych: czy to dlatego, że uzyskała dostęp do nowych źródeł, czy dlatego, że zobaczyła swój przedmiot w szerszym niż poprzednio kontekście. Sprawa polska i dyplomacja przed i po jałtańskiej konferencji trzech mocarstw, wojenne i powojenne przesiedlenia ludności w Europie Wschodniej, polskie podziemie wojskowe i cywilne w oporze przeciw władzy komunistycznej, ewolucja postaw polskiej inteligencji w latach powojennych, pogrom Żydów w Kielcach w lipcu 1946 r. – to najważniejsze punkty orientacyjne dociekań badawczych Kerstenowej. Trzydzieści artykułów zamieszczonych w „Pismach rozproszonych” przedstawia ważne fazy tych badań, ale dopiero łącząc je i porównując z książkami autorki można odtworzyć drogi jej myśli. Przyjdzie z pewnością i na to czas, gdyż – jak słusznie piszą redaktorzy tomu – te pionierskie studia „stawały się niemal natychmiast pozycjami klasycznymi, wyznaczającymi nowe kierunki badań i zmuszającymi do podjęcia
naukowej debaty”.
Kilka było powodów wysokiej pozycji, jaką zdobyła Kerstenowa w zakresie najnowszej historii Polski. Oczywiście jednym z nich jest erudycja czerpana z bardzo różnorodnych źródeł. W omawianym tomie gatunek historii erudycyjnej reprezentują nade wszystko dwa artykuły o powojennych przesiedleniach ludności oraz „Rząd RP wobec mediacji brytyjskiej (styczeń–marzec 1944 r.)”. Siłą rzeczy jednak historia polityczna Europy XX w. jest dziedziną wciąż otwartą, w której każdego roku można się spodziewać ujawnienia wcześniej nieznanych dokumentów i informacji rzucających nowe światło na badane wydarzenia i procesy.
Jej studia zachowują swoją atrakcyjność i żywotność przede wszystkim dzięki metodzie analizy, która jest wyróżniającą cechą jej naukowego warsztatu. Jest to metoda, którą trudno skodyfikować i wyłożyć. Polega ona, najkrócej mówiąc, na tym, aby poprzez analizę językową wypowiedzi docierać do sposobu myślenia właściwego badanym środowiskom – do głębokich emocji, hierarchii wartości i kulturowo oraz biograficznie uwarunkowanego rozumienia własnych i cudzych zachowań. Ten rodzaj introspekcji, niełatwo poddającej się weryfikacji, nie cieszył się estymą pozytywistycznie zorientowanej historiografii, niemniej bez takich prób wnikania w głąb umysłów ludzkich historia zdaje się płaska, a motywy działań naiwnie proste. Dwa eseje Kerstenowej o inteligencji polskiej – „Bezdomny intelektualista w poszukiwaniu ratunku” i „Polskiego inteligenta życie po śmierci” – uważam za jedne z najbardziej dojrzałych tekstów, jakie na ten temat napisano. Nie są one ani apologetyczne, ani szydercze: są próbą odtworzenia całego systemu
przeświadczeń, historycznie uzasadnionych ocen i lęków, które po wojnie posłużyły sporej części liberalno-lewicowej inteligencji do racjonalizacji jej konformizmu. Z drugiej strony autorka przekonywająco wyjaśnia, jak się to stało, że indoktrynacja stalinowska okazała się mimo wszystko płytka i łatwo zmywalna: przypisuje to trwałym wartościom zakodowanym „w polskiej tkance kulturowej”, co jeśli nawet nie jest pojęciem jasno zdefiniowanym, to przecież pozostaje intuicyjnie uchwytne.
Podobnie w tekście „Kłopoty ze świadkami historii”, napisanym jako wstęp do drugiego wydania „Onych” Teresy Torańskiej, Kerstenowa stara się poprzez relacje starych komunistów uzyskać wgląd w mentalność tej formacji: rozpoznać to rozległe pole, które – jak pisze – rozciąga się między ich wiedzą a niewiedzą o istocie sowieckiego systemu i o polskiej rzeczywistości: „Niby się wiedziało, ale tak jakby się nie wiedziało i odwrotnie – przyjmowało się pewną wykładnię, w głębi duszy kryjąc wątpliwości”.
Prokuratorzy i sędziowie historii, dla których istnieje tylko szlachetność albo podłość, chwała lub hańba, którzy sami sobie wydają się prości i zawsze jednoznaczni moralnie, nie będą gustować w tej psychologicznie i kulturowo finezyjnej interpretacji motywów postępowania aktorów na historycznej scenie. Krystyna Kersten dba o to, żeby żaden ogląd rzeczywistości dziejowej nie zakrzepł w kolejny mit – bohaterski bądź antybohaterski. „Reprezentuję – pisze – pogląd, wielokrotnie wyrażony w publikowanych artykułach źródłowych i esejach, iż stosunek społeczeństwa jako całości do władzy komunistów stanowił kompozycję przenikających się i wzajem na siebie nakładających się postaw przystosowania i oporu. Ich proporcje były zmienne tak w czasie, jak i w zależności od środowiska społecznego, politycznego, a także od jednostkowych uwarunkowań”.
Krystyna Kersten nie miała jeszcze dostępu do akt dzisiaj przechowywanych w Instytucie Pamięci Narodowej. Bez wątpienia wzbogacają one obraz mechanizmów działania służb bezpieczeństwa, dokonywanych przez nie prowokacji i penetracji, ale czy wywrócą wcześniejsze ustalenia historyków? Kerstenowa jedna z pierwszych przesunęła na 1944 r. cezurę otwierającą w Polsce okres stalinizmu, który w różnych ujęciach miał się jakoby zacząć dopiero z chwilą przejścia do ostrej ofensywy ideologicznej w 1948/49 r. Przy bliższym wejrzeniu widać, że względna łagodność pierwszych lat była złudzeniem intelektualistów, którym pozwolono cieszyć się do czasu pewną swobodą ekspresji w czasopismach kulturalnych. Zdaniem Kerstenowej, zdecydowany marsz w kierunku państwa totalnego zaczął się od razu, rozłożone w czasie były co najwyżej jego zadania taktyczne. Kilka studiów poświęconych zostało problemom polsko-żydowskim w okresie PRL. Przede wszystkim pogromowi kieleckiemu, o którym Kerstenowa napisała głośny kiedyś artykuł do
„Tygodnika Solidarność” w 1981 r., a piętnaście lat później do „Polityki” – w pięćdziesiątą rocznicę masakry. Oba znalazły się w „Pismach rozproszonych”. Po drodze między nimi było jeszcze obszerne źródłowe studium, pomieszczone w tomie „Polacy, Żydzi, komunizm”. Za każdym razem autorka powracała do pytania o prowokację, o jakiej równie przekonani byli komuniści, jak antykomuniści, wzajemnie się o nią podejrzewając. Wniosek po wszystkich tych latach brzmi: „Poszlaki wskazujące jako ewentualnych sprawców polskie i sowieckie służby specjalne są zbyt wątłe, by można było wyjść poza znaki zapytania”. Zewnętrzna, politycznie motywowana inspiracja nie została więc definitywnie wykluczona, można tylko wraz z autorką zapytać: A jeśli nawet, co to właściwie zmienia?
Artykuł „Konteksty współczesnych odniesień polsko-żydowskich”, napisany przez Krystynę Kersten we współpracy ze znanym neurochirurgiem profesorem Jerzym Szapiro, miał się ukazać w „Więzi” we wrześniu 1988 r., ale został usunięty przez cenzurę, gdyż poniżał jej zdaniem konstytucyjny ustrój i naczelne organy PRL. Tekst ten, moim zdaniem, powinien się znaleźć w każdej przyszłej antologii poświęconej przełamywaniu bolesnego syndromu „wzajemnej nieporozumiewalności”, to jest rozbieżnych sądów o postawach polskiego społeczeństwa wobec Żydów. Kerstenowa i Szapiro starają się opisać i jedną po drugiej usuwać „makiety”, co jest celnym słowem na określenie pozornych wyjaśnień i usprawiedliwień własnych lęków, urazów i niepowodzeń. „Obowiązkiem historyka jest przeto takie dawanie świadectwa prawdzie, które nabolałej często psychice jednostkowej i zbiorowej odbiorców stwarza szansę przyjęcia tej prawdy, nierzadko gorzkiej”. To wszelako, jak wiadomo, wymaga przełamywania bardzo nieraz silnych reakcji obronnych.
Na końcu tomu jego redaktorzy umieścili tekst szczególny: napisany w 1997 r., na zlecenie sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej, raport „O stanie wojennym”, publikowany dotychczas tylko jako druk sejmowy. Oparty na bogatej, acz wciąż jeszcze zawierającej luki, podstawie źródłowej, raport ten opowiada historię szesnastu miesięcy Solidarności z perspektywy Biura Politycznego KC PZPR, a niekiedy nawet, ile się dało udokumentować, z perspektywy Moskwy. Dramatyczna ta relacja nie pozostawia wątpliwości, że kierownictwo partyjno-państwowe działało przez cały ten czas pod ogromną presją „sojuszników” ze wszystkich stron, tudzież podsycanej przez nich frondy wewnątrz partii. Trudno o dokument równie plastycznie pokazujący stopień uzależnienia państwa polskiego od ZSRR i jego brutalnego szantażu. Z drugiej strony widać, jak liche rozeznanie w jawnym przecież ruchu Solidarności miało kierownictwo partyjne, jak źle rozumiało jego spontaniczną dynamikę i jak nietrafnie identyfikowało zagrożenia. Kuriozalna
jest na przykład cytowana w tym opracowaniu notatka, zapewne autorstwa gen. Kiszczaka, o Wałęsie i jego otoczeniu: „Jest to człowiek niewysokich lotów, którego przypadek i okoliczności wyniosły tak wysoko. Doradcy typu Kuronia, Mazowieckiego, Geremka i bardziej inteligentni koledzy mówią mu wprost, że jeżeli nie pójdzie twardym kursem, to przestanie być przewodniczącym”.
Generał Jaruzelski jawi się w tym tekście jako szef państwa i partii coraz bardziej bezradny, osaczony i przerażony swoją odpowiedzialnością, choć oczywiście moralnie zrośnięty ze swoim organizacyjnym i politycznym zapleczem. Analiza Kerstenowej nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o rozkład indywidualnej odpowiedzialności za wprowadzenie stanu wojennego. Pokazuje raczej, że kolizja była nieuchronna, niczym zderzenie dwóch pociągów jadących naprzeciw siebie po tym samym torze. Z pewnością mogło skończyć się znacznie gorzej, niż się skończyło.
„Pisma rozproszone” Krystyny Kersten nie są więc bynajmniej rozproszone, jeśli chodzi o ich tematykę, metodę badawczą i styl pisarski. Pokazują autorkę skupioną, podejmującą odważnie najbardziej powikłane problemy minionego wieku i konsekwentnie dążącą do ich rozplątania i zrozumienia, a nie do wydawania werdyktów. Jej zamilknięcie jest bolesną stratą dla wszystkich, dla których ważny był ten głos.
Jerzy Jedlicki
Krystyna Kersten, Pisma rozproszone, wybór i przygotowanie do druku: Tomasz Szarota i Dariusz Libionka, Instytut Historii PAN i Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2005, s. 469