PolskaMistrzowie bez odpowiedzialności na śniadaniu

Mistrzowie bez odpowiedzialności na śniadaniu

Niedzielne "Wiadomości" (18.10) podały informację o uroczystym pogrzebie słynnego rosyjskiego gangstera. Podały ją wszelako nie po to, by wykazać się dziennikarską dociekliwością, ani po to, by wyrazić zadowolenie z jego śmierci, lecz oburzenie, że sprawa ta, tak bardzo absorbowała media naszych sąsiadów. A nie powinna. "Wiadomości" chciały potępić więc rosyjskie media za to, co same robiły. Mam coraz częściej wrażenie, że media są jak wąż, który zjada własny ogon, by fascynować się jego brakiem. I widać to nie tylko w politycznych showach. Coraz więcej programów, przede wszystkim opiniotwórczych, produkuje opinie, a nawet zachowania, które potem stają się przedmiotem krytyki mediów i słusznego ubolewania nas wszystkich.

19.10.2009 | aktual.: 19.10.2009 16:44

Ot, w sobotę, zupełnie przypadkowo obejrzałam, ale niestety również wysłuchałam opinii uczestników programu "Śniadanie mistrzów". Jest to program typu "u cioci na imieninach", czyli przychodzi grupa osób i mówi co im ślina na język przyniesie. U gospodarza, redaktora "Playboya", Mellera, zbierają się "mistrzowie". Żal, że wydawca programu nie użył określenia "celebryci", byłoby trafniej. Mistrz bowiem to nie tylko ktoś, kto jest doskonały w jakieś dziedzinie, ale również ktoś, kogo powinno się naśladować. Mistrz jest pojęciem bliskim autorytetowi, a bardzo dalekim celebrytowi, nawet jeśli celebryta jest ponadto idolem. A idol bywa równie często mylony z autorytetem, jak mistrz z celebrytą, co widać po, co jakiś czas wykonywanych, sondażach "autorytetów", gdzie Małysz pojawia się obok św. Teresy, Owsiak zastępuje papieża, i gdzie o Sokratesie czy Edelmanie nikt nie słyszał. Bycie autorytetem lub mistrzem staje się wypadkową oglądalności, a nie wiedzy, umiejętności czy przyzwoitości.

W jakim zakresie "mistrzem" jest pan Prokop, który prowadzi programy telewizyjne lub dziennikarka Agnieszka Passent (uczestnicy programu)? - nie wiem, ale wiem, że mówili rzeczy zatrważające. Pani Passent (jak i cała reszta) sympatyzowała z litewskim zabójcą dwóch osób, a pan Prokop twierdził, że "wchodzenie w sferę ulotną czy dać klapsa czy nie - tego państwo nie powinno przestrzegać". Rozumiem, że można lekceważyć sobie praworządność i można - na cioci u imieninach - głosić przyzwolenie na bicie dzieci (klaps jest też biciem), ale nie można zapominać, że nawet celebryta, jeśli nie występuje w swojej profesjonalnej roli, lecz wciela się w rolę "mistrza" i mówi o innych sprawach niż o przedmiotach swojej aktywności, powinien albo się czegoś nauczyć, albo przemyśleć swoje opinie, albo poprosić prowadzącego, by w gronie zaproszonych znalazł się choć jeden ekspert, dajmy na to psycholog, który korygowałby głupstwa, potworne uproszczenia i wypowiedzi szkodliwe, lub przynajmniej poddawałby je w wątpliwość, ku
pożytkowi odbiorcy, a w efekcie nas wszystkich.

Wiem, że media nie są od działalności edukacyjnej i nie jest ich celem moralizatorstwo, ale sądzę, że na wszystkich uczestnikach programów, które mają znaczenie opiniotwórcze, spoczywa jakaś odpowiedzialność za słowo. Chyba że chodzi o to, by takie programy wprowadzały chaos i niszczyły tę jakże wątłą strukturę moralnych przekonań obywateli, co z kolei ożywia i dostarcza materiału mediom. No bo jeśli celebryta powie, że dzieciom można dawać klapsy, a celebrytka, że jej sympatie są po stronie samosądów, to potem media będą bez końca mogły narzekać na uwiąd praworządności, krzywdę dzieci i - oczywiście - brak… autorytetów.

Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)