Mistrz świata nie musi już zbierać złomu
Janusz Rokicki w wieku 18 lat stracił nogi pod kołami pociągu. Mimo licznych sukcesów sportowych ledwo wiązał koniec z końcem. Ministerstwo Sportu nie chciało mu pomóc. Pomógł za to sponsor - donosi "Dziennik Zachodni".
Od kilku lat jest jednym z najbardziej utytułowanych cieszyńskich sportowców. W 2004 roku kulomiot zdobył srebrny medal na Igrzyskach Paraolimpijskich w Atenach, a przed rokiem na mistrzostwach Europy wywalczył złoto ustanawiając nowy rekord Europy. A podczas ostatniego weekendu na Integracyjnym Mityngu Lekkoatletycznym w Gdańsku pchnął kulą na odległość 14,85 cm, poprawiając rekord świata o 8 cm.
Choć sportowiec prawie zawsze wraca z zawodów obsypany medalami, w Cieszynie ledwo wiązał koniec z końcem. Gdy w Atenach Robert Korzeniowski wywalczył złoto w chodzie, od Polskiego Komitetu Olimpijskiego otrzymał 110 tys. zł premii. Gdy miesiąc później Janusz Rokicki zdobył w stolicy Grecji srebro w pchnięciu kulą, Polski Komitet Paraolimpijski nagrodził go 8 tys. zł.
Rokicki, który na utrzymaniu ma żonę i trójkę dzieci, na co dzień utrzymywał się z renty inwalidzkiej i współpracy z firmą ochroniarską Domena. Momentami bywało jednak tak ciężko, że musiał zbierać i sprzedawać złom. To bardzo upokarzające- powiedział gazecie. Na stypendium Ministerstwa Sportu nie mógł liczyć z powodu urzędniczego przepisu: podczas mistrzostw Europy w jego grupie startowało siedmiu zawodników, a żeby dostać stypendium, musiałoby startować ośmiu.
Mimo interwencji gazety, do dzisiaj nie dostała ona żadnej oficjalnej odpowiedzi z Ministerstwa Sportu. Mnie też dotąd nie odpisali - dziwi się Rokicki. Dzięki artykułom w "DZ" pojawili się za to prywatni sponsorzy gotowi wspierać karierę Rokickiego. Z kilku ofert cieszyniak wybrał pomoc Mokate z Ustronia.
O całej sprawie dowiedzieliśmy się z "DZ". Ujęła nas waleczna postawa tego człowieka, więc postanowiliśmy objąć go pełnym sponsoringiem - mówi Jerzy Chrystowski z Mokate. Producent cappucino zapewnił Rokickiemu pracę oraz komputer, odzież sportową, pieniądze na wyjazdy. A w drugiej połowie roku kupimy mu samochód przystosowany dla osób niepełnosprawnych- dodaje. Janusz Rokicki może wreszcie spokojnie trenować, nie martwiąc się jak zdobyć pieniądze na utrzymanie rodziny - pisze "Dziennik Zachodni". (PAP)