Misja Powella: Bush - na plus, komentatorzy - nie
Optymizm "łamany na" fiasko(AFP)
Chociaż administracja USA okazuje urzędowy optymizm w ocenie zakończonej właśnie misji mediacyjnej na Bliski Wschód sekretarza stanu Colina Powella, komentatorzy są na ogół zgodni, że okazała się ona kompletnym fiaskiem.
18.04.2002 | aktual.: 22.06.2002 14:29
W czwartek Powell złożył prezydentowi Bushowi relację ze swojej podróży, która nie przyniosła ani zawieszenia broni, ani wycofania się wojsk izraelskich z miast na Zachodnim Brzegu - do czego wzywał prezydent - ani wyrzeczenia się terroryzmu przez Jasera Arafata.
Bush powiedział jednak dziennikarzom, że jest usatysfakcjonowany z tempa wycofywania się wojsk Izraela z palestyńskich miast i podkreślił, że misja Powella nie była bezowocna.
Jednak zdaniem czwartkowego New York Timesa, Powell w istocie wrócił z 10-dniowej podróży z niczym, a Bush stoi teraz przed perspektywą nie tylko dalszego rozlewu krwi w regionie, lecz również zmniejszonego amerykańskiego wpływu w świecie arabskim.
Rzadko kiedy wezwania Waszyngtonu o powściągliwość bywają tak brutalnie odrzucone, jak to uczynili przywódcy Izraela i Palestyńczyków (...). Amerykańska wiarygodność w regionie znajduje się pod ostrzałem - pisze nowojorski dziennik, z trudem ukrywając satysfakcję z porażki republikańskiej administracji.
Podobnie ocenia misję szefa amerykańskiej dyplomacji czwartkowy Washington Post. _ Wyzywająca postawa Izraela wobec USA może drogo kosztować Busha w świecie arabskim, gdzie prestiż Ameryki już wcześniej ucierpiał_ - stwierdza gazeta, która wzywa jednak administrację do kontynuowania starań o wznowienie procesu pokojowego.
New York Times zwraca przy okazji uwagę, że _ perspektywa eskalacji przemocy na Bliskim Wschodzie podważa wysiłki USA na rzecz zbudowania nowej koalicji państw arabskich, która mogłaby poprzeć wojskową operacje przeciw Irakowi_.
Podobnie surową ocenę bliskowschodniej polityki administracji przedstawił w czwartek w wywiadzie dla telewizji CNN Zbigniew Brzeziński.
W sprawie Bliskiego Wschodu w administracji istnieją poważne różnice zdań, nie ma strategicznego konsensu, a prezydent jest stale zajęty jednym problemem, który określa jednym słowem: terroryzm. W konsekwencji nie ma poczucia powagi amerykańskiego zaangażowania w problem Bliskiego Wschodu - powiedział były szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Brzeziński zasugerował, że Waszyngton powinien zastosować silniejsze środki nacisku na Izrael, zamiast ograniczać się do apeli o wycofanie wojsk z miast na ziemiach okupowanych.
_ Czy to, co stało się w Dżeninie to obrona przed terroryzmem, czy agresja i brutalność przyczyniająca się do eskalacji walk. Reakcja na terroryzm jest uzasadniona, ale trzeba karać terrorystów, a nie celowo likwidować Autonomię Palestyńską_ - powiedział były doradca prezydenta Cartera. (reb)